Leśnodorski: Jesteśmy solidną, europejską drużyną

Piłka nożna
Leśnodorski: Jesteśmy solidną, europejską drużyną
fot. twitter.com

Prezes Legii Warszawa Bogusław Leśnodorski uważa, że mistrz Polski w tym sezonie nie byłby w stanie walczyć o awans z grupy piłkarskiej Ligi Mistrzów. "Ale trzecie miejsce mogę sobie wyobrazić, bo jesteśmy solidną, europejską drużyną” - podkreślił.

PAP: Rok temu w Lidze Europejskiej Legia zajęła ostatnie miejsce w swojej grupie, odnosząc pierwsze zwycięstwo dopiero w ostatniej kolejce. W tym sezonie mistrz Polski kończy tę fazę jako lider, a awans do 1/16 finału zapewnił sobie na dwie kolejki przed końcem rozgrywek grupowych. Legia zrobiła tak duży postęp?

 

Bogusław Leśnodorski: Nie ma wątpliwości, że w ubiegłym roku dużo się nauczyliśmy. Porażki i trudne momenty bardzo dużo uczą. Oczywiście dużo elementów na to wpłynęło, jak: taktyka, nowi zawodnicy, przygotowania itp. Czasami było nieco przypadku. Jednak nie ma mowy o przypadkowości, biorąc pod uwagę pół roku. Kolosalna różnica jest między rozgrywaniem meczów raz w tygodniu, a co trzy dni, bo to wiąże się z licznymi wyjazdami, w tym zagranicznymi. Wiele aspektów się wówczas zmienia. Wykluczając czołowe ligi europejskie, to my chyba jesteśmy jedyną drużyną w europejskich rozgrywkach, która prowadzi w rodzimej ekstraklasie. Na przykład NK Maribor i Łudogorec Razgrad, które w swoich grupach w Lidze Mistrzów zajęły ostatnie miejsca, w krajowych rozgrywkach ligowych znajdują się na drugich miejscach. Ciężko jest to pogodzić, bo piłkarze są w ciągłej podróży i czasami nawet nie wiedzą gdzie się budzą. To zupełny inny rodzaj funkcjonowania drużyny. Wymaga wiele dyscypliny i doskonałej organizacji.

 

PAP: A ligowe porażki bezpośrednio po meczach w Lidze Europejskiej to kwestia braku odpowiedniej mentalności?

 

B.L.: Wydaje mi się, że ostatnia porażka z Górnikiem Łęczna (1:3) była spowodowana zbyt krótką przerwą po meczu z Trabzonsporem (2:0). To było widać chociażby w różnicy szybkości zawodników w pierwszej połowie. Z tych czterech meczów ligowych, które przegraliśmy po spotkaniach w LE, w mojej ocenie najgorszy był z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:2). Spotkanie z Pogonią Szczecin (1:2) po prostu źle się dla nas ułożyło. Z kolei przeciwko Piastowi Gliwice (1:3) festiwal błędów zaliczył Dusan Kuciak. Akurat w jego przypadku widać różnicę pomiędzy postawą w europejskich rozgrywkach, a w ekstraklasie. W krajowych rozgrywkach zdarzyło mu się kilka błędów, a w przypadku bramkarza to wynik braku koncentracji i złego przygotowania mentalnego. Na jego usprawiedliwienie przemawia fakt, że w tym sezonie po raz pierwszy w karierze grał co trzy dni. W ubiegłym roku był kontuzjowany i kiedy występowaliśmy w LE zastępował go Wojciech Skaba.

 

PAP: Legia przegrywając z GKS Bełchatów (0:1) na inaugurację sezonu ligowego, a wcześniej ulegając Zawiszy Bydgoszcz (2:3) w meczu o Superpuchar, zaliczyła falstart. Nie było momentu zwątpienia co do słuszności niektórych decyzji podejmowanych przez trenera Henninga Berga, który bardzo rotował składem?

 

B.L.: To były zaledwie dwa mecze. Oczywiście Superpuchar powinniśmy zdobyć, bo to był nasz obowiązek. Niestety, taka jest piłka. Zresztą wprowadzenie reformy ESA 37 ma na celu m.in. skłonienie klubów do podejmowania ryzyka jeżeli chodzi o młodych graczy, szczególnie na początku sezonu. Dopóki ekstraklasa będzie rozgrywana w formule rundy zasadniczej i finałowej, na pewno w początkowej fazie będziemy starali się wprowadzać jak najwięcej młodych zawodników i próbować nowych wariantów. Osiągnęliśmy cele, które sobie zakładaliśmy – jesteśmy liderem w ekstraklasie, awansowaliśmy do 1/16 finału LE i jesteśmy w ćwierćfinale Pucharu Polski. Priorytetem były europejskie puchary, a w nich udało nam się osiągnąć więcej, niż sobie zakładaliśmy.

 

PAP: A nie ma pan niedosytu? W ekstraklasie Legia poniosła pięć porażek i pozycję lidera może zawdzięczać również słabości rywali z czołówki.

 

B.L.: Według mnie poziom gry w ekstraklasie od trzech lat stale się podnosi. Nasze drużyny grają dużo lepiej taktycznie. Polscy i zagraniczni trenerzy doprowadzili do tego, że praktycznie nie zdarzają się przypadkowe wygrane po 2:0. Poziom przygotowania fizycznego jest dużo lepszy. Poza tym jest więcej lepszych zawodników.

 

PAP: Patrząc z perspektywy czasu jest teraz mniejszy żal, że nie udało się awansować do Ligi Mistrzów, aby dobrze zaprezentować się w Lidze Europejskiej?

 

B.L.: Przede wszystkim, to po wyeliminowaniu Celtiku Glasgow nie bylibyśmy jeszcze w Champions League. Nie wiadomo na kogo trafilibyśmy w czwartej rundzie. Wydaje mi się, że pod względem sportowym w tym sezonie jesteśmy solidną, europejską drużyną. Jednak o awans z grupy Ligi Mistrzów byłoby nam bardzo ciężko. Tam występują już bardzo doświadczone drużyny. Trzecie miejsce jestem w stanie sobie wyobrazić.

 

PAP: W czym upatruje pan szans Legii w starciu z Ajaksem Amsterdam w 1/16 finału LE?

 

B.L.: To przede wszystkim młoda drużyna, która gra bardzo ofensywnie. Jeżeli w pierwszym meczu w Amsterdamie zagramy dobrze w obronie, to może się okazać, że rywalom nie będzie grało się łatwo. W Lidze Mistrzów Ajax grał z Barceloną i Paris Saint Germain otwarty futbol. Przy takim stylu gry, holenderski zespół mógł pokazać swoje umiejętności, bo dysponuje graczami świetnie wyszkolonymi technicznie. Jeżeli nie pozwolimy rozpędzić się rywalom, a cofniemy się do obrony i skupimy na kontratakach, to brak doświadczenia i siły Ajaksu jako drużyny stworzy nam realne szanse na korzystny wynik.

 

PAP: Ajax jest wzorem dla Legii pod względem rozwoju klubu?

 

B.L.: Tak, powinniśmy się wzorować na takich klubach jak Ajax czy FC Basel. Trzeba jednak pamiętać, że jesteśmy częścią krajowego systemu rozgrywek i w pojedynkę niewiele możemy zrobić. Dlatego prawdziwym kluczem progresu jest rozwój całej ligi. Po drugie Ajax ma mocną pozycję w Europie od kilkudziesięciu lat.

 

PAP: Do meczu w Holandii Legia przystąpi niemal od razu po zimowych przygotowaniach. Ajax będzie już w rytmie meczowym.

 

B.L.: To kolejna okoliczność, z którą musimy sobie poradzić. Z tego powodu później niż zazwyczaj zespół wróci z obozu przygotowawczego, gdzie będziemy rozgrywali sparingi i być może weźmiemy udział w turnieju towarzyskim. Dzięki temu będziemy starali się osiągnąć rytm meczowy wcześniej.

 

PAP: Czy tradycyjnie już pozyskanie nowych graczy uzależnia pan od tego, kto odejdzie?

 

B.L.: Oczywiście, to bardzo istotne. Prawdopodobnie pozyskamy trzech zawodników. Nie chciałbym nic więcej zdradzać, bo sytuacja na rynku transferowym bardzo szybko się zmienia. W kręgu naszych zainteresować są piłkarze występujący w Słowacji, Holandii i Austrii. W styczniu jednak wszystko się może zmienić.

 

PAP: Pozycja lewego obrońcy nie jest już newralgiczna?

 

B.L.: Właśnie to się zmieniło. Tomek Brzyski czuje się bardzo dobrze i wraca do zdrowia. Z kolei Guilherme świetnie dał sobie radę na tej pozycji. Poza tym mamy kilku młodych graczy na tę pozycję. Z kolei umowa z Ronanem została rozwiązana i wrócił już do Brazylii.

 

PAP: Poszukujecie graczy pokroju Ondreja Dudy?

 

B.L.: Tak, choć interesują nas również doświadczeni zawodnicy. Przez najbliższe lata będziemy klubem, który powinien stawiać na młodych piłkarzy, którzy u nas będą się rozwijali. To jest nasz priorytet.

 

PAP: Michał Żyro, Michał Kucharczyk i Orlando Sa. Czy ta trójka jest najbliższa odejścia w zimowych okienku transferowym?

 

B.L.: Nie, nie wyznaczamy takich kryteriów. Bardzo duże zainteresowanie wzbudził na przykład Dossa Junior, ale jest kontuzjowany. Mieliśmy oferty dla Miroslava Radovicia i Dudy. Podejrzewam, że dla większości naszych zawodników zimą pojawią się poważne propozycje.

 

PAP: Według informacji prasowych SSC Napoli oferuje za Dudę osiem milionów euro.

 

B.L.: Pojawiają się różne oferty od sześciu milionów euro wzwyż z poważnych klubów. Póki co sprawa jest na etapie rozmów. Jednak tej zimy raczej nie odejdzie. Zarówno my, jak i Ondrej uważamy, że to nie jest dobry moment na transfer. Chcielibyśmy, aby został u nas przez najbliższy rok. Jednak nie wykluczamy pewnego rodzaju porozumienia lub umowy przedwstępnej. Nie chodzi tutaj o kwestię finansową. Jego wartość jest już na tyle duża, że nie wzrośnie jakoś diametralnie. Moim zdaniem nie ma szans, aby w najbliższym czasie z Legii odszedł zawodnik za kwotę większą niż 10 mln euro.

 

PAP: Zupełnie inaczej wygląda sprawa z Krystianem Bielikiem, który był przez dwa dni w Arsenalu Londyn.

 

B.L.: Nie sądziliśmy, że staniemy przed taką sprawą. Wszyscy w klubie woleliby, aby u nas został. Jednak potrafię sobie wyobrazić sytuację, kiedy wspólnie podejmiemy decyzję o jego transferze. Pojechał do Londynu, aby zobaczyć czy jest gotowy na taki ruch.

 

Rozmawiał Marcin Cholewiński

AZ, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze