Aguero razy cztery i festiwal jedenastek w hicie na Etihad

Piłka nożna
Aguero razy cztery i festiwal jedenastek w hicie na Etihad
fot. PAP

Po zeszłosezonowym blamażu Spurs mieli nadzieje na powalczenie z lwem w jego fortecy. Londyńczycy musieli jednak obejść się smakiem, bo po stronie gospodarzy był niesamowity Sergio Aguero. Po szalonym spotkaniu mistrz Anglii rozbił Tottenham 4:1.

Świetne widowisko mieli okazję obejrzeć widzowie zgromadzeni dzisiaj wczesnym popołudniem na Etihad Stadium. Możemy być dalecy od stwierdzenia, że Tottenham radzi sobie dobrze z zespołem mistrza Anglii - ostatnie dwa spotkania to bilans 1-11. Trener Pocchettino zaapelował przed meczem do podopiecznych, aby zostawili kiepskie wspomnienia w szatni i powalczyli na Etihad o pełną pulę.

Trzy kwadranse na rollercoasterze

 

Tempo spotkania było świetne od samego początku. Już w 8. minucie pierwszą "setkę" miał Ryan Mason, chwilę później poprawiał Eriksen - bezskutecznie. Pięć minut później zobaczyliśmy pierwszą bramkę - niezawodny Sergio Aguero przymierzył i precyzyjnie zapakował piłkę do siatki Llorisa.

Zły prognostyk dla Spurs? Nic z tych rzeczy. Ubrani na czarno goście odpowiedzieli już minutę później. Po nieodpowiedzialnej stracie Fernando bezbłędnie kontrę do prawego skrzydła rozprowadził Roberto Soldado, a Eriksen wpakował piłkę do siatki po nodze interweniującego Joe Harta. 1:1.

18. minuta i kolejny zwrot akcji. Szarżę w pole karne gości przeprowadził Frank Lampard, był popychany przez Erika Lamelę i sędzia wskazał na wapno. Fakt faktem, jedenastka była kontrowersyjna, bo… gramy w Anglii. Aguero zmylił Llorisa i skierował piłkę w przeciwległy róg bramki. 2:1.

28. minuta była pechowa dla Lamparda. Anglik po starciu w środkowej strefie musiał opuścić boisko, został zastąpiony przez Fernandinho. Gospodarze zgodnie z planem przejęli inicjatywę, co zaowocowało kolejną jedenastką. Tym razem była już ewidentna - spóźniony w swoim polu karnym był Younes Kaboul. Szansę na hattricka w niespełna 20 minut miał więc były napastnik Atletico, jednak tym razem się pomylił. Aguero strzelił jakby od niechcenia w środek bramki i piłkę odbił golkiper Spurs. Argentyńczyk miał jeszcze szansę na dobitkę z powietrza, jednak skiksował.

Tempo aż do końca połówki było szalone i kolejne okazje na zmianę wyniku mieli Aguero i Mason, jednak ten nie uległ już zmianie i Tottenham schodził do szatni z jednobramkowym deficytem.

 

Cztery jedenastki

Po wznowieniu gry na boisku nadal trwała jazda bez trzymanki i akcja za akcję. W 62. minucie zobaczyliśmy kolejną jedenastkę - tym razem na granicy pola karnego gospodarzy przewracał się Roberto Soldado. Sam poszkodowany chciał wymierzyć sprawiedliwość, jednak bez problemu wyczuł go Joe Hart.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Co nie udało się Aguero w pierwszej połowie, dokonał w drugiej. Z prawej strony w kierunku bramki schodził Jesus Navas, a zupełnie nieodpowiedzialnie zachował się Federico Fazio, który powalił nachodzącego na wstrzeloną piłkę Aguero. Stoper wyleciał po tym przewinieniu z boiska. Kolejna, już czwarta jedenastka i hattrick Argentyńczyka. 3:1.

 

Jest to pierwsze od 2000 roku spotkanie najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii, kiedy w meczu zostały podyktowane cztery jedenastki. Wtedy to Bradford mierzyło się z Derby, zaś spotkanie po horrorze zakończyło się 4:4. Trzy rzuty karne zostały wówczas wykorzystane.

 

Aguero występuje solo

Ze Spurs wyraźnie zeszło powietrze - w dziesiątkę mieli oni niewielkie szanse powalczyć o odwrócenie losów meczu na tak trudnym terenie. Gwóźdź do trumny gości wbił… Sergio Aguero. Cztery gole supersnajpera City dało gospodarzom pewne trzy punkty. Zaś samo spotkanie poprzez mordercze tempo zdecydowanie obroniło miano hitu kolejki.

Manchester City - Tottenham Hotspur 4:1 (2:1)
Sergio Aguero 13', 20' k, 68' k, 75' - Christian Eriksen 15'

Hubert Chmielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze