Obywatele tracą dystans. City z Evertonem na remis

W najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu sobotniej serii gier na Wyspach Everton zdołał szybko odpowiedzieć na straconą bramkę i urwać punkty mistrzom Anglii. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, a gole strzelali Fernandinho i Steven Naismith.
Podopieczni Roberto Martineza spisują się ostatnio dużo poniżej oczekiwań - z ostatnich dziesięciu spotkań wygrali zaledwie jedno, a dwa zremisowali. Nie był to najlepszy prognostyk przed spotkaniem z rozpędzonym Manchesterem City, który w obliczu wyścigu z Chelsea miał przed sobą jasne zadanie: wywieźć z Goodison Park trzy punkty.
W spotkanie lepiej weszli gospodarze, jednak to goście prowadzili grę przez lwią część meczu. Pierwsza część spotkania stała pod znakiem nieskuteczności pod bramką rywali. Swoje szanse marnowali Jesus Navas, Stevan Jovetić i po przeciwnej stronie - Seamus Coleman, który z dystansu przymierzył w poprzeczkę.
Pierwszą bramkę zobaczyliśmy dopiero na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry. Po ładnej koronkowej akcji gości na dziesiątym metrze przed bramką Joela z piłką znalazł się David Silva, który zwiódł dwóch rywali, po czym kopnął w stronę siatki. Na drodze piłki stanął Fernandinho, który nieco zmienił jej lot, a niefrasobliwie na linii bramkowej interweniował Seamus Coleman. 0:1!
Everton od razu ruszył do kontrofensywy i momentalnie zobaczyliśmy efekty. Mocną piłkę ze stałego fragmentu gry dośrodkował Leighton Baines, dla którego była to już ósma asysta w tym sezonie, a Joe Harta przechytrzył Steven Naismith. Szkot szybciej dobiegł do dochodzącej piłki i po niewielkim kontakcie skierował ją do bramki. 1:1!
Oba zespoły próbowały przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, rezultat jednak do końca pozostał ten sam. Manchester City traci dwa punkty w Liverpoolu, co wykorzystuje londyńska Chelsea, zostając samodzielnym liderem po zwycięstwie z Newcastle.
Everton FC - Manchester City 1:1 (0:0)
Fernandinho 74' - Naismith 78'
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chelsea spotkania z Newcastle nie może uznać za dobre. Szczególnie pierwsza połowa na długo mogła zapisać się w głowach kibiców gospodarzy. Jose Mourinho zaskoczył składem, gdyż w bramce rozpoczął Petr Cech, a na środku obrony - Kurt Zouma. I nie można powiedzieć, że to przez nich gra wyglądała tragicznie. Czeski bramkarz, choć zazwyczaj jest tylko rezerwowym, dwoił się i troił. To głównie dzięki niemu The Blues utrzymywali czyste konto.
Po stronie Srok szalał Remy Cabella. Francuz zdecydowanie przyćmił Edena Hazarda - jakby nieobecnego na boisku. Dwóch rywali, trzech rywali, czterech rywali? Bez znaczenia, minąć da się każdego! Później jednak na drodze stawał Cech. W końcu jednak Chelsea zrobiła swoje. Akcję zaczął Willian, podawał Branislav Ivanovic, a do siatki trafił Oscar. Wielka ulga na Stamford Bridge, bo Chelsea w pierwszej połowie oddała dwa strzały (jeden celny), a goście aż dziewięć!
Po przerwie szybko padła druga bramka. Ładna, kombinacyjna akcja zakończyła się przytomną asystą Oscara i trafieniem Diego Costy. To był 15. gol w sezonie ligowym, co oznacza, że Hiszpan jest samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców. Chelsea nie przekonała, ale odniosła zwycięstwo. To jednak takimi meczami wygrywa się tytuł.
Chelsea - Newcastle 2:0 (1:0)
Oscar 43, Diego Costa 59.
Komentarze