Pindera: Gołowkin znów straszy

Pindera: Gołowkin znów straszy
fot. PAP

Tym razem jego ofiarą padł w kalifornijskim Carson doświadczony Meksykanin Marco Antonio Rubio. Jego walka ze współczesnym Tysonem trwała niespełna dwie rundy. Giennadij Gołowkin znokautował go lewym, bitym z góry w czoło.

„Morderca z twarzą dziecka”, „Maszyna do zabijania”, „Potwór”, to jedne z licznych określeń króla wagi średniej, 32. letniego króla nokautu z Kazachstanu. Gołowkin nie wygląda na siłacza. Szczupły, średniego wzrostu, zawsze uśmiechnięty. Ale od pierwszego gongu przypomina młodego Mike’a Tysona, bo tak samo jak on dąży bezwzględnie do zakończenia walki. - Ludzie kochają nokauty, więc robię wszystko, by dać im dramatyczne widowisko – mówi były mistrz świata amatorskiego boksu, srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Atenach (2004).


Kiedy swego czasu jego amerykański trener Abel Sanchez twierdził, że Kazach na sparingach uderza jak pięściarz wagi ciężkiej sądzono, że przesadza. Ale nieprzerwana seria nokautów, które Gołowkin funduje rywalom od 2008 roku nie pozostawia nikomu złudzeń z kim mają do czynienia. Rubio jest jego kolejną osiemnastą ofiarą  w sumie znokautował już 28 przeciwników w 31 wygranych walkach). Tym samym Żenia zrównał się z dotychczasowym rekordzistą, legendarnym Wilfredo Gomezem.

 

Ciężki nokaut.

 

Po siedemnaście nokautów z rzędu mieli na swym koncie nie mniej znani Roberto Duran, kiedy królował w wadze lekkiej i Prince Naseem Hamed, przed laty czempion wagi piórkowej.

Rubio obiecywał, że postawi się Gołowkinowi i dotrzymał słowa. Meksykański twardziel w pierwszym starciu przyjął kilka bomb, ale się nie wystraszył i odpowiedział swoimi, a przecież też potrafi nokautować. W drugim starciu został zraniony prawym z dołu i oczywiście próbował oddać, czym tylko rozsierdził króla wagi średniej. Ten raz jeszcze zaatakował bez pardonu i wystrzelił jak z armaty lewym z góry, który spadł na czoło Rubio. To było jak rażenie piorunem. Meksykanin padł na matę, a Jack Reiss po krótkim liczeniu przerwał walkę. Rubio twierdzi, że zbyt wcześnie i chyba ma trochę racji. Ale nie powinien mieć wątpliwości, co byłoby dalej: ciężki nokaut.

 

Złamać fizycznie i psychicznie


Meksykanin wcześniej stracił na wadze pas interim organizacji WBC, 100 tysięcy dolarów z gaży wynoszącej 450 tysięcy, tylko dlatego, że nie uzyskał wymaganego limitu kategorii średniej. Zabrakło mu dwa funty. Gołowkin otrzyma 900 tysięcy USD i teraz będzie już chyba zgarniał za swoje krótkie widowiska milionowe honoraria. Nikt tak dziś nie straszy na zawodowych ringach jak on, a za takie widowiska trzeba słono płacić.

Kto następny? Za wcześnie jeszcze na nazwiska, ale kandydatów w wadze średniej chyba już nie ma. Może więc czas zmierzyć z którymś z mistrzów wyższej kategorii. Najlepszy z nich, Andre Ward, nie boi się siłaczy, więc kto wie, może on? Gołowkin jest już uznanym królem wagi średniej, a Jamajczyk Nicholas Walters ma wszystkie argumenty, by rządzić w piórkowej. Na razie jest niekwestionowanym mistrzem organizacji WBA, po tym jak zatrzymał w szóstym starciu Nonito Donaire. Niepokonany Walters jest duży, silny i wie jak zdominować najlepszego nawet rywala. W Carson przekonał się o tym Filipińczyk Donaire, do niedawna ścisła czołówka bokserskich mistrzów bez podziału na kategorie wagowe.

Walters nie dał mu szans, postawił bardzo twarde warunki, złamał fizycznie i psychicznie, a na koniec znokautował w szóstym starciu. Po ogłoszeniu werdyktu ucałował, podziękował i skomplementował. Tylko bić brawo.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze