Sokół Ostróda kontra Lechia: kto zarobi, a kogo przechytrzą?

Piłka nożna

Paweł Dawidowicz odszedł do Lechii Gdańsk trzy lata temu. Sokół Ostróda do tej pory czeka na pieniądze z tego tytułu. Duży kłóci się z małym, a taka sprawa zawsze bulwersuje.

Lechia Gdańsk to przy Sokole Ostróda potentat. Klub z ekstraklasy, który miał walczyć w tym sezonie o mistrzostwo Polski, a tymczasem jest nisko w tabeli, z przewagą ledwie kilku punktów nad strefą spadkową.

 

Paweł Dawidowicz to jeden z najzdolniejszych graczy młodego pokolenia. Taką markę zdołał sobie wyrobić grając przez niespełna dwa sezony w ekstraklasie, w Lechii Gdańsk. Nie byłoby jego transferu do Benfiki Lizbona, gdyby ktoś w Trójmieście nie dał mu szansy. Chwała gdańskiemu klubowi za wypatrzenie zdolnego zawodnika daleko od największych stadionów, chwała za odwagę w stawianiu na młodego gracza. Chwała Sokołowi Ostróda za to, że Dawidowicza wyszkolił i puścił w szeroki świat w 2011 roku.

 

Prezes Sokoła: Zapis jest jednoznaczny

 

Mogło tej sprawy nie być, bo Lechia mogła trzy lata temu zapłacić żądaną przez Sokoła cenę i mieć kłopot z głowy. Trzy lata temu klub z Ostródy był w dramatycznej sytuacji finansowej i kilkanaście tysięcy złotych za zdolnego juniora wydawało się zbawieniem. Zamiast tego poprzednie kierownictwo klubu z Gdańska wolało zdecydować się na zapis, według którego Sokół dostanie 15 procent "kwoty uzyskanej z transferu przez Lechię".

 

Prezes Sokoła Ostróda jest oburzony zachowaniem drugiej strony, bo, jak mówi, zapis w umowie sprzedaży Dawidowicza do Lechii jest jednoznaczny.

 

My mamy zapis bardzo prosty: dostaniemy 15 procent od kwoty uzyskanej przez klub sprzedający, czyli Lechię. Nam nie chciano ujawnić tej kwoty, zasłaniając się tajemnicą handlową. Po wielu rozmowach okazało się, że to są dwie transze po 750 tysięcy euro, czyli nam należy się 225 tysięcy euro i my tego, po prostu, żądamy.

 

Lechia: Prezes z Ostródy nie zna się na transferach

 

Po ostatnim piśmie Adama Mandziary, prokurenta w Lechii Gdańsk wiadomo, że gra będzie się toczyć o trzy słowa "uzyskane z transferu". Czy chodzi o kwotę, którą Lechia wynegocjowała od Benfiki Lizbona, czy może raczej, jak twierdzi Lechia, kwota którą gdański klub dostał po potrąceniu wszystkich opłat? Lechia twierdzi oczywiście, że chodzi o to drugie wyliczenie. W oświadczeniu prokurenta Lechii Adama Mandziary można przeczytać m.in.:

 

Zapis umowy mówi o konieczności zapłaty Ostródzie 15% od „kwoty uzyskanej z transferu przez Lechię”. Uzyskane pieniądze dla Klubu, to te, które do nas wpłyną, a nie kwota przed potrąceniami. A te są obowiązkowe i prezes Ostródy powinien je znać. To 5% opłaty dla PZPN (3%) i OZPN (2%), 5 % wynikające z mechanizmu solidarnościowego FIFA i 10% procent prowizji menadżerskich. Może łatwiej byłoby płacić każdemu, tyle ile sobie życzy, bez pilnowania koniecznych procedur i faktycznych wyliczeń, jednak naszym zdaniem byłoby to działaniem na szkodę klubu, jako Spółka Akcyjna nie możemy sobie na to pozwolić, bo poważnie traktujemy naszych akcjonariuszy i inwestorów. Do Świąt Bożego Narodzenia też jeszcze za daleko, żeby robić komuś takie prezenty… - mówi prokurent klubu z Gdańska Adam Mandziara.

 

Kolejne fakty coraz mocniej wskazują na to, że skoro strony nie mogą się dogadać, sprawę będzie musiał rozstrzygnąć sąd. Co ciekawe, taka interpretacja zapisu umownego po raz pierwszy pojawiła się w piśmie przesłanym do Ostródy 14 listopada. Wcześniej nikt z Lechii o tym nie wspominał. Skąd nagle  taka zmiana?

 

Prezes Sokoła: Lechia nie mówiła prawdy

 

Sokół Ostróda poddać się nie zamierza i wcale rozmów nie unika. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób się rozmawia. Jeżeli zaczyna się od tego, że klub zobowiązany do zapłaty odmawia podania ceny sprzedaży, zasłaniając się "tajemnicą handlową", to nie jest to właściwy początek rozmów.

W rozmowach, już nie pamiętam, czy z panem Piekarskim, czy z Juskowiakiem padło takie stwierdzenie, że będą dwie transze: pierwsza transza to 750 tys. euro po przejściu Dawidowicza, a druga transza, czyli też 750 tys. euro obwarowane warunkiem, że musi wystąpić choćby minutę w pierwszym zespole. Okazało się, że to jest nieprawda, że druga transza ma być zapłacona w styczniu – mówi prezes Sokoła Ostróda.

Sokół Ostróda, jak twierdzi prezes Jerzy Sarnecki musiał wystąpić do PZPN o potwierdzenie kwoty sprzedaży, bo w przeciwnym razie nie było wiadomo nawet, od jakiej podstawy liczyć 15 procent. Potem były jeszcze odwiedziny agenta Mariusza Piekarskiego, ówczesnego dyrektora sportowego Andrzeja Juskowiaka i jeszcze innych przedstawicieli klubu. Jak twierdzą w Ostródzie, woli porozumienia w trakcie tych rozmów nie było widać.

 

Na początku były rozmowy telefoniczne z ludźmi, którzy ten kontrakt podpisywali i oni proponowali śmieszne stawki, więc mówimy, że nie zgadzamy się na to. Później przyjechał menedżer Mariusz Piekarski, później był pan Juskowiak i na koniec, kiedy wydawało się, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca, został odwołany pan Artur Waśkiewicz. On już z nami negocjował kiedy i w jakich transzach nam zapłaci.

 

Bardzo szczerze w rozmowie z reporterem Polsatu Sport Mateuszem Majakiem całą sytuację opisał menedżer Mariusz Piekarski, który jeździł z ramienia Lechii do Ostródy, żeby negocjować rozliczenia między klubami:

 

Wiadomo, że to jest biznes, tutaj jedna strona stara się drugą "przechytrzyć". Zaproponowałem Sokołowi Ostróda 100 tysięcy euro, ale miałem pewne widełki, w ramach których mogłem się poruszać. Nie udało się, pożegnaliśmy się w miłej atmosferze.

 

Roman Kosecki, wiceprezes ds szkolenia PZPN powiedział w niedzielnym Cafe Futbol, że przeraża go sytuacja, kiedy na transferach zarabiają cwaniacy, a nie mają z tego nic małe kluby i trenerzy, którzy piłkarza wyszkolili. Ta sytuacja musi być zmieniona, najlepiej według Koseckiego, przez przepisy PZPN.

 

Jaki będzie finał? Sokół Ostróda twierdzi, że pieniędzy nie odpuści i jest gotów iść do sądu, bo może na procent od transferu Dawidowicza spokojnie poczekać. Prezes Sarnecki przy tej okazji podaje jeszcze sposób działania Legii, która w tym roku także kupowała z Ostródy młodego piłkarza. Z warszawskim klubem sprawa była prosta: wynegocjowane, podpisane, zapłacone. I nikt nikogo nie musiał poczuać.

 

Zapraszamy do obejrzenia całego wywiadu z prezesem Sokoła Ostróda w załączonym materiale wideo.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze