Błaszczykowski, Lubański i inni. Pech biało-czerwonych gwiazd

Piłka nożna
Błaszczykowski, Lubański i inni. Pech biało-czerwonych gwiazd
fot. Cyfrasport
'Dlaczego mnie tam nie ma?' - zdaje się pytać Jakub Błaszczykowski oglądający z trybun mecz z Niemcami.

Historyczny mecz biało-czerwonych. Nieopisany tumult 57. tysięcy kibiców na trybunach Stadionu Narodowego, świętujących sensacyjny triumf nad mistrzami świata. Wśród nich kapitan reprezentacji Polski. Człowiek, który zagrałby w tym spotkaniu, gdyby nie ogromny pech.

Mijający rok Jakub Błaszczykowski może spisać na straty. 25 stycznia już w 6. minucie meczu 18. (pierwszej po zimowej przerwie) kolejki Bundesligi przeciwko FC Augsburg kapitan reprezentacji Polski upadł na murawę. Diagnoza lekarzy: zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie oznaczała dla pomocnika Borussii długie miesiące rehabilitacji. We wrześniu, gdy wydawało się, że wyczekiwany powrót Błaszczykowskiego wreszcie nastąpi, piłkarz doznał kontuzji mięśnia czworogłowego podczas treningu. Rozpoczęły się kolejne długie tygodnie walki z losem, zakończone dopiero w grudniu powrotem do składu Borusii i epizodycznym występem w Lidze Mistrzów oraz nieco dłuższą grą przeciwko Hercie w Bundeslidze.


Kontuzja Błaszczykowskiego oznaczała również, że reprezentanci Polski będą musieli poradzić sobie bez czołowego zawodnika w pierwszych meczach eliminacji Euro 2016. Poradzili sobie znakomicie, a sensacyjne zwycięstwo nad Niemcami na lata zapisze się w pamięci kibiców. Błaszczykowskiemu, czołowemu piłkarzowi biało-czerwonych w ostatnich latach, przeszedł koło nosa udział w historycznym sukcesie – to z pewnością cios numer jeden. Ciosem numer dwa była decyzja selekcjonera Adama Nawałki. Kuba stracił opaskę kapitana reprezentacji. Ciosem numer trzy jest fakt, że stracił tę prestiżową funkcję na rzecz Roberta Lewandowskiego. Nie jest tajemnicą, że dawni koledzy z Borussii Dortmund prywatnie za sobą nie przepadają. Jakub Błaszczykowski zapewnił, że choć wyborem selekcjonera czuje się urażony, w kadrze będzie nadal grał.

BL1C

Zwycięskie mecze wykreowały nowego kapitana reprezentacji. / fot. Cyfrasport

 

Sukcesy reprezentacji sprawiły, że pojawiły się pytania w rodzaju: jak powracający po kontuzji Błaszczykowski wkomponuje się w sprawnie działający mechanizm, a nawet sugestie, że kadra grała lepiej, bo Kuby zabrakło w składzie! Tak, jakbyśmy mieli nad Wisłą kłopoty bogactwa... Jak były kapitan poradzi sobie z powrotem do reprezentacji? Przekonamy się już podczas wiosennych spotkań Polaków.


Mając świeżo w pamięci przypadek Kuby Błaszczykowskiego ułożyliśmy listę jego poprzedników, wielkich reprezentacyjnych pechowców, którym z różnych przyczyn (kontuzja, kartki, decyzja trenera) przeszedł koło nosa udział w historycznym meczu biało-czerwonych. Zestawienie wielkich gwiazd, które pamiętne boje reprezentacji Polski zamiast z perspektywy boiska śledzili z trybun, bądź ławki rezerwowych.

Jak drużyna zareagowała na brak gwiazdy? Jak potoczyła się dalsza kariera wybitnych piłkarzy, którzy wypadli ze składu reprezentacji w kluczowym momencie?


[11] Maciej Szczęsny (Anglia – Polska 2:1, 1996) – decyzja trenera.


Maciej Szczęsny, choć był jedną z największych gwiazd polskiej ekstraklasy (pięć tytułów mistrzowskich, start w dwóch edycjach Ligi Mistrzów), nigdy nie przekonał do siebie selekcjonerów reprezentacji Polski. Nawet, gdy był w formie, a rywale do miejsca między słupkami reprezentacji (Józef Wandzik, Jarosław Bako, Kazimierz Sidorczuk) popełniali szkolne błędy.


Czara goryczy przelała się podczas pamiętnego meczu z Anglią na Wembley w październiku 1996 roku. Selekcjoner Antoni Piechniczek postawił w tej konfrontacji na Andrzeja Wożniaka, ale "Książę Paryża" zawiódł, popełniając katastrofalny błąd przy jednej z bramek dla rywali. Polacy przegrali 1:2, choć mieli szansę wywiezienia z Londynu przynajmniej punktu... Urażony Szczęsny, który wpadkę swojego konkurenta oglądał z ławki rezerwowych, zrezygnował po tym spotkaniu z występów w drużynie narodowej.


[10] Maciej Żurawski (Austria – Polska 1:1, 2008) – kontuzja.


Maciej Żurawski na turniej Euro 2008 jechał w roli kapitana reprezentacji Polski. Już w pierwszym meczu z Niemcami, przegranym przez biało-czerwonych 0:2 doznał kontuzji: naderwał mięsień czworogłowy uda. Zszedł z boiska po 45. minutach i jak się później okazało był to jego ostatni występ nie tylko na tym turnieju, ale i w reprezentacji. Jak przystało na kapitana nie opuścił jednak pokładu, został by wspierać swą drużynę.

 zurawski11

Maciej Żurawski z powodu kontuzji nie mógł pomóc biało-czerwonym w kluczowych meczach Euro 2008. / fot. Cyfrasport


W kluczowym meczu przeciwko gospodarzom Euro 2008 - Austriakom mógł swych kolegów dopingować z ławki rezerwowych. Polakom nie udało się wygrać, a remis ograniczył szanse na awans do minimum. Po kolejnym, przegranym 0:1 spotkaniu z Chorwacją biało-czerwoni wracali do kraju. Czy zdołaliby ugrać więcej na tym turnieju, gdyby ich kapitan był zdolny do gry?


[09] Włodzimierz Lubański (Argentyna – Polska 2:0, 1978) – decyzja trenera.


Mijała godzina gry meczu II rundy mistrzostw świata 1978. Polacy walczyli z gospodarzami turnieju – Argentyńczykami o awans do strefy medalowej i przegrywali 0:1. Spotkanie z perspektywy ławki rezerwowych śledził 31. letni wówczas Włodzimierz Lubański – legenda polskiego futbolu. Gracz Lokeren – zepchnięty na turnieju do roli rezerwowego - usłyszał wreszcie głos trenera Jacka Gmocha:


- Włodek, rozbieraj się!


Lubański poderwał się z ławki, zaczął zdejmować dres, gdy usłyszał warknięcie selekcjonera:


- Nie ty, Włodek Mazur.


"W tym najważniejszym dla nas spotkaniu doznałem największego upokorzenia" – wspominał po latach Lubański. Wpuszczony przez trenera napastnik Zagłębia Sosnowiec niewiele wskórał, kilka minut po jego wejściu Mario Kempes podwyższył na 2:0. Czy doświadczony Lubański byłby w stanie odwrócić losy meczu? Podczas mistrzostw świata 1978 jego przygoda z reprezentacją dobiegała już końca…


[08] Ernest Pol (Polska – ZSRR 2:1, 1957) – decyzja trenera.


Napastnik zabrzańskiego Górnika w 1957 roku poprowadził swój klub do pierwszego tytułu mistrza Polski. Nie znalazł jednak uznania w oczach trenerów drużyny narodowej i mecz przeciwko ZSRR na Stadionie Śląskim oglądał z trybun. Polacy poradzili sobie bez Pola. Para Gerard Cieślik – Lucjan Brychczy zapewniła Polakom zwycięstwo 2:1.


Sukces tego składu sprawił, że Pol nie był przez dłuższy czas powoływany do kadry. Piłkarz Górnika wrócił do reprezentacji dopiero rok później - w październiku 1958 roku. Powrót był efektowny: Pol strzelił Irlandczykom dwa gole, dające remis 2:2 w meczu towarzyskim.


[07] Andrzej Jarosik (Polska – ZSRR 2:1, 1972) – własna decyzja!                


Andrzej Jarosik był jedną z największych gwiazd reprezentacji przełomu lat 60tych i 70tych. Dwukrotny król strzelców polskiej ekstraklasy to postać dziś niemal zapomniana, a przesądziły o tym sekundy pamiętnego boju przeciwko ZSRR podczas turnieju olimpijskiego w Monachium.


Jarosik nie należał podczas tej imprezy do ulubieńców Górskiego. Dość powiedzieć, że nawet gdy Polakom nie szło w meczu z przeciętną Danią (1:1), selekcjoner wolał wpuścić na plac gry młodego i niedoświadczonego Grzegorza Latę. Gwiazdor z Sosnowca grzał ławę, ale jego czas nadszedł w piątym meczu turnieju. Meczu, który praktycznie zadecydował o awansie Polaków do finału.


Dwadzieścia minut przed końcem spotkania Polacy przegrywali 0:1, a Górski postanowił wreszcie dać szansę Jarosikowi.


- Teraz to ja nie gram – usłyszał zaskakującą odpowiedź swojego podopiecznego.


Trener nie stracił zimnej krwi, wpuścił na boisko Zygfryda Szołtysika. Polacy wyrównali, a rezerwowy na trzy minuty przed końcem strzelił zwycięską bramkę. Jarosik sam siebie wykreślił z grona uczestników tej pamiętnej konfrontacji i nigdy więcej nie zagrał w reprezentacji.

 

[06] Kazimierz Deyna (Polska – RFN 1:3, 1971) – decyzja trenera.


"Deyna jest bez formy" – stwierdził selekcjoner reprezentacji Polski Kazimierz Górski i zamiast niego w meczu eliminacji mistrzostw Europy z RFN zagrali Bronisław Bula z Ruchu Chorzów i Antoni Kot z Odry Opole.


Pomocnik stołecznej Legii z trybun wypełnionego po brzegi Stadionu Dziesięciolecia oglądał porażkę kolegów (1:3) i grę swego piłkarskiego idola: Guntera Netzera. Mecz dał chyba selekcjonerowi dużo do myślenia. Być może Deyna bez formy byłby lepszy od Buli i Kota w najlepszej dyspozycji? Pomocnik Legii szybko wrócił do kadry i rok później stał się głównym aktorem turnieju piłkarskiego na igrzyskach olimpijskich w Monachium.


[05] Andrzej Szarmach (RFN – Polska 1:0, 1974) – kontuzja.


Polacy w tym dniu mieli pecha. Nie dość, że mecz w awans do finału MŚ z gospodarzami imprezy – reprezentacją RFN rozegrano w anormalnych warunkach, na zalanym wodą boisku, to rozbite zostało niezwykle skuteczne trio napastników Gadocha – Szarmach - Lato. Kontuzja odniesiona w meczu z Jugosławią nie pozwoliła Andrzejowi Szarmachowi na udział w tym spotkaniu. Zastąpił go bohater meczu na Wembley Jan Domarski.  Szkoda, być może Diabeł znalazłby drogę do bramki fenomenalnie dysponowanego w tym dniu Seppa Maiera?


Uraz nie okazał się groźny, Szarmach powrócił do gry w następnym spotkaniu - grze o III miejsce z Brazylią. Dla Domarskiego mecz z RFN był pożegnalnym występem w reprezentacji.

 

[04] Jerzy Gorgoń (Argentyna – Polska 2:0, 1978) – decyzja trenera.


Mario Kempes był tego dnia bezlitosny dla polskich obrońców. Dwukrotnie pokonał Jana Tomaszewskiego grzebiąc szanse biało-czerwonych na zwycięstwo. Facet, który mógł go powstrzymać oglądał ten mecz z trybun Estadio Rosario Central, popijając piwo.


Selekcjoner reprezentacji Polski Jacek Gmoch uznał, że na szybkich, filigranowych Argentyńczyków lepiej wystawić na stoperze Henryka Kasperczaka, który zawsze grał w linii pomocy. Gospodarze mieli grać dołem, tymczasem już po kwadransie prowadzili 1:0 po strzale głową Kempesa… Gorgoń powrócił do składu na kolejne spotkania przeciwko Peru i Brazylii, ale były to jego ostatnie mecze w reprezentacji. Niedługo później z kadrą pożegnał się również Gmoch.


[03] Andrzej Szarmach (Polska – Włochy 0:2, 1982) – decyzja trenera.


Tę decyzję selekcjonera Antoniego Piechniczka rozpamiętywano po latach. Andrzej Szarmach miał wyjątkowego pecha jeśli chodzi o udział w spotkaniach decydujących o awansie do finału MŚ. Zarówno mecz na wodzie w 1974 roku, jak i spotkanie z Włochami osiem lat później śledził z trybun. W pierwszym przypadku przyczyną była kontuzja, w drugim – decyzja selekcjonera.


Podczas turnieju Espana ’82 napastnik Auxerre przesiadywał głównie na łąwce rezerwowych. Zagrał jedynie 67 minut spotkania grupowego przeciwko Kamerunowi i nie zachwycił. Czy Diabeł byłby w stanie odwrócić losy meczu, jak przez lata twierdzili kibice? Czy Włosi mieli powody, by szczególnie obawiać się tego napastnika? W czterech grach przeciwko Italii Szarmach zdobył dwie bramki: pierwszą, pamiętną podczas finałów MŚ 1974 (Polacy wygrali 2:1); drugą w 1980 roku z rzutu karnego, w meczu rozegranym w Turynie (2:2). W dwóch spotkaniach eliminacji Euro ’76 nie był jednak w stanie pokonać Zoffa. Czy faktycznie byłby taki groźny dla Włochów w 1982 roku, czy to były jedynie pobożne życzenia kibiców?


Mistrzostwa świata w Hiszpanii były dla Szarmacha pożegnaniem z reprezentacją. Zagrał jeszcze w meczu z Francją o III miejsce (3:2) i zdobył efektowną bramkę. To trafienie jeszcze zaogniło spory o udział Diabła w meczu z Włochami.


[02] Włodzimierz Lubański (Anglia – Polska 1:1, 1973) – kontuzja.


Pechowe starcie z Royem McFarlandem w pierwszym meczu z Anglią w Chorzowie kosztowało Włodzimierza Lubańskiego półtora roku rozbratu z futbolem i blisko czterolenią przerwę w reprezentacyjnej karierze. Stracił nie tylko szansę gry w rewanżu, ale także w wielu innych pamiętnych meczach Polaków (MŚ 74!). Stracił również – podobnie jak niedawno Kuba Błaszczykowski – opaskę kapitana reprezentacji. Opaskę, którą na lata przejął po nim Kazimierz Deyna.


Na rewanżowe spotkanie na Wembley Lubański pojechał w roli członka ekipy. Jego obecność miała pomóc kolegom w uzyskaniu korzystnego rezultatu. Oglądał spotkanie z ławki rezerwowych. Czy gwiazdor reprezentacji bardziej pomógłby na murawie? Polacy zremisowali i awansowali do finałów mistrzostw świata, a pamiętnego gola strzelił zmiennik Lubańskiego Jan Domarski.


[01] Zbigniew Boniek (Polska – Włochy 0:2, 1982) – kartki.


Dwie żółte kartki, które Zbigniew Boniek obejrzał w poprzednich spotkaniach mistrzostw świata Espana ’82 sprawiły, że zabrakło go w grze o finał z Włochami. Pierwszą otrzymał w premierowym meczu przeciwko Italii – za opóźnianie ustawienia muru przy rzucie wolnym, drugą – za faul na Siergieju Bałtaczy w 40. minucie boju przeciwko ZSRR, który zadecydował o awansie do najlepszej czwórki turnieju.

 

boniek1P

Absencja Bońka w półfinale ułatwiła zadanie Włochom. / fot. PAP

 

Spotkanie półfinałowe śledził z trybun Camp Nou, podobnie jak odsunięty przez selekcjonera Andrzej Szarmach. Dodatkowym smaczkiem tej sytuacji był przedmundialowy transfer Bońka, który nie miał okazji zagrać przeciwko przyszłym kolegom z Juventusu Turyn. Brak  na boisku lidera drużyny i jej najlepszego strzelca na tym turnieju był bardzo widoczny. Żaden z biało-czerwonych nie był w stanie pokonać Dino Zoffa, a Józef Młynarczyk dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki po strzałach Paolo Rossiego.


Porażka Polaków udowodniła, że drużyna bez Bońka traci na wartości. Zibi w kolejnych latach był niekwestionowanym liderem reprezentacji, a na następny mundial pojechał w roli kapitana.


Jak widać powroty gwiazd bywają łatwiejsze, gdy reprezentacji nie idzie. Dużo trudniej jest wkomponować się w drużynę, która odnosi spektakularne sukcesy. Droga z trybun na murawę jest wówczas o wiele dłuższa.

Robert Murawski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze