Pindera: Olimpijczycy atakują

Sporty walki
Pindera: Olimpijczycy atakują
fot. PAP/EPA

Mistrzowie Igrzysk Olimpijskich nie dają o sobie zapomnieć. W miniony weekend za sprawą Aleksandra Powietkina i Luke’a Campbella. Rosjanin znokautował w Moskwie Carlosa Takama, a Anglik zrobił to na Wyspach Brytyjskich z Argentyńczykiem Danielem Brizuelą.

Powietkin jako amator wygrał wszystko, co było do wygrania. Mistrzostwa Europy i świata, sięgnął też po olimpijskie złoto w Atenach (2004). Wydawało się, że to on jako pierwszy dobierze się do skóry Witalijowi i Władymirowi Kliczce, ale tak się nie stało. Z pierwszym nie walczył, z drugim stanął w ringu dopiero za trzecim razem i przegrał wyraźnie na punkty, ale zdaje się, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Rozegrany w miniony piątek twardy bój z silnym jak tur Francuzem Carlosem Takamem zakończył efektownie w dziesiątej rundzie. Najpierw strzelił potężnym prawym sierpowym w szczękę rywala, a chwilę później wyprowadził lewy sierpowy, rzucając go na deski. Francuz leżał długo bez czucia, bo nokaut był brutalny.

Powietkin mówi, że teraz kilka miesięcy odpocznie, później stoczy jeszcze 2-3 walki i stanie do rewanżu z Kliczką wierząc, że będzie już do takiej konfrontacji gotowy.

Trudno powiedzieć, kiedy do wielkich wyzwań gotowy będzie leworęczny Luke Campbell, mistrz olimpijski z Londynu w wadze koguciej. Anglik wcześniej był mistrzem Europy i wicemistrzem świata w wadze koguciej, teraz na zawodowym ringu walczy w kategorii lekkiej. Ma 27 lat, dobre warunki fizyczne, zaledwie dziewięć wygranych walk na koncie i potencjał, który każe w nim widzieć czołowego profesjonała za dwa, trzy lata. A kto wie, może wcześniej?

Z Argentyńczykiem Danielem Brizuelą  nie pokazał wprawdzie nic wielkiego, ale zdominował go wyraźnie i skończył pojedynek w piątym starciu. Teraz zapewne przyjdzie mu się zmierzyć ze swoim kolegą Tommy Coylem, który na tej samej gali w Hull szybko rozprawił się z bojowym Michaelem Katsidisem. Australijczyk jeszcze kilka lat temu walczył o mistrzowskie pasy w tej kategorii z takimi asami jak Juan Manuel Marquez, ale liczne wojny wyraźnie osłabiły jego odporność. Trafiony w skroń lewym sierpowym został poddany przez sędziego już w drugiej rundzie. Coyle w starciu z Campbellem nie będzie jednak faworytem, ale jeśli faktycznie dojdzie do takiej walki, to emocje mamy gwarantowane.

Przed laty złoty medal olimpijski był gwarancją sukcesu na ringach zawodowych. Wystarczy przypomnieć sobie kariery Floyda Pattersona, Cassiusa Claya (Muhammad Ali), Joe Fraziera, George’a Foremana, braci Michaela i Leona Spinksów, Sugara Raya Leonarda, Raya Mercera, Lennoxa Lewisa i wielu, wielu innych. Evander Holyfield też prawdopodobnie miałby złoto w Los Angeles (1984), gdyby nie cios poniżej pasa, którym w półfinale znokautował rywala z Nowej Zelandii, a Mike Tyson, gdyby znalazł się w amerykańskiej drużynie na te igrzyska. Przegrał niestety finał krajowych kwalifikacji z Henry Tillmanem.

W Anglii oprócz Campbella mają jeszcze jednego mistrza olimpijskiego z Londynu (2012), który idzie przez zawodowe ringi jak burza. Anthony Joshua, bo o nim mowa, wcześniej czy później sięgnie po jeden z pasów w wadze ciężkiej, jestem o tym przekonany.

Mają też Johna DeGale’a - złotego medalistę z Pekinu (2008), który wciąż ma wielkie i uzasadnione ambicje na zawodowym ringu. Jego karierę zatrzymała nieco kontrowersyjna porażka dwa do remisu z  George Grovesem trzy lata temu, ale pamiętajmy, że ten kolejny angielski mańkut ma dopiero 28 lat i wszystko przed nim.    

Jedno jest pewne, mistrzowie olimpijscy atakują, tak jak za dawnych lat.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze