Jestem Bogiem, uświadom to sobie!

Piłka nożna
Jestem Bogiem, uświadom to sobie!
fot. PAP

33 lata temu na świat w szwedzkim Malmo przyszedł chłopiec. Syn Chorwata i Bośniaczki, bo dzielnicę Rosengard zamieszkiwała mieszanka różnych mniejszości narodowych. Wojownik rzymskich legionów, który na świat przyszedł o dwa tysiące lat za późno. I zaczął kopać piłkę. Na tyle, że jest u progu zostania futbolową legendą.

Złoto. To właśnie imię Zlatan oznacza w kulturze chorwackiej. Wybuchowa mikstura bałkańskich korzeni od samego początku była jednocześnie sprzymierzeńcem i przekleństwem młodego chłopaka. Zlatan Ibrahimović miał trudny start. Dzieciństwo chłopca nie należało do najszczęśliwszych. Rodzice rozeszli się już gdy miał dwa latka: ojciec był alkoholikiem, a matka pracoholiczką.

 

"Możesz wyciągnąć człowieka z Rosengard, ale nigdy Rosengard z człowieka"

 

Zlatan jawnie przyznaje, jak ciężką drogę musiał pokonać, by osiągnąć szczyt. Ludzie w tej dzielnicy na peryferiach Malmo musieli być twardzi i gotowi na wszystko. Dzieciak z rozbitej rodziny sam musiał szukać motywacji, a jedyne oparcie miał w siostrze. Gdy zamieszkał z ojcem, często chodził głodny, bo w lodówce było tylko piwo. Ibra od małego lubował się w kradzieżach - głównie rowerów. Tłumaczy to prezentem od brata - BMX-em, który został mu skradziony. Był bezwzględny, miał cięty język, nie potrafił utrzymać go za zębami - sam często nazywał się "bad boy", co było wynikiem trudnego okresu dojrzewania.

 

Mimo tak specyficznej relacji z rodzicami, żywił do nich gigantyczny szacunek. Będąc już dorosłym wytatuował sobie daty urodzenia wszystkich członków rodziny na przedramieniach, tę kombinację nazwano nawet "Kodem Ibrahimovicia".

 

Na szczęście młodzieniec odnalazł swoją pasję. Ojciec zaprowadził go na trening piłkarski w rodzimym miasteczku, a Ibrahimović rozpoczął budowanie swojej legendy od pary butów, zakupionych w supermarkecie za 59 koron.

 

Buntownik

 

Początki kariery sportowej Szweda nie należały do najłatwiejszych. Owszem, wszyscy zdawali sobie sprawę jak wielkim talentem obdarzony jest chłopak. Ojciec jednak chciał, żeby został adwokatem. Pamiętacie nawyk kradzieży rowerów? Otóż pewnego dnia Zlatan uczynił to po raz kolejny, tyle że rower należał do... asystenta trenera. Cała drużyna została wezwana na zebranie, zaś podejrzenia padły na Ibrę. Ten po pewnym czasie się przyznał: tylko go pożyczyłem i oddam!

 

Już w wieku trzynastu lat wrzeszczał na swoich partnerów z drużyny, był najsilniejszym charakterem swojej paczki. Pewnego razu hamulce puściły mu na meczu. Sędzia zaczął tłumaczyć, że tak robić nie może. Rozwścieczony Zlatan odwarknął mu: "Sp********", po czym został usunięty z boiska.

 

Innym razem pobił swojego kolegę z drużyny. Posunęło się to do tego stopnia, że... ojciec zaczął zbierać podpisy, o wyrzucenie go z zespołu. Trener Ake Kallengerg spojrzał tylko na wszystkich zgromadzonych, potem na kartkę i ją podarł.

 

Zlatan nie potrafił odwrócić się i po prostu odejść. Był nieustępliwy, znał swoją wartość i za wszelką cenę dążył do celu. Pierwsze kroki w poważnym futbolu przeplatał jednak licznymi wybrykami - taki już był.

 

Pewnego dnia zamienił się w policjanta. Razem ze znajomymi pojechali do znajdującej się w okolicy dzielnicy Industrigatan, która słynęła z tego, że gromadziły się tam prostytutki. Gdy oczom ich okazała się Chinka rozmawiająca z klientem przy samochodzie, podjechali swoją Toyotą Celicą z okrzykiem "Policja! Ręce do góry!". Jako pistolet służyła mu... butelka szamponu.

 

Starszego pana w aucie zamurowało, po czym jak porażony wcisnął pedał gazu i z piskiem opon odjechał. Kilka chwil później pojawiły się policyjne syreny, a w radiowozie siedział... owy dżentelmen. "Panie władzo to był tylko żart. Próbowaliśmy zostać glinami. To był... mój szampon". Staruszek nie posiadał się ze śmiechu, cała sytuacja zresztą uzyskała spory rozgłos.

 

W 1999 roku dostał się do pierwszej drużyny Malmo, a rok później stał się już kluczową postacią zespołu. Jego wartość urosła na tyle, że dostał poważne propozycje od europejskich gigantów. Na testy zaprosił go sam Arsene Wenger. Ibra zobaczył trenujących Henry'ego, Bergkampa, czy Vieirę, będąc pod wielkim wrażeniem. Był jednak świadomy swojej umiejętności i nie zgodził się na testy, bo stwierdził, że obniżają one jego wartość. W ten sposób trafił do Ajaxu.

 

Gdy matka zobaczyła jego twarz w wiadomościach, wpadła w panikę. Nie znała zbyt dobrze szwedzkiego, więc pomyślała że synowi coś się stało. Uspokoił ją dopiero telefon.

 

Wszystko gra, mamo. Jadę grać do Holandii. Ajax kupił mnie za 90 milionów koron.

 

 

W pogoni za mistrzem

 

W wieku 17 lat Zlatana dopadła obsesja Ronaldo. Śledził każdy ruch Brazylijczyka, nie umknął mu żaden detal. Będąc już zawodnikiem Barcelony, mówił:

 

Miałem jego plakat i ksiązkę. Chciałem być jak on. Myślę, że gdyby nie Ronaldo, nie byłoby mnie tutaj.

 

Obsesję miał także na punkcie własnej osoby. Gigantyczne ego i pogoń za wielkością przyczyniły się do rozstania się z agentem, Andersem Carlssonem. "Miał dla mnie oferty. Chciał mnie wepchnąć do Southampton. Spytałem go, czy robi sobie jaja".

 

W 2003 roku związał się więc z Mino Raiolą - owa współpraca jest jedną z najbardziej znanych w futbolowym świecie. Włoch, równie kontrowersyjny, powitał nowego klienta tekstem: "Sprzedaj swoje samochody i zegarki, bo teraz nie będziesz miał na to czasu. Będziesz trenował trzy razy dziennie, bo twoje statystyki są do bani!".

 

Wszystko co wielkie, zaczęło się jednak od Ajaxu. To w biało-czerwonej koszulce po raz pierwszy świat ujrzał go z tej najlepszej strony. 22 sierpnia 2004 zdobył jedną z najpiękniejszych bramek w historii futbolu: w spotkaniu z NAC Bredą położył kilku obrońców i bramkarza, po czym pozostało mu wbić piłkę do siatki. Eurosport później ogłosił to trafienie golem roku. Perełka momentalnie wpadła w oko Juventusowi, który był siłą numer jeden w Italii. W tym samym roku zdobył także niesamowitą bramkę piętą z Włochami na Euro 2004.

 

W międzyczasie był mundial w Niemczech, na którym... mogło go w ogóle nie być. Istniało ryzyko, że trener Lars Lagerback wraz z asystentem Tommym Soderbergiem go nie zabiorą. Ostatecznie Zlatan w kadrze się jednak znalazł, na jego cześć napisano nawet piosenkę, którą wykonywał zespół Elias, a wokalistą był... siedmioletni Frans, uważający Ibrahimovicia za swojego bohatera. 25-letni wówczas Szwed polubił też sztab trenerski.

 

Soderberg był maskotką drużyny. Raz podczas treningu podniosłem go i uścisnąłem z czystej radości. Pękły mu dwa żebra... nie mógł chodzić, ale nie był specjalnie zły.

 

Mistrzostwo zdobyte z Juventusem w 2006 roku zostało odebrane wskutek Calciopoli, a Stara Dama wylądowała z hukiem w Serie B. Wielu zawodników uciekało z tonącego okrętu, a jednym z chętnych był pełen ambicji Ibrahimović. Szwed się zbuntował i nie zamierzał występować w drugiej klasie rozgrywkowej, czekając na transfer.

 

Trenujący wówczas zespół Didier Deschamps wpadł do pokoju Zlatana tuż przed inauguracyjnym spotkaniem w drugiej lidze, zastając go... grającego na konsoli. "Mogę trenować, ale nie będę grał w drugiej lidze". Francuz zagroził mu karą finansową, na co Zlatan... przytaknął. "Wlep mi tą cholerną karę. Nigdzie się stąd nie ruszam!". Te słowa kosztowały go 30 tysięcy euro.

 

Szwed dopiął swego i już niedługo został zawodnikiem Interu Mediolan. Jego odejście komentował m.in. Pavel Nedved, nazywany przez Zlatana "pracusiem":

 

Piłkarze odchodzą, mężczyźni zostają.

 

 

Najemnik i łowca trofeów

 

W Mediolanie z miejsca stał się wielką gwiazdą. Dziennikarze dopadali go z kamerą przed treningiem, zadawali pytania, a trenerzy wypraszali ich, bo za chwilę mieli zaczynać.

 

- Powiedzieli nam, że nic z tego, bo musisz już uciekać na trening.

 

- Nie, nie. Dokończymy to teraz. Trening zacznie się kiedy im powiem.

 

3 lata w Interze to wielkie sukcesy i wielkie liczby. Nerazzurri pozbawieni głównego rywala do mistrzowskiej korony trzy lata z rzędu zdobywali Scudetto, zaś Zlatan strzelał jak na zawołanie. 117 występów w niebiesko-czarnych pasach przyniosły 66 goli i 22 asysty, co zaowocowało wielkim transferem do Barcelony.

 

Tam Ibrahimović miał się stać nową, lepszą wersją Samuela Eto'o, który powędrował w odwrotnym kierunku. Przygoda z Barceloną była intensywna, ale krótka: okraszona historycznym sezonem i wygraniem wszystkiego pod wodzą Pepa Guardioli, który Szwedowi zbytnio do gustu nie przypadł. Wszystko miało być udziałem Leo Messiego, który za wszelką cenę chciał występować na środku napadu.

 

Zlatan powiedział Guardioli, że jego nowa rola na boisku mija się z celem i być może potrzebowali zawodnika innej charakterystyki.

 

Tak dzieje się, gdy kupujesz Ferrari do jazdy po małych uliczkach - prowadzi się go jak Fiata.

 

Mimo konfliktu, ostatecznie sezon zakończył się happy endem, czyli zwycięstwami w Klubowych Mistrzostwach Świata, La Liga, Superpucharze Europy i Superpucharze Hiszpanii. Zlatan w 41 występach zdobył 21 bramek i dołożył 10 ostatnich podań.

 

Większą gwiazdą został ponownie w Mediolanie, tym razem w innych barwach. W AC Milan był postacią centralną, a wokół niego kręciły się wszystkie inne. Do kolekcji dołożył kolejne Scudetto, w pakiecie z koroną króla strzelców.

 

Jeszcze większy egocentryzm czekał go w Paris Saint-Germain. Zespół z ogromnym budżetem zbudowany został wokół Szweda, który stał się najważniejszym atutem marketingowym Ligue 1 i najsilniejszą kartą w talii Carlo Ancelottiego. Z PSG święcił kolejne dwa tytuły mistrzowskie. Zlatan nazywany jest najemnikiem, bo kluby zmieniał jak rękawiczki: w każdym jednak święcił ogromne sukcesy.

 

 

Artysta

 

Jak inaczej można nazwać piłkarza, który jest na czterdziestym metrze od bramki tyłem i składa się do przewrotki. Normalnym ludziom takie pomysły nie mieszczą się w głowie. Zwyczajni piłkarze podają, pozwalają się sfaulować. Blokują piłkę i zyskują czas. Wskazuje na to matematyka i logika. Ale nie u niego. On strzela. A po tym strzale piłka trafia do siatki. O tym strzale pamiętać będą pokolenia.

 

Ibra na boisku jest artystą. Strzela piętami, przewrotkami, krzyżakami. Jego znakiem firmowym jest tzw. "Skorpion". Repertuar jego zagrań nie ma końca i nie zna granic. Poza boiskiem jest zaś gigantyczną osobowością, megalomanem i narcyzem. Po przegranych barażach do mistrzostw świata w Brazylii w ubiegłym roku mówił:

 

Mundial beze mnie nie jest wart oglądania.

 

To wszystko jest jednak uzasadnione, bowiem ze świecą szukać drugiej takiej postaci w świecie futbolu. Ibra często porównywany jest do Leo Messiego, czy Cristiano Ronaldo, jednak jest w nim coś, co zupełnie odróżnia go od tego typu zawodników. Są to maszyny - od nich w każdym meczu możemy wymagać regularności i kosmicznego poziomu. Szwed jest nieregularny, przez co mecz z jego udziałem może być nudny i nijaki, by nagle na krótką chwilę stać się najlepszym widowiskiem na Ziemi.

 

Z przedmieść Malmo, gdzie czekały go upokorzenia i życiowe trudy, stał się niesamowitym piłkarzem i człowiekiem, którego zapamiętamy na lata. Bilans w karierze klubowej: 588 występów, 322 bramki. Reprezentacja Szwecji? 100 meczów, 50 goli.

 

Zlatan niedawno zapytany o swoją jedenastkę marzeń, wymienił jednym tchem dopisując charakterystyczne łatki: Gianluigi Buffon "Ściana", Fabio Cannavaro "Pitbull", Lilian Thuram "Zwierzę", Thiago Silva "Kompletny", Maxwell "Elegancki", Patrick Vieira "Lider", Andres Iniesta "Magik", Xavi "Perfekcyjny", Pavel Nedved "Maszyna". W ataku Leo Messi "Geniusz" i Zlatan... "Bóg".

Hubert Chmielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze