Król jest (na razie) nagi. Męczarnie LeBrona w Cleveland

Koszykówka
Król jest (na razie) nagi. Męczarnie LeBrona w Cleveland
fot: PAP/EPA

- Przegraliśmy cztery kolejne mecze, czyli wniosek jest prosty: gram fatalnie – mówi LeBron „King” James, składając samokrytykę po kolejnym fatalnym występie Cleveland Cavaliers. Król jest, przynajmniej na razie, nagi. LeBron bierze na siebie całą odpowiedzialność, ale prawda nie jest taka prosta. Że James potrafi grać o wiele lepiej, to wiemy; pytanie, czy potrafią także Cavaliers?

Przed sezonem Claveland Cavaliers byli pewniakiem bukmacherów w Las Vegas na udział w finałach NBA; dla niektórych także pewniakiem do tytułu. LeBron James, który praktycznie złożył zespół według swojego uznania (włącznie z zaakceptowanym przez niego wcześniej trenerem Blattem) mówił publicznie, że „zespół potrzebuje czasu, może roku lub dwóch na naprawdę dobrą grę”. Prywatnie wszyscy wiedzieli, że temat inny niż finały NBA zbywał machnięciem ręki.

- Jesteśmy delikatnym, wrażliwym zespołem. Jako lider muszę spojrzeć krytycznie najpierw na siebie, a później na innych. Oni przecież biorą ze mnie przykład – mówi LeBron. I tu się zaczyna problem, bo według solidnych źródeł w Cleveland, ten, który miał być przyszłością Cavaliers zanim pojawił się tam LeBron, wcale niekoniecznie chce słuchać wskazówek „Króla”.

Kyrie Irving, jeden z największych talentów NBA ostatnich lat, MVP reprezentacji USA na ostatnich mistrzostwach świata, nie jest przekonany, że liderowanie należy się Jamesowi niejako z urzędu. Na razie przykład nie idzie z góry. W ostatnich czterech spotkaniach, James zdobywał przeciętnie 18 punktów, 5 zbiórek, 7 asyst – dobrze na przeciętniaka,  słabo jak na czterokrotnego MVP ligi.

Po przegranym na własnym parkiecie meczu z Toronto Raptors (Cavs prowadzili już 18 punktami, żeby kompromitująco przegrać 93:110), Irving chwalił rywali, ale w jego słowach łatrwo było wychwycić drugie dno. - Tak gra najlepszy zespół na Wschodzie. To prawdziwa drużyna, grają razem i wygrywają.

Irving nie mówi wprost tego, co wszyscy i tak widzą – że złożona przez Jamesa drużyna to piątka graczy, którzy na razie nie rozumieją się w ofensywie, mają 15-minutowe przestoje w defensywie, i nie mają nikogo na ławce rezerwowych. Statystyka jest brutalna. Tylko w ostatnich dwóch spotkaniach, przeciwko Raptors i Waszyngton Wizards, ławka rezerwowych przegrała w rezerwami rywali 28 do 91.

W najnowszym, bardzo cenionym rankingu drużyn NBA przygotowywanym przez ESPN, Cavaliers są dopiero na piętnastym miejscu wśród 30 drużyn najlepszej koszykarskiej ligi świata. To i tak dobrze, bo w rankingu uwzględniającym skuteczność gry w defensywie, Cavaliers są czwarci od końca -  na 26 miejscu. Nigdy w histori, zespół spoza pierwszej 18 rankingu (Los Angels Lakers w 2001 roku) nie wygrał finałów.

Jest dopiero początek sezonu, niczego nie wygrywa się w listopadzie, ale frustrację LeBrona słuchać (i widać) już dzisiaj. - Może być jeszcze gorzej niż jest teraz, więcej przeciwności i problemów. Trzeba być na to przygotowanym. Czy zagramy w finałach? Nie wiem. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale z mojej perspektywy nie jest jeszcze tak źle.

Może być jeszcze gorzej? W Cleveland kibice nawet nie chcą wiedzieć, co James może mieć na myśli.

Przemek Garczarczyk (Chicago), Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze