Cezary z Pazurem: O Wikingu, co nad Wisłą króluje

Piłka nożna

Kiedy rok temu Henning Berg dostał pracę w Legii, mógł się czuć jak trener, który wygrał los na loterii. Proszę pokazać drugi taki klub w Europie, który w połowie sezonu, mając pięć punktów przewagi nad rywalami, pewnie zmierzając po kolejne mistrzostwo, wymienia trenera.

A jednak Berg dostał komfortowe zadanie nie zepsucia tego, co zrobił jego poprzednik Jan Urban i bardzo dobrze się z niego wywiązał. Nic nie zepsuł, Legia została mistrzem. W środowisku wielu traktowało jednak Norwega z przymrużeniem oka, jako jeden ekscentryczny pomysł Bogusława Leśnodorskiego, jego piłkarską fanaberię, w stylu obsadzenia w roli kierownika drużyny pierwszy raz w historii kobiety.

 

Zadziwił też kierunek, z którego zaczerpnięto. Norweg na robotę do Polski? Z reguły to my przecież jedziemy zarabiać do Norwegii, gdzie jest chyba najdrożej w Europie, ale i pensje są godne. Oslo, Bergen czy Tromso szukają zatem zbieraczy truskawek, pracowników platform wiertniczych, pielęgniarek, lekarzy czy opiekunek do dzieci. Dzięki temu daleka Norwegia stała nam się bliższa.

 

Podróbką Ole Solskjaera

 

Norwegowie, a zwłaszcza ci związani z piłką nożną, jak już się ruszą z kraju, to raczej na Wyspy Brytyjskie. Skoro Bergowi się tam nie powiodło i wybrał polską Ekstraklasę, zamiast Premier League, to ewidentnie musiało być z nim coś nie tak. Nawet zaczęto nazywać go podróbką Ole Gunnara Solskjaera, który był ponoć pierwszym wyborem właścicieli Legii, ale dostał pracę na Wyspach. Filmik, na którym Fernando Redondo z Realu Madryt ośmiesza przed laty obrońcę Manchesteru United Henninga Berga robił furorę wśród tzw. hejterów. No ktoś taki miałby wprowadzić naszego mistrza na salony?

 

Sytuacji nie poprawiły pierwsze mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów, w których Legia grała tak, że aż zęby bolały, albo porażka u siebie z Bełchatowem. Berg do zwolnienia! Coraz częściej zaczęły przebąkiwać autorytety. A jednak zaiskrzyło! Przełomem były mecze z Celticem, wymarzona LM stała u wrót. Norweg miał szansę dokonać tego, jako drugi trener Legii, po Pawle Janasie i znaleźć stałe miejsce dobrej historii polskiej piłki. Na drodze stanęli jednak działacze i szumnie określany „staff techniczny”, który nie był w stanie zliczyć kartek Bereszyńskiego.

 

Przejaw zmęczenia?

 

Jak już pogodziliśmy się ze stratą wizerunkową, sportową i finansową i zaakceptowaliśmy rozgrywki pocieszenia, jakimi jest Liga Europejska, w której dzięki pomysłom i elastyczności Berga, Legia wygrywa mecz za meczem. Norweg dostał cios ze strony kibiców. Przez ich skłonność do udawania małp, Berg w meczu sezonu w 1/16 finału Ligi Europejskiej sam sobie będzie mógł dopingować drużynie.

 

Na boisko już raczej sam nie wejdzie, ale według przeciwników z Łazienkowskiej dzielny wiking dostanie kolejną kłodę pod nogi. Legia rozesłała przecież maile po europejskich klubach polecając do sprzedaży jednego z najlepszych zawodników Berga. Mimo, że ten nie zamierza z niego rezygnować. Być może dlatego w jednym z wywiadów Berg wypalił, że nie ma żadnych szans na awans Legii do finału Ligi Europejskiej, który odbędzie się w Warszawie. Czyżby jakiś przejaw zmęczenia?    

 

Cezarego z Pazurem zobacz w materiale wideo.

Cezary Kowalski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze