Mielewski: Nadmorska bryza orzeźwia PlusLigę

Siatkówka
Mielewski: Nadmorska bryza orzeźwia PlusLigę
fot. PAP

Już tylko jeden zespół nie przegrał meczu w siatkarskiej PlusLidze. To PGE Skra Bełchatów. W niedzielę pierwszy raz w sezonie gorycz porażki przełknęli wicemistrzowie Polski z Rzeszowa. Wszystko za sprawą nowego paliwa zastosowanego w drużynie Lotosu Trefl Gdańsk.

Pozytywna weryfikacja trwa…

Za nami 11 kolejek sezonu. Zespoły nie rozegrały zatem nawet połowy spotkań w rundzie zasadniczej. Wiele się może zmienić. Nie ulega jednak wątpliwości, że zespół Andreii Anastasiego staje się rewelacją rozgrywek. Gdańszczanie rozpoczęli kapitalnie. Wygrali osiem spotkań z rzędu, ale sam czekałem na prawdziwą weryfikację, czyli mecze ze Skrą i Resovią. Bez owijania w bawełnę. Nie dawałem Gdańszczanom większych szans w tych konfrontacjach. Jadąc przed tygodniem do Bełchatowa spodziewałem się szybkiego zwycięstwa Mistrzów Polski. Po 2 setach wygranych przez chłopców Falaski byłem wręcz przekonany, że to na razie za wysokie progi dla Lotosu. Myliłem się. Okazało się, że siatkarze z Gdańska stworzyli drużynę z charakterem. Oczywiście duży w tym udział Andreii Anastasiego. Włoch jako klubowy szkoleniowiec nie przypomina tego, którego znamy z prowadzenia polskiej reprezentacji. Z szalejącego przy linii bocznej tyrana , przeistoczył się w "dobrego wujka" wybaczającego nawet największe błędy swoich podopiecznych. Taki widocznie jest pomysł na Lotos. Po wywalczeniu punktu na boisku mistrza Polski, zwycięstwo nad Resovią już mnie tak nie zaskoczyło. Gdańsk pokazał, że jest naprawdę mocny.
 
Lotos to zespół ludzi, którzy mają wiele do udowodnienia…
 
Siatkarze, którymi dysponuje Anastasii potrafią grać na wysokim poziomie. W poprzednich latach większość z nich straciła jednak pewność siebie. Z Piotra Gacka Zrezygnowała Zaksa, a Piotrek w obecnych rozgrywkach jest jednym z najlepszych libero ligi. Sebastian Schwarz nie był rozchwytywany na rynku transferowym. Po trzech latach spędzonych we włoskiej Serie A musiał wrócić do słabej ligi niemieckiej. Dobrze zdaje sobie sprawę, że kontrakt w PlusLidze poparty dobrą grą jest dla niego olbrzymią szansą na spokojny byt w kolejnych latach. To widać. Niemiec w każdym meczu daje z siebie "maksa".

Kolejnym siatkarzem, który mocno cierpiał w ostatnich latach jest Wojciech Grzyb. Cierpiał bo przed każdym meczem nie wiedział czy wyląduje za bandami reklamowymi czy w kwadracie dla rezerwowych. Jako zawodnik Asseco Resovii nie przekonał do siebie trenera Andrzeja Kowala. Wydawało się nawet, że to już zmierzch kariery wicemistrza Świata z 2006 roku. Okazuje się, że z odpowiednią motywacją i sporym zaufaniem może grac w czołowej drużynie ligi.

Mikę zbudował Antiga

Przypadek Mateusza Miki jest trochę inny. Tez nie miał łatwego życia w klubowej siatkówce. Młodemu zawodnikowi nikt nie dał prawdziwej szansy. Jako nastolatek trafił do Resovii podpisując pięcioletni kontrakt. Trzy lata praktycznie stracił, choć wszyscy powtarzali, że to talent na miarę światową. Wyszkolony w centralnym ośrodku sportu w Spale, mierzący 207 cm wzrostu, posiadający naturalną umiejętność przyjmowania zagrywki. Tak to był skarb.


W Rzeszowie prawdziwej szansy nie dostał, choć przecież w międzyczasie trafił nawet do reprezentacji zdobywając w 2011 roku medal mistrzostw Europy. Resovia wypożyczyła Mateusza. Najpierw do Gdańska, a następnie francuskiego Montpellier, by ostatecznie kompletnie zrezygnować z usług jednego z największych talentów ostatnich lat. Na szczęście we Francji trenował go Philipe Blain, który został także drugim trenerem narodowej reprezentacji. Mateusz wrócił do kadry. Stephen Antiga obdarzył go zaufaniem i sprawił, że skromny chłopak z Kęt ponownie uwierzył w siebie. Swoją drogą czasami najzwyczajniej wkurza mnie, że obcokrajowcy maja w Polsce łatwiej niż Polacy. Mika nie otrzymał w Rzeszowie tyle wsparcia i zaufania ile obecnie otrzymuje 22. letni Nikolay Penchev. To jednak temat na inną okazję. Przypadek Mateusza nie jest bowiem odosobniony.

Lotos czy Jastrzębski?
 
To najlepsza wiadomość dla Plusligi. W meczu 12 kolejki Jastrzębski Wegiel podejmie Lotos Trefl Gdańsk. I tak naprawdę ciężko wskazać faworyta. Dawno żadna drużyna spoza wielkiej czwórki nie wywołała takiego zamieszania. To wspaniałe orzeźwienie naszych rozgrywek. Jeśli Gdańszczanie wygrają z pomarańczowymi staną się realnym kandydatem do pierwszej czwórki na koniec sezonu zasadniczego. Chcieliśmy ciekawą lige… to ją mamy. Chłopaki z Gdańska… Róbcie swoje.
 
26.11.2014: Jastrzębski Wegiel – Lotos Trefl Gdańsk (Transmisja -  Polsat Sport, godzina 20.30)

Jerzy Mielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze