Legendarny amerykański siatkarz: USA - Rosja to mój wymarzony finał

Każdy z czołowych zespołów, jeśli wejdzie na swój najwyższy poziom, to jest trudny do zatrzymania. Jak do tej pory to są najlepsze mistrzostwa świata, które miałem okazję oglądać. Grałem sam w czterech turniejach i zawsze były cztery zespoły, które grały dobrze. Teraz jeszcze doszły Kanada, USA, które grają niesamowicie - mówi Polsatsport.pl Lloy Ball.
Łukasz Majchrzyk: Może zacznijmy od reprezentacji USA. Początek turnieju nie był w ich wykonaniu zbyt dobry. Ale już w drugiej fazie weszli na właściwe tory.
Lloy Ball: Według mnie zespół USA po wygraniu tegorocznej Ligi Światowej do mistrzostw świata przystąpił z wielkimi nadziejami i dużo większą presją. Teraz każdy już wie, że są dobrą drużyną. Granie w takich warunkach jest dużo trudniejsze. Dlatego nasz młody zespół, a szczególnie nasz rozgrywający Micah Christensen zaczęli turniej bardzo zdenerwowani. Mecze z Iranem i Portoryko im nie wyszły. Teraz, kiedy turniej trwa, ciśnienie z nich już zeszło. Widać różnicę, jak rozgrywa Christenson. Oczekuję, że nasz zespół będzie grał coraz lepiej i myślę, że znajdzie się w pierwszej czwórce.
Paul Lotman przed meczem z Polską powiedział, że ciągle najlepsza siatkówka w ich wykonaniu nie nadeszła.
Zgadzam się. Ludzie muszą pamiętać, że Christenson ma tylko 21 lat, występuje jeszcze w lidze akademickiej i ciągle uczy się, jak grać na najwyższym poziomie. Tyler Sander ma 22 lata. To jest ich pierwszy wielki turniej, ich pierwsze doświadczenie. Całe szczęście, że grają w tak wspaniałej imprezie w Polsce, która jest najlepszym miejscem do grania w siatkówkę. To zajmuje trochę czasu, żeby się tego nauczyć, rozluźnić i zacząć grać tak, jak John Speraw od nich wymaga. Teraz wszystko wygląda tak, że powinni odnieść sukces.
Micah Christensen podczas meczów nie zdradza emocji. Pan twierdzi, że jednak był zdenerwowany?
On jest wspaniałym, młodym zawodnikiem. Jest bardzo dojrzały jak na swój wiek. Nie pokazuje złych emocji, nawet gdy jest zdenerwowany. Gra na bardzo stabilnym poziomie, podejmuje dobre decyzje, ale zdarzały mu się piłki wystawione zbyt blisko siatki na lewy atak, zbyt niska podwójna krótka i to są znaki, po których wnioskuję, że był zdenerwowany. Kiedy się rozluźnił, wszystko wróciło do normy, bardzo wysokiej normy.
Chwali Pan ciągle rozgrywającego, czyli jak rozumiem, to kluczowy zawodnik w drużynie USA? Macie jednak jeszcze niesamowitą strzelbę, czyli Matta Andersona.
Nie mówię zbyt wiele o nim, bo jest wspaniały i to wie każdy. Nawet, kiedy gra słabo, jest całkiem dobry. Według mnie jest w dziesiątce najlepszych zawodników na świecie i reprezentacja zawsze może na niego liczyć. Bardziej koncentruję się na grze Lotmana, Christensona, czy Sandera, bo jeśli oni zagrają dobrze, to Anderson skończy na pewno decydujące piłki.
Kto był kluczowym zawodnikiem w wygranym meczu z Polską?
Powiedziałbym, że Max Holt, on był w tamtym meczu potworem: blokował, atakował. Według mnie on jest na razie MVP drużyny amerykańskiej w tym turnieju.
Wszyscy czekają na mecze Polski, czy USA z Rosją w tym turnieju. To byłyby wielkie widowiska.
Dmitrij Muserski to jest bestia. Ma 207 centymetrów wzrostu, ale to nie tylko siła. Ma też wielkie umiejętności techniczne. Bardzo podoba mi się w jaki sposób uderza, serwuje, blokuje, gra w obronie. Cenię też mojego przyjaciela Nikołaja Apalikowa. Amerykanie w ostatnich latach sobie jednak z nimi radzili, a jeśli inne drużyny zagrają na luzie, na swoim poziomie, to mogą spokojnie z nimi wygrać.
Gdyby Rosjanie wygrali w tym sezonie Ligę Światową, to byliby tak pewni siebie, że roznieśliby resztę rywali.
Zgadzam się, ale każdy z czołowych zespołów, jeśli wejdzie na swój najwyższy poziom, to jest trudny do zatrzymania. Jak do tej pory to są najlepsze mistrzostwa świata, które miałem okazję oglądać. Grałem sam w czterech turniejach i zawsze były cztery zespoły, które grały dobrze. Teraz jeszcze doszły Kanada, USA, które grają niesamowicie.
A gdzie Pan umieści Amerykanów?
Muszę powiedzieć, że na pierwszym miejscu (śmiech). Ale Polska gra dobrze. W meczu z USA nierówny był Mariusz Wlazły, Paweł Zagumny miał problemy z podwójną krótką. Możecie grać jeszcze lepiej. Brazylia jest groźna, ale USA przeciwko nim zawsze grali dobrze. Z kolei Brazylia potrafi sobie radzić z Rosją. Ciężko jest powiedzieć, kto w takim razie wygra. Brazylia, Rosja, USA - to powinna być pierwsza trójka. Polska, Iran, Kanada i Niemcy są tuż z a nimi.
W Polsce wszyscy liczą na dobry wynik reprezentacji. Presja jest ogromna.
Miło jest być gospodarzem turnieju, ale potem dodatkowo się denerwujesz. Ja byłem takim typem zawodnika, który uwielbiał presję, ale niektórzy nie lubią tego. Możecie być na to wrażliwi pod wodzą Stepane'a Antigi, który jest dobrym trenerem, ale bardzo młodym i bez doświadczenia. Jego podstawowym zadaniem jest pilnowanie, by zawodnicy nie dawali się ponieść emocjom, ale grali po prostu dobrą siatkówkę. Macie świetnych zawodników, ale czasami gospodarze wchodzą na taki poziom emocjonalny, tak przeżywają turniej, że trzeba ich uspokoić.
Paweł Zagumny chyba dobrze sobie radzi z presją.
Jest bardzo doświadczony, jest prawie tak stary, jak ja. Grał w mistrzostwach świata, igrzyskach, w lidze włoskiej. Nic go nie zaskoczy. Jeśli tylko będzie miał dobre przyjęcie, to sobie poradzi. Myślę, że czujecie w drużynie brak Zbigniewa Bartmana jako drugiego atakującego, bo Wlazły może grać świetnie, a zaraz potem słabo, brak mu stabilności. Polska nie musi grać na tysiąc procent możliwości, wystarczy, że będzie grała swoją dobrą siatkówkę.
Największe rozczarowanie tego turnieju to jak na razie Włosi…
Bardzo się tym zmartwiłem, grałem we Włoszech cztery lata i mam tam wielu przyjaciół. Trenera Mauro Berutto ani nie wielbię, ani specjalnie nie potępiam. Jest dobrym trenerem, ale w ostatnich kilku latach bywało tak, że jeśli włoscy siatkarze nie byli zadowoleni ze współpracy z selekcjonerem, to nie grali na sto procent. Brakuje im siatkarzy na najwyższym poziomie. Ich przyjmujący Jiri Kovar i Simone Parodi są co najwyżej dobrzy. Do Lorenzo Bernardiego nawet nie ma co ich porównywać. Oprócz Ivana Zaytseva nie mają gwiazd. To przykre, co mówię, ale muszę być szczery. Mają po prostu słabe pokolenie. Nie mają tak utalentowanych graczy jak: USA, Brazylia, Rosja, czy Polska. Trener nie wywalczy mistrzostwa świata, jeśli nie ma utalentowanych siatkarzy.
Brazylia zawsze grała efektownie, a mam wrażenie, że przez ten turniej się jak na razie, prześlizguje.
Mam na ich temat podobną opinię jak o Włochach. Bruno Rezende jest dobrym, a nie świetnym rozgrywającym. Środkowy Lucas jest bardzo dobrym zawodnikiem, a reszta jest po prostu, dobra. Bernardo Rezende wykonał kawał dobrej roboty przygotowując taką drużynę, która może wygrać wiele meczów, ale jeśli trafią na USA, Rosję, albo mającą swój dzień Polskę, to przegra.
To radykalny wniosek. Słucham, co Pan mówi i wygląda na to, że w finale spotkają się Rosja i USA.
To bym chciał zobaczyć. Mój wymarzony finał to USA przeciwko Rosji, a Brazylia z Polską w meczu o brązowy medal. To byłyby dwa wspaniałe widowiska.
W takim finale polscy kibice wspieraliby raczej Amerykanów.
Polska to wspaniałe miejsce do gry w siatkówkę. Organizacja jest na najwyższym poziomie, a kibice są niesamowici. Kochają siatkówkę, doceniają i rozumieją dobrą siatkówkę. Mój ulubiony moment w karierze to wygranie z Zenitem Kazań Ligi Mistrzów podczas finału w Łodzi, na oczach 15 tysięcy kibiców, którzy doceniali każde, dobre zagranie, a nie tylko wspierali swoją drużynę. Dla zawodnika to wspaniałe przeżycie.
Komentarze