Draka Mariusza Rumaka. Dokąd jedzie jego tramwaj?

Piłka nożna
Draka Mariusza Rumaka. Dokąd jedzie jego tramwaj?
fot. CyfraSport
Jaki, dla Mariusza Rumaka, będzie 2015 rok?

– Czasem trzeba wysiąść z mercedesa i podjechać tramwajem do kolejnego mercedesa - mówił Mariusz Rumak po zwolnieniu z Lecha Poznań. Tym tramwajem miała być dla Rumaka Zawisza Bydgoszcz. Jak na razie nie widać jednak przystanku, na którym szkoleniowiec, którego jeszcze niedawno określano "jednym z najlepszych trenerów młodego pokolenia", miałby wysiąść...

Rok 2014 miał być kluczowy dla dalszych losów Mariusza Rumaka. Po kilku kompromitacjach w poprzednich latach - między innymi porażce Lecha z Żalgirisem w eliminacjach Ligi Europejskiej czy blamażach w Pucharze Polski z Olimpią Grudziądz czy rok później z Miedzią Legnica, szkoleniowiec "Kolejorza" dostał jednak zielone światło do dalszego prowadzenia poznańskiej lokomotywy. Włodarzy Lecha do zwolnienia Rumaka nie przekonało także jego skandaliczne zachowanie po meczu z Górnikiem, gdy obraził się na dziennikarzy na konferencji prasowej.

 

Pierwsze przeszkody


Pierwsze przeszkody w nowym roku, zaczęły się piętrzyć przed trenerem już w styczniu, a co najgorsze wirus zaczął trawić Lecha od wewnątrz. Na zgrupowaniu w Jarocinie Rumakowi podpadli dwaj doświadczeni piłkarze "Kolejorza" - Rafał Murawski i Bartosz Ślusarski, którzy przesadzili z napojami wyskokowymi i zostali przesunięci do drużyny rezerw. Decyzja szkoleniowca - jak najbardziej słuszna - nie odbiła się znacząco na grze Lecha, dlatego po rundzie zasadniczej wiceprezydent poznańskiego klubu Piotr Rutkowski nadal stał murem za swoim podwładnym.

- Nie było tematu zwolnienia trenera, widzieliśmy jego codzienną pracę, pracę sztabu i piłkarzy. Byliśmy przekonani, że Lech posiada zespół z potencjałem i że w końcu "odpali".Nasza strategia jest jednoznaczna z tym, co chce z klubem osiągnąć trener. Tak jak w każdym zawodzie potrzeba czasu, żeby udowodnić swoją wartość. Ten czas dostał od nas trener Rumak - mówił jeszcze w kwietniu Rutkowski.

Czas jednak bardzo szybko płynie i tak samo popłynąć w końcu musiał...Rumak. Miarka przebrała się po kolejnej kompromitacji "Kolejorza" w europejskich pucharach, z których zespół wicemistrza Polski odpadł tym razem po dwumeczu z "gigantami europejskiego futbolu" z Islandii. Stjarnan okazało się przeszkodą nie do przeskoczenia dla Rumaka, który zakończył przygodę z Lechem po 897 dniach spędzonych w klubie jako pierwszy trener. Dwa wicemistrzostwa Polski to za mało, jak na drużynę z tak dużymi ambicjami jak "Kolejorz".

 

Tramwaj niskopodłogowy?



Sam Rumak nie tracił jednak optymizmu po zwolnieniu z klubu z Poznania. 37-latek deklarował nawet w jednym z wywiadów, że jest gotowy pracować w trzeciej lidze, aby zachować ciągłość pracy na ławce trenerskiej. – Czasem trzeba wysiąść z mercedesa i podjechać tramwajem do kolejnego mercedesa – mówił kilka dni po utracie posady.

 



Splot okoliczności sprawił jednak, że akurat na przystanek, na którym stał Mariusz Rumak podjechał tramwaj niskopodłogowy, czyli ekstraklasowa Zawisza Bydgoszcz. Skład, z którego właśnie wysiadł Jorge Paixao, zwolniony z funkcji pierwszego szkoleniowca po przegranym meczu z Piastem, miał zatem ruszyć z nowym maszynistą. 1 września Rumak został oficjalnie ogłoszony nowym trenerem bydgoskiego Zawiszy. I od razu zaczął przygodę z klubem od wietrzenia szatni, w której aż roiło się od portugalskojęzycznego zaciągu.

Pierwszymi ofiarami nowego trenera zostali Joshua Silva i David Fleurival, którzy od początku sezonu zawodzili swoją grą kibiców. Jednocześnie Rumak zaprzeczył, że drużyna z Bydgoszczy, któa w pierwszych siedmiu kolajkach uzbierała 3 "oczka", znajduje się w kryzysie. - - Kryzys? Jaki kryzys. Poważny kryzys to jest na Ukrainie, a nie w bydgoskim zespole. Nam po prostu brakuje wyników. Nie oglądamy się na tabelę, ile potrzebujemy punktów - twierdził wtedy były szkoleniowiec Lecha.

 

Gorzka pigułka

Po pierwszych meczach w nowej roli Rumak musiał wziać jednak gorzką pigułkę, bo choć gra Zawiszy, głównie w ofensywie, napawała optymizmem, o tyle w obronie bydgoszczanie popełniali katastrofalne błędy. Efekt? 10 straconych goli w meczach z Lechem i Wisłą i oczywiście 0 zdobytych punktów. Pierwszy skalp w postaci remisu ze słabym Ruchem, Zawisza zebrał dopiero 27 września, natomiast premierowe zwycięstwo pod wodzą Rumaka stało się faktem 20 października, gdy na stadionie w Bydgoszczy poległ GKS Bełchatów. Jak się później okazało, była to...jedyna ligowa wygrana Zawiszy pod skrzydłami nowego szkoleniowca.

Już po listopadowej porażce z Górnikiem Zabrze, Rumak zadecydował, że z zespołem będą musieli pożegnać się kolejni gracze. Tym razem wybór padł niespodziewanie na piłkarzy, którzy w poprzednim sezonie stanowili o sile Zawiszy - Wahana Geworgiana i Bernardo Vasconcelosa. Jeszcze odważniejszą deklarację, usłyszeliśmy z ust trenera po utracie punktów ze Śląskiem. - W najbliższej przerwie zimowej nasz zespół potrzebuje wielu zmian kadrowych. Oby tak było, bo albo wymienimy graczy albo trenera. Trzeba to zrobić, jeśli Zawisza ma się utrzymać w T-Mobile Ekstraklasie. W tej drużynie potrzeba walczaków - stwierdził trener bydgoszczan.

Dla Mariusza Rumaka przerwa świąteczno-noworoczna nie zapowiada się zatem optymistycznie. Zespół z Bydgoszczy okupuje ostatnią lokatę w T-Mobile Ekstraklasie z 9 punktami na koncie i aż ośmioma oczkami straty do piętnastego Ruchu Chorzów. Czy zimowy sen pomoże szkoleniowcowi Zawiszy i natchnie go do odmienienia oblicza swojego zespołu?

Paweł Ślęzak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze