Zaglądamy do garnków reprezentacji Polski! Szef kuchni zdradza sekrety

Piłka nożna
Zaglądamy do garnków reprezentacji Polski! Szef kuchni zdradza sekrety
fot. Polsat Sport

Od ośmiu lat pracuje w reprezentacji Polski, jako szef kuchni. Gotował dla setek piłkarzy, sześciu selekcjonerów i największych klubów na świecie. Tomasz Leśniak to człowiek, który dba o to, aby na zgrupowaniach biało-czerwonych było smacznie i zdrowo. Specjalnie dla Polsatu Sport zgodził się wpuścić naszą kamerę kuchennymi drzwiami do… swojej kuchni.

Sebastian Staszewski: Są w reprezentacji Polski piłkarze, których chętnie zatrudniłby Pan w swojej kuchni?

 

Tomasz Leśniak: Na pewno. Mam już na bufecie owsiankę, którą zaproponował mi jeden z zawodników! Niejednokrotnie wysyłam chłopakom zestawy receptur czy przepisy, bo oni chcą w domu gotować sami, albo przekazać tą wiedzę swoim partnerkom. Mam zresztą taki plan, na pewno go kiedyś zrealizuję, aby zabrać kilku do kuchni i zrobić razem jakiegoś steka.

 

Kapitan naszej kadry i jej największa gwiazda, czyli Robert Lewandowski, zwraca dużą uwagę na to, co na talerzu?

 

Robert, odkąd go pamiętam, był ukierunkowany na zdrowe odżywianie.

 

Tak, jak jego żona Anna.

 

Dokładnie. Zawsze dużo czasu spędzaliśmy rozmawiając na temat produktów. Jak gotuje? Co gotuje? Często wymienialiśmy nasze doświadczenia o jedzeniu, o zdrowym stylu odżywianie się.

 

Makaron to wśród piłkarzy podstawa?

 

Jest bardzo ważny, ale pomału zaczyna schodzić na drugi plan. W tej chwili wykorzystujemy wiele innych produktów: soczewicę, ciecierzycę, ryż, pęczak, kaszę. Podstawą są także warzywa i każdy posiłek powinien zaczynać się od zjedzenia porcji warzyw. W porze obiadowej poleca się, aby najpierw jeść warzywa surowe, na przykład sałatkę, i dopiero później uzupełniać potrzeby mięsem.

 

A co ze słodyczami? Sportowcy muszą uważać na wagę, ale łasuchów na pewno nie brakuje.

 

Łasuchów nie ma!

 

Na pewno są! Nie wierzę, że nie ma wielbicieli czekolady.

 

Jeśli chodzi o desery to najczęściej jedzonym jest ryż na mleku. Naprawdę pyszna rzecz. Oczywiście, że potrafię robić taki deser na tyle różnych sposobów, że nigdy nie jest taki sam. Raz dodam skórkę pomarańczy, innym razem zrobię to na mleku kokosowym, albo sojowym. To lekki, popularny wybór. Często wybieramy także szarlotkę: minimum ciasta, maksimum jabłek. Czekolady używamy tylko gorzkiej, wysokoprocentowej, twardej, kupowanej w pastylkach z cukierni.

 

Istnienie menu uniwersalne czy cały czas ono ewoluuje, zmienia się?

 

Wszystko zależy od kraju, do jakiego lecimy. Menu dopasowuję do możliwości kulturowych państwa, gdzie będziemy, bo trzeba korzystać z dostępnych dóbr. Lecąc do Abu Dabi usuwam z karty wszystkie produkty wieprzowe, bo wiem, że choć hotel je sprowadzi, to droga dostarczenia może być różna. Lecąc do Portugalii menu będzie ukierunkowane w stronę ryb. W Irlandii również mają świetne ryby, fantastyczną wołowinę i słynną jagnięcinę irlandzką.

 

Praca dla piłkarzy jest czymś trudniejszym? Od wielu lat szefuje Pan kuchni w krakowskim hotelu Sheraton, gdzie wielokrotnie gotował Pan dla gwiazd filmu, muzyki czy sztuki. Dbanie o podniebienia reprezentantów ma swoją szczególną specyfikę?

 

Zadanie jest podobne, choć przez lata współpracy z kadrą przede wszystkim nauczyłem się… robić kurczaka na sto sposobów! I czekam na kolejne. Pierwszy raz styczność z gotowaniem dla piłkarzy miałem chyba dziesięć lat temu, w 2004 roku, kiedy w Krakowie gościliśmy jakiś klub piłkarski. Później tych drużyn było coraz więcej i więcej…

 

Lista zespołów dla których Pan gotował jest imponującą: Real Madryt, Barcelona, Sevilla, Celtic Glasgow, Blackburn Rovers czy reprezentacja Stanów Zjednoczonych.

 

Dzięki temu z łatwością mogłem zacząć gotować dla reprezentacji. A odpowiadając na pytanie czy to duża różnica przygotowywać dania dla zawodników, a dla innych gwiazd, odpowiem, że nie! Przy klasie hotelu, w jakim pracuję, produkty dobiera się tak samo. Sprowadza się tylko jedzenie najwyższej jakości, świeże, produkty, które muszą być przetestowane, najlepiej naturalne. Jedno, co na pewno niezbędne jest przy współpracy z reprezentacją, to kreatywność. Czasami na obozie jesteśmy ponad tydzień, więc trzeba wprowadzać różnorodność, aby za każdym razem zachwycić.

 

Choć nie ma Pana na czołówkach gazet, a na konferencje prasowe już Pan nie chodzi, to mam wrażenie, że na Panu ciąży bardzo duża presja. Piłkarze często są marudni, więc trafić dokładnie w ich gusta, to zadanie karkołomne.

 

To bardzo odpowiedzialna funkcja. Odżywianie się jest niezwykle istotne, bo nie możemy go uniknąć. W obecnych czasach różne trendy żywieniowe wpływają na to, jakie jest nasze samopoczucie. Jestem w szoku, jak modne stało się gotowanie. To cieszy, bo dzięki temu moja praca nie idzie na marne. Zainteresowanie i świadomość są naprawdę bardzo dużo. Sami piłkarze przychodzą do mnie i wymieniają się swoimi spostrzeżeniami. Powiem więcej: czasami wymieniamy się przepisami!

 

A co z selekcjonerami? Pracował Pan z Pawłem Janasem, Leo Beenhakkerem, Stefanem Majewskim, Franciszkiem Smudą, Waldemarem Fornalikiem i obecnie z Adamem Nawałką. Zdarzały się czasami konflikty?

 

Nie. Zawsze, kiedy przychodzi nowy trener, siadamy i rozmawiamy o jedzeniu. To rodzaj odprawy. Selekcjonerzy to zazwyczaj profesjonaliści, którzy wiedzą co piłkarze mogą jeść, a czego nie. Zastrzeżeń jednak nigdy żadnych nie miałem, nikt się nie skarżył i do kuchni nikt mi się nie pchał!

 

Już w piątek reprezentacja Polski zagra z Gruzją. Wiem, że od kilku tygodni intensywnie rozmawiasz z Tbilisi na temat menu dla zawodników.

 

Starałem się bazować na bardzo naturalnych, prostych produktach. Nie chciałem niczego komplikować. Lecąc na Wschód jesteśmy trochę ograniczeni, nawet podstawowymi produktami. Problemem jest na przykład z cielęciną.

 

Wyjątkową rozmowę z szefem kuchni reprezentacji Polski Tomaszem Leśniakiem zobacz w materiale wideo.

Sebastian Staszewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze