Poniedziałek Piątkowskiego i powrót króla. Jagiellonia pokonała Podbeskidzie

Piłka nożna
Poniedziałek Piątkowskiego i powrót króla. Jagiellonia pokonała Podbeskidzie
fot. PAP

W spotkaniu kończącym dziesiątą kolejkę T-Mobile Ekstraklasy Jagiellonia Białystok wygrała 4:2 z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Obie części meczu miały odmienny przebieg: po pierwszej gospodarze prowadzili 3:0, w drugiej zdecydowaną przewagę mieli goście. O swych strzeleckich umiejętnościach przypomniał król strzelców ekstraklasy z sezonu 2012/13 Robert Demjan.

W poprzednich pięciu spotkaniach, które obie ekipy rozegrały w dwóch ostatnich sezonach, padło aż 15 bramek. Średnia 3 gole na mecz znakomita, tyle zresztą trafień obejrzeli kibice w poprzedniej konfrontacji obu drużyn, gdy 1 maja Podbeskidzie ograło na własnym boisku Jagiellonię 2:1. Już pierwsze minuty spotkania w Białymstoku wskazywały, że obie strony będą chciały podtrzymać bramkową tradycję...

 

Poniedziałek Piątkowskiego


Spotkanie dobrze zaczęli Górale, jednak Bartłomiej Drągowski nie dał się zaskoczyć gdy uderzył z dystansu Adam Pazio, ani gdy strzałem głową popisał się Damian Chmiel. Ofensywne zapędy piłkarzy Podbeskidzia przerwała zabójcza kontra gospodarzy.  Patryk Tuszyński efektownie zagrał w polu karnym do Przemysława Mystkowskiego, a szesnastoletni pomocnik po profesorsku wyłożył piłkę Mateuszowi Piątkowskiemu. Najskuteczniejszy napastnik obecnego sezonu mógł w tej sytuacji jedynie umieścić piłkę w siatce rywali i w 12. minucie piłkarze Jagiellonii cieszyli się ze zdobycia pierwszej bramki.



Trzy minuty później Przemysław Mystkowski znów zaskoczył wszystkich, a w szczególności obrońców Podbeskidzia znakomitym prostopadłym podaniem. Tym razem jego adresatem był wychodzący na czystą pozycję Maciej Gajos, który przelobował bramkarza gości. Kwadrans gry i dwubramkowa zaliczka podopiecznych Michała Probierza! A nie było to jeszcze ostatnie słowo piłkarzy Jagiellonii w tej części gry.

 

jag

 Maciej Gajos - 2:0 dla Jagiellonii. / fot. PAP

 

W 39 minucie meczu, po rzucie rożnym i ogromnym zamieszaniu w polu karnym Podbeskidzia, gospodarze po raz trzeci znaleźli drogę do bramki rywali. Znów w roli głównej wystąpił Mateusz Piątkowski, a role statystów ponownie odegrali obrońcy drużyny przyjezdnej.

 

Powrót króla


Górale próbowali jak najszybciej otrząsnąć się po trzech nokautujących ciosach gospodarzy. Szansę na zmniejszenie dystansu mieli jeszcze przed przerwą. Adam Pazio strzałem zza pola karnego trafił w słupek, piłka odbiła się od pleców Bartłomieja Drągowskiego, ponownie trafiła w słupek, by wreszcie wylądować w rękach bramkarza Jagiellonii.


Od pierwszych minut drugiej części gry piłkarze Podbeskidzia dążyli do zmiany niekorzystnego rezultatu. Doskonałej sytuacji nie wykorzystał Pavol Stano, chwilę później z dystansu uderzał Damian Chmiel. Wreszcie w 52 minucie gry Robert Demjan, który zmienił w przerwie Adama Pazio, zameldował swą obecność na placu gry. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego obrońcy Jagiellonii wybili piłkę wprost pod nogi słowackiego napastnika, a ten huknął z okolicy dziesiątego metra i piłka ugrzęzła w siatce bramki strzeżonej przez Bartłomieja Drągowskiego. Był to pierwszy gol króla strzelców ekstraklasy z sezonu 2012/13 po powrocie na boiska polskiej ligi. Pierwszy, ale nie ostatni...


W 70. minucie pozostający w natarciu na bramkę rywali Górale przeprowadzili kolejną akcję, a Robert Demjan miał dużo czasu i miejsca na oddanie mocnego, precyzyjnego strzału zza pola karnego. Bartłomiej Drągowski znów bez szans i już tylko jedna bramka zaliczki gospodarzy...

 

jag3

Richard Zajac nie miał dziś najlepszego dnia... / fot. PAP


W ostatnich minutach spotkania dwie okazje na podwyższenie rezultatu miał Patryk Tuszyński, ale przy pierwszej z nich padł w polu karnym Podbeskidzia, a w drugiej przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Więcej szczęścia miał Nika Dzalamidze, który otrzymał podanie od interweniującego poza polem karnym Richarda Zajaca. Pomocnik Jagiellonii wykorzystał koszmarny błąd nieudolnego naśladowcy Manuela Neuera, pakując piłkę do pustej bramki rywali.

 

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:2 (3:0)

 

Jagiellonia Białystok: Bartłomiej Drągowski - Martin Baran, Michał Pazdan, Sebastian Madera, Marek Wasiluk - Rafał Grzyb (62. Przemysław Frankowski), Maciej Gajos - Przemysław Mystkowski (55. Taras Romanczuk), Jan Pawłowski (81. Nika Dżalamidze), Patryk Tuszyński - Mateusz Piątkowski.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Richard Zajac - Tomasz Górkiewicz, Dariusz Pietrasiak, Pavol Stano, Adam Pazio (46. Piotr Tomasik) - Marek Sokołowski (71. Piotr Malinowski), Maciej Iwański, Anton Sloboda, Sylwester Patejuk (46. Robert Demjan) - Damian Chmiel, Maciej Korzym.

 

Bramki: 1:0 Mateusz Piątkowski (12), 2:0 Maciej Gajos (15), 3:0 Mateusz Piątkowski (39), 3:1 Robert Demjan (52), 3:2 Robert Demjan (70), 4:2 Nika Dżalamidze (87).

 

Żółte kartki: Patryk Tuszyński, Nika Dżalamidze (Jagiellonia) - Adam Pazio, Anton Sloboda (Podbeskidzie).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 5 775.

 

Po meczu powiedzieli:

 

Leszek Ojrzyński (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała):

 

Gratulacje dla gospodarzy, dzisiaj niezły prezent sprawiliśmy Michałowi Probierzowi, bo na pewno się cieszy - miał imieniny. Na pewno plan był inny, ale piłka jest brutalną grą i dzisiaj się o tym przekonaliśmy. Gdybyśmy wzięli wszystkie sytuacje z tego meczu, to byśmy mieli o wiele więcej. W pierwszej połowie zostaliśmy wypunktowani, już nie będę mówił kto, co i jak. Ale powiedzieliśmy sobie w szatni, że jeszcze piłka jest w grze i nie takie mecze, i nie na takim poziomie, można - historia zna takie przykłady - odwrócić. Byliśmy naprawdę bardzo blisko, w drugiej połowie byliśmy w polu karnym przeciwnika ponad 20 razy, gdy Jagiellonia w naszym - może ze trzy. Mieliśmy swoje sytuacje i mogliśmy doprowadzić do remisu. Ale zdobyliśmy sobie bramkę, bo tak trzeba to nazwać. Kolejny mecz przegraliśmy, choć mogliśmy osiągnąć o wiele więcej. Miny mamy nie za dobre, a mogliśmy ten mecz zapamiętać do końca życia.

 

Michał Probierz (trener Jagiellonii Białystok):

 

Na pewno pierwsza połowa ułożyła się dla nas bardzo dobrze, zdobyliśmy trzy bramki. Ale tego się obawiałem, że jakiś stały fragment gry sprawi, że mecz zrobi się bardzo nerwowy. I tak się stało. Przypomniał mi się od razu mecz z Koroną u siebie (w maju tego roku, zakończony remisem 4:4, Jagiellonia prowadziła 3:0 i 4:1), dlatego było ważne, żebyśmy w końcówce potrafili grę uporządkować. Druga bramka Podbeskidzia w ogóle zmieniła oblicze meczu, za bardzo wycofaliśmy się. Najważniejsze, że wygraliśmy, teraz przygotowujemy się do kolejnej podróży, w czwartek jedziemy do Krakowa, a zakończymy ten etap przerwą na reprezentację. Zawodnikom należy się trochę wypoczynku.

Robert Murawski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze