Fascynującą walkę o medale Elite League czas zacząć!

Żużel
Fascynującą walkę o medale Elite League czas zacząć!
fot. speedwaygb.co

Obrońcy tytuły mistrzowskiego, Piraci z Poole, wybierają się w podróż na jeden z najszybszych torów na Wyspach – Norfolk Arena w King’s Lynn. Z kolei rozpędzone Rudziki ze Swindon zmierzą się na wyjeździe z silną ekipą Pszczół z Coventry. Relacja łączona z obu torów w Polsacie Sport, 29 września o godz. 20.30. Włącz telewizor i usiądź na dywanie, bo gdy usiądziesz na kanapie i zobaczysz w akcji Petera Kildemanda, z pewnością zsuniesz się na podłogę…

Bjerre pragnie złota

 

13 września Duńczyk Kenneth Bjerre zmagał się z ogromnym pechem. Drugi półfinał Nordyckiego Grand Prix. Kenneth upadł na pierwszym wirażu w Vojens Speedway Center. Było piekielnie ciasno. Z czwartego pola założył go rodak Nicki Pedersen, a od krawężnika agresywnym wejściem popisał się Australijczyk Troy Batchelor. Uraz barku sprawił, że Bjerre stracił szansę na występ w GP Challenge w Lonigo. Trud całorocznej pracy poszedł na marne. Rob Lyon, menedżer King’s Lynn Stars, miał kolejny powód do zmartwień. Po feralnym upadku Nielsa Kristiana Iversena podczas GP w Gorzowie Wielkopolskim, ubył mu kolejny zawodnik prowadzący parę. Na szczęście Kenneth zdołał wykurować się na GP Skandynawii na Friends Arena w Sztokholmie. „Ostatnio odkryłem, że chyba się starzeję. Kiedyś mogłem codziennie startować i nie odczuwałem zmęczenia. Trzy, cztery godziny snu na parkingu w busie zaparkowanym nieopodal lotniska i gitara. Rano szybkie mycie zębów, odprawa bagażu i biletu i było po sprawie. Dziś coraz trudniej o motywację, aby zerwać się z łóżka o brzasku. Jeśli zdołam awansować do Grand Prix’2015, będę musiał zastanowić się z której ligi zrezygnować. Czuję, że promotorów czeka pracowita zima, tym bardziej, że Anglicy zastanawiają się czy nie wprowadzić poważnych zmian w strukturze ligi. Najbardziej podoba mi się to, że na Wyspach mogę ścigać się praktycznie każdego dnia. Nie sądzę, że skrócenie kalendarza, a co za tym idzie zmniejszenie liczby spotkań ligowych będzie dobrym rozwiązaniem. W Anglii zatrudniam mechanika na pełny etat i dysponuję sporym parkiem maszyn. Ponoszę niepotrzebne koszty jeśli nie startuję. Silnik zrobiony u dobrego tunera kosztuje 5000 funtów, a kompletny motocykl to wydatek 7000 funtów. Na Wyspach mam też mnóstwo skrzynek z narzędziami, warsztat i busa. Nigdy nie robiłem precyzyjnych wyliczeń, ale nawet 20 zawodów ligowych w Anglii to duży wydatek dla żużlowca. Nie ma mowy, aby przywozić do Anglii „osiołki”. Obojętnie czy ścigasz się w Eastbourne, King’s Lynn, Ipswich czy Peterborough – potrzebujesz szybkich motocykli i dobrego sprzętu. Jeśli komuś wydaje się, że „opędzi” Elite League na przeciętnym sprzęcie i motorach drugiego sortu, to tkwi w dużym błędzie. Żaden promotor nie chce płacić za zawodnika, który kaleczy speedway i nie przywozi punktów. Nie można wozić motocykli z Danii czy z Polski. Na Wyspach trzeba mieć bazę. Koniec. Kropka” – wyznaje Kenneth Bjerre, miłośnik hokeja na lodzie i zwycięzca GP na Ullevi w 2010 roku.

 

Kenneth mieszka w angielskim Huntingdon. Partnerka Sofie i synek Lukas Gregersen Bjerre dodają mu otuchy w trudnych chwilach. Bjerre lubi Anglii ze względów kulturowych. Zawsze istnieje możliwość wyjścia do pubu, na tańce, do kina, na koncert. Szeroki wachlarz imprez – te elementy sprawiają, że Kennethowi nie uśmiecha się opuszczać Wysp. Poza tym, 24 maja skończył 30 lat, więc nie jest już młodzieniaszkiem i włóczęgostwo go nie kręci. „Gdyby angielscy promotorzy poszli drogą Szwedów oraz Polaków i uzgodnili żelazne składy, to nie sądzę, że jazda byłaby dla mnie opłacalna. Rzadkie występy to mniejsze przychody. Wiem, że ten sezon był okrutny pod kątem liczby kontuzji. W czwartek 4 września startowałem w meczu Coventry Bees – King’s Lynn. Tego samego wieczoru w Swindon Rudziki jeździły z Wolverhampton Wolves. W składzie Wilków było 5 gości plus zastępstwo zawodnika za Piotra Pawlickiego. Toft, Sedgmen, Woodward, Lahti, zz za Pawlickiego, Clegg i Perry – przecież to karykatura Wolves. Należy jednak zadać sobie pytanie: kto spoza tych co aktualnie jeżdżą na Wyspach, chciałby ścigać się w Elite League? Hancock, Jonsson, Hampel, Pedersen, Kasprzak, Holder? Zbyt mało nazwisk, aby dla takiej garstki reformować ligę. Kiedy w 1995 roku GP przyszło na świat, było tylko 6 rund. Wówczas większość zawodników ze światowej czołówki ścigała się w Anglii. Dziś mamy 12 turniejów, a te zawody wysysają z zawodników energię, dlatego nie ma sił na starty w Anglii. To główny powód absencji gwiazd w Elite League” – podkreśla Duńczyk, który w tym sezonie wystartował w 109 wyścigach w Elite League i wystąpił w 25 meczach.

 

Bjerre bardzo ładnie pojechał w Daugavpils, Gorzowie Wielkopolskim i w Vojens (11, 10, 10 punktów), a może byłby jeszcze bardziej skuteczny w Grand Prix, gdyby nie feralna kontuzja jakiej nabawił się w maju. Złamany obojczyk wyłączył Duńczyka z jazdy. „Zanim wróciłem do formy sprzed kontuzji, straciłem mnóstwo czasu. Teraz z obojczykiem wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po sezonie lekarze wyjmą mi płytki i śruby i będzie ok. Odpocząłem podczas przerwy na Drużynowy Puchar Świata i odbiłem się od dna. Jazda na żużlu musi bawić. Nie ma sensu jeździć z niezaleczonym urazem. Wiem, że w szczytowej formie stać mnie na pierwszą piątkę w Grand Prix, ale kontuzje zbyt często mnie prześladowały. Teraz, kiedy najlepszy zawodnik Elite League, Niels Kristian Iversen ma z głowy końcówkę sezonu, muszę wesprzeć Gwiazdy z King’s Lynn w półfinale play-off z Poole Pirates” – zaznacza Duńczyk.

 

W połowie poprzedniego sezonu Kenneth przesiadł się na włoską konstrukcję GM. Czy zimą nie popełnił błędu wyrzucając na złom wszystkie stare silniki Jawy? „Prawdopodobnie nie był to rozsądny ruch z mojej strony. Wyrzuciłem Jawy z warsztatu, zakupiłem całą masę GM-ów. Po niewczasie skojarzyłem, że mam za dużo sprzętu i nie mogę połapać się o co chodzi. Przesiadka sprawiła, że pogubiłem się, ale kiedy już dostosowałem się do nowych silników, zacząłem odczuwać frajdę z jazdy” – wyznaje Bjerre.

 

Kenneth przegrał wyścig z czasem i nie mógł wystąpić we włoskim Lonigo podczas GP Challenge. To szczęśliwe zawody dla niego, bo dwukrotnie awansował do cyklu poprzez udany występ w Challenge’u. Na nieszczęście dla rodaków, Bjerre wywróżył im katastrofę. „Nie można kupić doświadczenia. Tej umiejętności nabywa się poprzez lata startów. We Włoszech wystartuje aż 4 Duńczyków. Będzie spore zdziwienie jeśli w Lonigo żaden Duńczyk nie awansuje do cyklu…” – powiedział tydzień przed zawodami we Włoszech Bjerre i proroctwo się spełniło.

 

Dla Bustera Chapmana (promotora King’s Lynn Stars) byłoby lepiej, gdyby Kenneth nie uprawiał czarnowidztwa. Gwiazdy i tak są osłabione, więc nie ma sensu dokładać do pieca. Bilans tegorocznych konfrontacji z Piratami nie jest zły. 22 maja (bez Kennetha, który leczył wtedy złamany obojczyk) King’s Lynn pokonało Poole na Norfolk Arena 47-43. Lewis Kerr błyszczał (12 oczek), słabszy dzień miał Iversen (4+3 bonusy), a jadący jako gość Woffy wykręcił 6 oczek. 28 maja Gwiazdy wygrały na wyjeździe przy Wimborne Road. 46-44, a królem polowania był Kerr (12+2). Wspaniale asystował mu Roo Boy (12+1). 23 lipca Gwiazdy zdobyły oczko na wyjeździe doznając nikłej porażki 42-48. Najlepiej punktował Schleiny (9+1), a Iversen znów nie zachwycił (7+1). 7 punktów w tym meczu zgromadził Kenneth Bjerre. Wreszcie 14 sierpnia, w czwartym tegorocznym starciu Gwiazd z Piratami, Poole wygrało na wyjeździe 49-41. Iversen zdobył 11 oczek, Bjerre 8, a Kerr 7+4.

 

Kenneth zapewnia, że da z siebie wszystko podczas dwumeczu z Piratami, a Rob Lyon święcie wierzy, że Bjerre zostanie bohaterem King’s Lynn Stars…

 

Steve Worrall – diament w ekipie Swindon

 

Bus prowadzony przez Steve’a Worralla z wolna toczył się przez kręte drogi hrabstwa Lincolnshire. Steve jechał do Edynburga, z radyjka sączył się blues. Za oknem przepiękna pogoda zachęcała do barbecue, a nie do speedwaya. Dwa mecze w jeden wieczór? Drobnostka dla Worralla. Najpierw Redcar, potem Glasgow. Nie ma problemu. „Któregoś dnia nudziłem się i wyliczyłem, że zaliczyłem już 127 imprez w tym sezonie. Mam je wszystkie wpisane w moim telefonie. Wychodzi na to, że przez 4 miesiące nie schodzę z motocykla! Ciągle jeżdżę” – śmieje się Steve.

 

Worrall należy do ludzi, którzy lubią być zapracowani. Żołnierz jakich próżno szukać w dzisiejszych czasach. Jeszcze kiedy ścigał się na motocrossie, zdumiewał kolegów z toru swoim zaangażowaniem i determinacją. Pewnie gdyby wcześniej odkrył swój talent, dziś byłby równie sławny jak Belg Stefan Everts, Włoch Antonio Cairoli czy Holender Jeffrey Herlings. Postawił jednak na żużel i wcale nie żałuje swojej decyzji. „Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, mogę zdobyć 6 pucharów w trakcie sezonu 2014. Swindon Robins awansowało do play-off Elite League. Edinburgh Monarchs już są w finale play-off Premier League, a Cradley szaleje w National League. Ponadto Monarchs są w finale Premier League Cup (rywalem będą Pantery z Peterborough) i wciąż walczą o Knockout Cup. Z kolei Heathens (Poganie) są na dobrej drodze, aby sięgnąć po Knockout Cup w National League. Może trzeba będzie powiększyć strych?!” – rechocze Steve Worrall.

 

W sporcie różnie bywa. Można być na szczycie, a chwilę później wylądować na dnie. Nie wiadomo czy gablotka z pucharami zostanie powiększona, ale z pewnością w rodzinie Steve’a będzie gwarno, bo zawodnik Swindon, Edinburgh i Cradley wkrótce zostanie tatą. Dawniej Steve mieszkał z rodzicami w St Helens (Lancashire). Wówczas musiał pokonywać spory dystans jadąc na mecze Monarchów. Droga tam i z powrotem, bagatela 425 mile! Miesiąc temu Steve przeprowadził się do cichej nadmorskiej miejscowości Cleethorpes, co jeszcze bardziej wydłużyło mu marszrutę do Edynburga. „Przeniosłem się bliżej Scunthorpe, aby spędzać więcej czasu z mamą mojego dziecka. Teraz mam 5 godzin w jedną stronę do Szkocji. Nieźle, co? Z Cleethorpes pochodzi moja dziewczyna, Annabelle. Tam też mieszkają jej rodzice. Ponoć w języku staroangielskim Cleethorpes oznacza glinianą wioskę, ale mi odpowiada taki klimat. Odbyliśmy długą rozmowę z Annabelle i doszliśmy do wniosku, że skoro jestem ciągle w drodze, nie ma sensu, aby moja panna przesiadywała w domu moich rodziców. Tym bardziej teraz kiedy oczekujemy na narodziny syna. Szczerze? Cieszę się, że syn urodzi się pod koniec sezonu, bo może będę mógł być przy narodzinach. Trzy kluby, w których jeżdżę, walczą o medale, więc nie mam chwili wolnego, a nie chciałbym przegapić takiej chwili jak przyjście na świat mojego syna” – wyznaje Worrall.

 

Spośród zawodników objętych programem Fast Track, Steve ustępuje jedynie trzem rywalom: Blackbirdowi, Kerrowi i Garrity’emu. 26 spotkań dla Swindon, 129 wyścigów, 219 punktów + 27 bonusów – to imponujący wynik Worralla. Co bardziej zdumiewające: Steve osiągnął to bez pełnoetatowego mechanika. „Na początku sezonu zatrudniałem mechanika. Teraz sam myję moje motocykle. Finansowo nie podołałbym gdybym miał płacić majstrowi co miesiąc. Niebawem będę miał dziecko, a sporo wysiłku pochłonęła przeprowadzka. Poza tym, kiedy sam myję bike’a, to jestem pewien, że nikt nie odstawia fuszerki. Porządne mycie motocykla zabiera mi 4 godziny. Mój majster nie był najgorszy, ale nie miał tyle zapału, aby ze mną jeździć ze stadionu na stadion i obsługiwać 3 ligi. Poza tym, za bardzo polubił okoliczny pub. Też lubię ciemne piwo, ale bez przesady. Kiedy mieszkałem u rodziców, musiałem wyjeżdżać z domu o 13.30. Teraz jeśli chcę zdążyć na zawody, muszę opuszczać Cleethorpes o 11.00. Jak nie ma korków na autostradzie, to dojeżdżam na stadion Monarchów około 17.30. Zazwyczaj wracam do domu około 3.30 nad ranem. Kładę się spać, daję buziaka Annabelle i jestem na nogach od 7.30. Kiedy mechanik powiedział mi, że nie wytrzyma takiego tempa pracy i życia, przejąłem stery. Nie powiem, jestem szczęśliwy. Co prawda nie mam do kogo otworzyć ust podczas jazdy busem, ale brytyjskie radio serwuje dobrą muzykę!” – śmieje się Steve.

 

Worrall doskonale rozumie, że od siedzenia na kanapie przed telewizorem jeszcze nikomu nie przybyło zdrowia ani fortuny, więc lubi zakasać rękawy i rzucić się do roboty. „Nigdy nie winię tunera czy silników. Jeśli mam kiepskie zawody, to wiem, że to moja wina. Pod koniec ubiegłego roku pożyczyłem silnik od brata i zacząłem fruwać. Zacząłem solidnie punktować. Wtedy wracając do domu i tonąc w egipskich ciemnościach, pomyślałem sobie: dopóki jeździsz Micrą, a nie zakosztowałeś Ferrari, nie wiesz co to prędkość. Nie kupuję silników od uznanych zawodników, bo nauczyłem się, że nikt przy zdrowych zmysłach nie sprzeda ci szybkiej jednostki. Bjarne Pedersen nie jest głupcem. On nie sprzedaje dobrych i niezawodnych silników, tylko coś na czym mu nie zależy. Przerabiałem ten temat i sparzyłem się na wieki. Tuż przed sezonem 2014 kupiłem dwa nowe silniki. Mam jedną szybką furę z poprzedniego roku i stosuję rotację. Póki co gra i buczy” – cieszy się Steve Worrall.

 

Nic go nie raduje tak jak jazda w Edynburgu. Pracę pomógł mu zdobyć gwiazdor Monarchów – Craig Cook. Cookie napisał smsa do Worralla. Przekonał szefów klubu, żeby zatrudnić Steve’a. Potrzebował tylko zgody Worralla. „Wszystko pasuje mi w Edynburgu. Jestem szczęśliwy, że podpisałem kontrakt z Monarchami. Najwierniejsi kibice zawsze stoją za zawodnikiem, kochają sport. Uważam, że Premier League jest trudniejszą ligą niż Elite. W Elite League nie rywalizuję z nr 1, nr 3 czy nr 5. Ścigam się z zawodnikami z nr 2, nr 4 i z rezerwami. Fast Track system świetnie funkcjonuje, choć jak zawsze nie brakuje krytykantów. To dobry pomysł promotorów. Sporo nauczyłem się w Swindon od Troya Batchelora. Zimą wybrałem się w Alpy Francuskie ze Stuartem Robsonem. Chciałem pojeździć na nartach, a promotor Rye House Rockets, Len Silver, dał nam solidne zniżki na noclegi i wyżywienie. Na miejscu okazało się, że w tym samym schronisku spią Troy Batchelor i Tai Woffinden. Zakumplowałem się z Troyem. Australijczyk udzielił mi wielu cennych rad. Wiem, że daję odpocząć zawodnikom z podstawowego składu, bo nic tak nie podnosi morale jak dobra jazda rezerwowych. Marzę o tytule mistrza Premier League, bo wtedy odczułbym satysfakcję, że tysiące mil i zarwane noce nie poszły na marne. O tytule w Elite League nie śmiem nawet marzyć…” – kończy Steve.

 

Rosco zarzeka się, że nie będzie nakładał presji na młodego Nathana Greavesa, bo to wciąż młody uczeń. Taka postawa Rossitera skłania do myślenia Worralla. Skoro boss nie ma oczekiwań wobec Nathana, to drugi rezerwowy ma rządzić i dzielić i przywozić hektar punktów dla Rudzików. 3 kwietnia Steve zdobył 5 oczek w przerwanym po 10 wyścigach meczu z Coventry Bees (26-36). 9 maja pałający żądzą rewanżu Rossiter oniemiał ze szczęścia. Rudziki wygrały na wyjeździe z Pszczołami 49-41, a ojcem zwycięstwa był Steve Worrall (12+bonus). 18 sierpnia Worrall zgromadził 7 oczek + bonus w przegranym meczu na Brandon Stadium (40-53). Z kolei czwarta potyczka pomiędzy Coventry a Swindon była koncertem ekipy Aluna Rossitera. 8 września Rudziki rozbiły Pszczoły 60-31. Steve Worrall przywiózł 10 oczek + 2 bonusy i Rosco nie ma nic przeciwko temu, aby zapracowany jegomość z St Helens powtórzył ten wynik 29 września na torze Pszczół…

 

Vaclav Milik odkryciem fazy play-off?

 

Rosco pragnąłby awansu Rudzików do finału i zderzenia z Gwiazdami z King’s Lynn. Alun ma prawdziwego asa na tor przy Saddlebow Road: Troya Batchelora. Australijczyk potwierdza opinię, że Norfolk Arena został „uszyty” z myślą o kangurach. W czwartek, 25 września 2014 roku podczas prestiżowych zawodów Elite League Riders’ Championship Troy wręcz fruwał 5 cali nad torem! „Musiałem zdjąć z siebie pajęczynę. Mam mało startów w tej fazie sezonu. Owszem, wystartowałem w czeskiej lidze i było przecudnie, ale potrzebowałem walki ramię w ramię z trudniejszymi przeciwnikami. W King’s Lynn nie awansowałem bezpośrednio do finału, musiałem przebijać się przez baraż, a więc wszystko potoczyło się wedle wymarzonego scenariusza. W barażu byłem szybszy od Magica Janowskiego, a w finale Doyle i Zagar mogli tylko pomarzyć o schwytaniu kangura!” – śmieje się Troy, który nie mógł zbyt długo świętować, bo w piątkowy poranek czekał go lot do Sztokholmu. Fenomenalny australijski luz. Deskorolka, kaptur na głowie i zabawa podczas przemieszczania się po korytarzach przepięknego stadionu Friends Arena w Sztokholmie. Szwedzi mieli niezły ubaw, bo mierzyli czas Troyowi podczas zwariowanych przejażdżek na deskorolce… „Femma femma komma femma” – poinformował szwedzki baryton, a na twarzy Troya zagościł uśmiech.

 

Na Norfolk Arena podczas ELRC ósme miejsce z ośmioma punktami zajął Czech Vaclav Milik. To godny wynik młodego żużlowca z Pardubic. W sobotni wieczór Vaclav dorzucił przepiękny skalp: złoty medal indywidualnych mistrzostw Europy juniorów w Rybniku. Matt Ford cieszy się, że Czech nie odczuwa żadnych dolegliwości, choć po ligowym meczu z Eastbourne Eagles, promotor Poole Pirates był pełen obaw o zdrowie Milika. Z Vaclava będą ludzie. Starty na Wyspach są trampoliną do sukcesu dla zdolnego Czecha. Co prawda jeszcze nie skacze cordoba backflip i rock solid, ale wszystko przyjdzie z czasem. Neil Middleditch po cichu bardzo liczy na solidną zdobycz punktową Milika w fazie play-off. Maciej Janowski nie zawodzi, ściga się jak na kapitana Piratów przystało. Drugie miejsce w Elite League Riders’ Championship ma swoją wymowę. Przy absencji kontuzjowanego Josha Grajczonka, ważną rolę do odegrania mają dwaj „goście”: Craig Cook i Danny King. Cook powinien błysnąć, bo jego Monarchowie są naładowani pozytywną energią po sobotnim awansie do finału play-off Premier League, a były gwiazdor Birmingham Brummies, Danny King, doskonale zna zakamarki Norfolk Arena. 5 czerwca 2014 roku Brummies przegrali na Saddlebow Road 32-60, ale King pojechał jak prawdziwy król i zainkasował 13 punktów, a zatem Middlo odrobił zadanie domowe i wie co czyni angażując Daniela w tak arcyważnym pojedynku…

 

Scott Nicholls ma być sekretną bronią Gwiazd

 

Co prawda 16 kwietnia Hot Scott zdobył 7 oczek + bonus w wyjazdowym meczu Belle Vue Aces na Norfolk Arena, ale siedmiokrotny mistrz Wielkiej Brytanii lubi tor, na którym motocykle warczą od 1965 roku… Tej opinii nie podważa nawet dorobek Nichollsa z meczu rozegranego 18 czerwca 2014 roku: 5 punktów + bonus. Jednak sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej kiedy Scott ściga się dla Gwiazd jako gość: 7 punktów i 3 bonusy w meczu: King’s Lynn Stars – Lakeside Hammers (16 września). Co więcej, Scott doskonale rozumie się z Nicklasem Porsingiem. Szósty wyścig meczu z Młotami, a na mecie kolejność była następująca: Porsing, Nicholls, King, Watt. I pomyśleć, że Scott Karl Nicholls debiutował 20 lat temu w barwach Peterborough Panthers na torze Long Eaton… 29 czerwca 1994 roku. Scott jest nieludzko zapracowany. Double-header rozegrany 22 września to jakby nie patrzeć spory wysiłek: 10 wyścigów. W czwartek zawody ligowe w Rzeszowie, a w piątek 26 września Scott jeździł dla Wolverhampton Wolves (8 oczek). Nie ma chwili wytchnienia dla 36-latka…

 

Cichutko o Garym Havelocku i jego Pszczołach

 

Stuart „Robbo” Robson imponował formą podczas piątkowego starcia Coventry z Wolverhampton Wolves (15 punktów + 2 bonusy). Do składu wraca Kyle Howarth, piekielnie groźny będzie Jason Garrity, a Chris Harris i Hans Andersen zapowiadają walkę do utraty tchu o najcenniejsze drużynowe trofeum na Wyspach. Ponoć wielu fanów Pszczół już zarezerwowało bilety na wyjazd autokarami do Swindon. Ta przyjemność kosztuje 14 funtów. Zbiórka 6 października o godz. 16.00 pod stadionem Brandon, słoik z miodem nie jest wymagany, bo o to zatroszczy się promotor Mick Horton… W Coventry marzą o dziewiątym tytule drużynowego mistrza. Mistrz Elite League zostanie wyłoniony 15 października (o ile pozwoli na to aura). Kenneth Hansen, zawodnik Pszczół,  wolałby, aby rewanż w finale play-off przypadł na 19 października, bo wówczas Duńczyk będzie obchodził 27 urodziny… Jedno jest pewne: w play-off nie zabraknie wielkich emocji!                                             

Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze