Dominik Furman sonduje piłkarskie dno

Kiedy niespełna rok temu odchodził do Tuluzy jako gwiazda Legii, wydawało się, że świat europejskiej piłki czeka na niego z otwartymi ramionami.
Dziś statystyki Dominika Furmana świadczą o tym, że się przeliczył. W ciągu dziewięciu miesięcy we Francji zagrał zaledwie 155 minut, w tym 38 w bieżącym sezonie. Zresztą sam piłkarz nie ukrywa, że sytuacja nie jest najlepsza.
Moja sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Nie gram, ale nie chcę nikomu niczego udowadniać. Chcę po prostu wyjść na boisko w oficjalnym meczu, zagrać, poczuć tę atmosferę. Chcę się podnieść, ale przyznaję, że jestem teraz na dnie. I tkwię w nim po same uszy. Dno. Masakra. A z tego dna się odbiję, zobaczycie - opowiada w rozmowie z "Super Expressem" były pomocnik Legii.
I wydaje się, że swoją sytuacje w klubie ocenia właściwie. Z wypowiedzi obecnego trenera wynika, że Alain Casanova nie widzi szans, aby Polak znalazł się w pierwszym składzie. A klub najchętniej pozbyłby się go. Więc raczej w Tuluzie, mimo że doszedł jak sam mówi do dna, Furman szans na odbicie nie ma.
Skoro nie w Tuluzie, to gdzie? Możliwy jest zarówno transfer do innego francuskiego klubu, zmiana ligi lub powrót do Polski. Mówi się o Osasunie ze względu na osobę Jana Urbana, który miałby wypożyczyć "Furmiego".
Chcę po prostu zacząć grać. Nie będę mówił, że polska liga jest zła, bo bym skłamał. Są fajne stadiony, przychodzą do niej coraz lepsi zawodnicy. A poza tym czasem warto zrobić jeden krok w tył, żeby postawić dwa do przodu - podsumowuje Dominik Furman.
Komentarze