Pocztówka z Melbourne: O sumieniach, nadziejach Uli i szansach Jerzyka

Tenis
Pocztówka z Melbourne: O sumieniach, nadziejach Uli i szansach Jerzyka
fot. PAP/EPA

Nick Bollettieri marzy o meczu: Andre Agassi – Novak Djoković, choćby miał zostać rozegrany na australijskiej pustyni nieopodal Coober Pedy. Nick twierdzi, że sezon 2015 będzie należał do Andy’ego Murraya. Z kolei Szkot uwielbiający tenis Agnieszki Radwańskiej, prorokuje, że w tym roku do czołówki powróci młodsza siostra Agi – Urszula. Przed Australian Open prosto z Melbourne Park - pisze komentator Polsatu Sport Tomasz Lorek.

Trener Urszuli - Maciej Domka - wykonał tytaniczną pracę, a pierwsze owoce w postaci dobrej gry w Auckland i w eliminacjach Australian Open już są widoczne. Warto podróżować do odległych zakątków świata, aby zdobywać cenne doświadczenie zawodowe, ale dla Eugenie Bouchard nie warto frunąć nad Pacyfikiem do Singapuru, bo i tak odmówi wywiadu jedynej kanadyjskiej dziennikarce relacjonującej WTA Championships. Cóż, tak bywa skoro namiętnie słucha się Justine’a Biebera, a nie AC/DC czy Green Day…
 
Spojrzenie 84-latka o włoskich korzeniach

Mistrz Wimbledonu ’92 (pamiętny pięciosetowy mecz z Goranem Ivaniseviciem) kontra mistrz Wimbledonu 2011 i 2014. Andre kontra Nole. Nie ma szans, aby doszło do takiego pojedynku, bo to inne generacje... W grę wchodzi jedynie pokazówka, ale Nick Bollettieri, były żołnierz, który wychodzi o zmroku ze swojej tenisowej akademii na Florydzie, byłby gotów zapłacić nawet 20 000 dolarów australijskich za możliwość obejrzenia w akcji Serba i Amerykanina.

 

„Novak ma wszystkie niezbędne elementy, aby czuć się kompletnym tenisistą, ale żaden z tych magicznych klocków nie jest wyjątkowy. W zderzeniu z Andre, królem returnu, Serb miałby nielichy orzech do zgryzienia. To byłby mecz stulecia” – mówił Nick Bollettieri po ceremonii losowania drabinki turnieju głównego Australian Open 2015.

 

Nick jest zręcznym biznesmenem. Owszem, zarabia pieniądze na akademii, ale nie można go winić za to, że wpadł na znakomity pomysł stworzenia wylęgarni talentów. Wystarczy jedno głębokie spojrzenie w oczy, aby odkryć, że Nick jest przepełniony pasją do tenisa.

 

„W mojej zawodowej karierze spotkałem ludzi, którzy twierdzili, że nauczą się miłości do sportu. Są to wierutne bzdury, dlatego wysyłałem ich do wszystkich diabłów, bo miłości i pasji do sportu nie można się nauczyć. Ją trzeba w sobie mieć i oddychać nią. A, spójrzcie na Bernie Tomica. To chłopak, który kocha tenis, ale zapomina, że wskazówki zegara wciąż pracują…” – Bollettieri przeskakuje z tematu na temat w tempie geparda…


Zdaniem Nicka, australijski tenisista Bernie Tomic, zatrzymał się w rozwoju. Miał moment kiedy poczuł się jak zraniony król polowania. Gdy Nick Kyrgios pokonał w IV rundzie Wimbledonu Rafę Nadala, Bernie zaczął grać jak z nut i wygrał turniej w kolumbijskiej Bogocie. Jednak to był tylko moment olśnienia… Bernie za bardzo kocha życie, kobiety i szybkie auta.

 

„Nie rozumiem zabiegów ludzi od PR" – twierdzi Bollettieri.

 

Chcą wygładzić wizerunek Berniego, a on jest pełnym namiętności chłopakiem o bałkańskim rodowodzie. Ma być sobą, a nie kukłą, która teraz udaje, że nie przeklina, nie dłubie w nosie na widok Pata Raftera i nie kocha nocnych klubów. Bernie ma talent od Boga, on jeszcze wróci do wielkiego tenisa. Ktoś musi go obudzić, a nie nakładać na niego szaty grzecznego chłopca. On musi grać w swoim stylu, być agresywnym. Niech częściej gra przy siatce, bo ma świetną czutkę (wyczucie). Może warto, aby oczyma wyobraźni, przy siatce widział długonogą brunetkę o zniewalającym uśmiechu? Może wtedy zacznie częściej wędrować do sieci? Niech Tomic pokaże więcej emocji! Lubię niesfornych chłopaków. On często zagląda do mojej akademii. Udzielam mu wskazówek, bo młodzi ludzie błądzą, a takie stare zgredy jak ja mają obowiązek skierowania zdolnych chłopaków na właściwą drogę.

 

 

I dodaje:

 

Nie on jeden przestał słuchać swojego sumienia. Sabine Lisicki też się pogubiła i zasnęła ze swoim rankingiem. Jelena Janković, zdolna dziewczyna, a nie wykorzystuje swojego potencjału. Sabine jest jak mechanik, który ma najlepszą skrzynkę narzędziową, ale nie wie jak z niej skorzystać.

 

"Lisicki i Tomic to idealne przykłady na to, że sam talent nie wystarczy. Trzeba mieć prawidłowy strumień świadomości, dobrze nastrojoną głowę i zespół fachowców, którzy czują i wiedzą co jest dla ciebie najlepsze. Czasami Sabine i Bernie muszą wyłożyć karty na stół i powiedzieć trenerowi: słuchaj stary, wiem, że w 99% to co mówisz jest prawdą, ale nie wtłaczaj mnie w ramy, w których ja się duszę. Muszą mieć odwagę powiedzieć: spadaj, kochanie, twój czas minął. To znacznie cenniejsze od słodzenia sobie. Roger Federer dawno to zrozumiał. Zatrudnił Stefana Edberga i pojął, że aby zneutralizować siłę Rafy Nadala, trzeba iść do siatki i ryzykować. Wiem, że Hiszpan świetnie mija, ale Roger dojrzał, aby zrozumieć nadrzędną prawdę: w 99% forhendowy cross zagrany przez Nadala z dużym topspinem na jednoręczny bekhend Federera, zakończy się sukcesem Hiszpana. Roger wsparty analitycznym spojrzeniem Edberga, wie, że warto grać na bekhend Rafy, nie wolno grać szeroko na forhend Hiszpana, a należy próbować nękać Hiszpana bekhendem po linii. Krótsza piłka, w okolice kara serwisowego, zagrywana przez Djokovicia, często okazuje się remedium na Nadala” – podkreśla Nick Bollettieri.  

 

 


Boris Becker przed laty lubił posłuchać ekscentrycznego Nicka. „Wiesz co w tobie cenię najbardziej? – Bollettieri wspomina okres intensywnej współpracy z trzykrotnym mistrzem Wimbledonu. To, że niewiele mówisz. Patrzę dziś na Borisa i widzę, że uczy się jak być niemową. Czego można nauczyć Djokovicia, który ma 7 Wielkich Szlemów i wie prawie wszystko o tenisie? Wystarczy czasami szepnąć mu na ucho, żeby grał lepszego woleja przy piłce meczowej dla Stana Wawrinki. Czasem trzeba wyrwać go ze szponów spojrzenia charakterystycznego dla południowca: wstań wcześnie rano, nie czekaj na wieczorną sesję jak Latynos na sjestę. A zatem niuanse. Boris jest dobry w mówieniu o drobiazgach. Jednak pomimo, że Novak jest świetnie przygotowany do gry, wierzę w Murraya. Spotkałem Andy’ego na kortach w Melbourne Park. Żywi nadzieję, że czeka go niezły sezon. Ochrzaniłem go i powiedziałem: masz nadzieję? Ty, ze swoim talentem i swoją grą masz wiedzieć, że to będzie dla ciebie wyjątkowy sezon. Masz wmawiać sobie, że będziesz znakomity. Widzieliście jak Andy zagrał I seta w meczu z Janowiczem w Pucharze Hopmana? Kiepski początek, a potem grał opętańczo dobrze. To będzie rok Murraya” – twierdzi Nick.


Obejmuje dziennikarzy wpół, gestykuluje, wścieka się, raduje, za chwilę gaśnie. Cały Bollettieri. „To wina moich włoskich korzeni. Nie potrafię być inny. Tłumaczę Kyrgiosowi, że ma diament w ręku, czuje piłkę, ma luźny nadgarstek. Musi dojrzeć mentalnie, jeśli chce odnosić wielkie sukcesy. Czasami warto przestraszyć rywala. Tak jak czyni to Szarapowa. Ona nigdy się nie poddaje. Może czuć się słabą, ale tego nie okazuje. Wmawia sobie: nie przegram tego meczu. Niewielu zawodników potrafi grać na fali emocji i wygrywać. Taki był Boris Becker, taki był John McEnroe. Przetwarzali emocje na pozytywną nutę. Martina Navratilova wie wszystko o tenisie, to wielka mistrzyni, ale nie wiem jaki efekt odniesie pracując ze zdolną dziewczyną z Polski, Agnieszką Radwańską” – twierdzi Bollettieri.  

Ula wraca do wielkiej gry

Spore sukcesy zaczyna odnosić Maciej Domka, który od trzech miesięcy pracuje z Urszulą Radwańską. Jak twierdzi, prawdziwe owoce jego pracy będzie można obejrzeć za pół roku, gdzieś w okolicach słynnych truskawek ze śmietaną z hrabstwa Kent... Urszula pamięta o tym, że w październiku 2012 roku była 29 rakietą świata. Niestety, w profesjonalnym tenisie trzeba mieć ogrom szczęścia i cieszyć się końskim zdrowiem. Kiedy pojawiają się kontuzje, człowiek ma prawo zwątpić i może zabłądzić w tenisowym labiryncie.

 

Przy Maćku odzyskałam pewność siebie. Wygrane nad Francescą Schiavone i Danielą Hantuchovą podczas turnieju w Auckland bardzo mnie podbudowały. W poprzednim sezonie zgubiłam pewność siebie, bo kontuzje zrobiły swoje. Wiem, że stać mnie na powrót do Top 30. Niestety, kiedy byłam w czołówce, nie wytrzymał mój bark. Mam za sobą poważną operację kręgosłupa. Przeszłam ją 4 lata temu, to były trudne chwile… Byłam 62. na świecie, miałam 18 lat, pięłam się w rankingu WTA i nagle przydarzył się taki pech… Najbardziej złościło mnie to, że nie miałam żadnego wpływu na to co się dzieje, bardzo chciałam grać, ale moje ciało nie wytrzymało. Każdy sportowiec o tym wie i liczy się z ryzykiem kontuzji, ale trudno przyjąć do wiadomości, że dotyka cię takie nieszczęście. W ubiegłym sezonie straciłam około 4 miesiące przez problemy zdrowotne. Listopad i grudzień solidnie przepracowałam w Warszawie. Myślę, że turniej w Auckland jest zwiastunem dobrych zdarzeń i potwierdzeniem tego, że przygotowałam się do sezonu najlepiej jak mogłam – mówiła w Melbourne Park Urszula po zwycięstwie w II rundzie eliminacji nad Argentynką Paulą Ormaecheą. Obok Bob i Mike Bryan uroczo konwersowali z Ivanem Ljubiciciem. Istna wieża Babel…


Za tym zgiełkiem tęskni każdy, kto profesjonalnie uprawia tenis. Siedząc na kanapie w domu i oglądając mecze rywalek, można sprawdzić swoją odporność psychiczną. Nic tak nie boli jak dłuższy postój na kolejowej bocznicy...

 

„Człowiek złości się, że one grają, one mogą, są zdrowe, a mnie ogarnia niemoc. A po chwili przychodzi refleksja: hej, oto dodatkowa motywacja, jeszcze nie mogę wrócić na kort, ale niebawem, gdy zakończę rehabilitację, będę walczyć z dziewczynami o punkty w rankingu WTA. Łatwiej wraca się do sportu mając spokojnego trenera. To już nie są czasy Zeljko Krajana (Chorwata, byłego coacha Uli). Maciej Domka jest bardzo spokojnym człowiekiem. Ja jestem trochę impulsywna, mam charakterek i wiadomo, że na korcie emocje biorą górę. Maciek potrafi mnie uspokoić, ma inne spojrzenie na tenis, tym mnie ujął. Kładzie nacisk na sferę mentalną. Patrzy nie tylko na uderzenia i strategię gry na korcie, ale bacznie przygląda się temu co dzieje się w mojej głowie. Maciej ma ogromną wiedzę o tenisie i o psychologii sportu. Wiadomo, że na najwyższym poziomie wyczynu decyduje głowa. Z Paulą Ormaecheą zagrałam dobry mecz. Argentynka zaprezentowała solidny tenis. W ubiegłym roku pokonałam ją w Montrealu, ale mecz w Melbourne stał na wyższym poziomie. Z kolei mojej rywalki w III rundzie (Hiroko Kuwata) nigdy nie widziałam w akcji. Wiadomo, że wszystkie Japonki grają podobnie: z tyłu kortu, płaska piłka, raczej stronią od hiszpańskich topspinów czy gry serve & volley” – twierdzi Urszula.


Wielki Szlem jest najbardziej prestiżową imprezą w tenisie, ale gra w reprezentacji również jest szalenie istotna dla obu sióstr Radwańskich. 7-8 lutego 2015 roku Polki zagrają w Krakowie z Rosjankami w Grupie Światowej Pucharu Federacji.

 

„Wiadomo, że Aga zawsze wysoko podnosi poprzeczkę. Z Agą w drużynie nie ma lekko, bo każdy oczekuje, że druga rakieta będzie grała na podobnym poziomie co Aga. Nie jestem pewna swojego startu, bo Tomasz Wiktorowski (kapitan reprezentacji) jeszcze nie wyjawił kto będzie na drugiej rakiecie w kadrze Polski, aczkolwiek turniej w Auckland pokazał, że jestem w formie. Oczywiście, że bardzo chciałabym zagrać, tym bardziej, że mecz odbędzie się w Krakowie. Zagrałabym praktycznie pod domem (śmiech). Jeśli otrzymam powołanie, to zrobię wszystko, aby wygrać mecz z Rosjankami” – wyznała Urszula Radwańska.


Australian Open… Tenisistki i tenisiści używają terminu „Happy Slam”. Ula też lubi przyjeżdżać do stolicy stanu Victoria.

 

„Pogoda dopisuje, ogólnie w Australii jest super, mieszkają tu przyjemni, uczynni ludzie, którzy lubią się swobodnie czuć, są mega otwarci, ale szanują też prywatność drugiego człowieka. Początek roku, a więc głód gry wyzwala dodatkowe emocje. Z kolei pod kątem sportowym Australian Open traktuję tak samo poważnie jak każdy inny Wielki Szlem. Jeśli zdrowie dopisze, to jeszcze parę lat zamierzam pograć w tenisa. Nie wiem czy w przyszłości widziałabym siebie w roli trenerki młodej tenisistki czy kapitana Polski w Fed Cupie. Nie wiem jak potoczy się moja kariera. Jeszcze nie czas, aby myśleć o tym co będę robić po zakończeniu kariery sportowej” – uważa zwyciężczyni turnieju deblowego (w parze z siostrą) w Stambule w 2007 roku.

Jerzyk oczami Uli

Losowanie turnieju głównego. Tramwaj wiozący Stana Wawrinkę i Na Li przywiózł ekscytujące rozstrzygnięcie. Najlepszy polski singlista będzie miał dwie strzelby: Del Potro i Gaela Monfilsa.

 

„Na pewno Jerzyk nie ma łatwego losowania, ale on lubi wspinać się na południowej ścianie Lhotse. Myślę, że ma większą motywację. Jerzyk jest takim zawodnikiem, który lubi grać z dużymi nazwiskami na dużych kortach. Wierzę w Jerzyka. Ma taką grę, że może spokojnie pokonać zarówno Delpo jak i Gaela. Myślę, że Jerzyk poradzi sobie. Trzymam za niego kciuki” – stwierdziła Urszula.

 

Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że mistrz US Open 2009 wycofa się z turnieju. A Delpo tak dzielnie trenował w sobotni poranek z Rosjaninem Teymurazem Gabaszwilim… Po Del Potro na kort treningowy wyszedł Kei Nishikori. Japończyk rozgrzewał się grając w piłkę nożną w bezpośrednim sąsiedztwie torów kolejowych. Gdy tylko samuraja z Shimane zobaczył Juan Monaco, błyskawicznie dołączył do finalisty US Open 2014. Po chwili piłkarskim talentem błysnął mistrz Roland Garros’89 – Michael Chang, do piłki dopadł Franco Davin, popisał się pięknym dryblingiem, zrobił się uroczy latynoski zgiełk… Del Potro tylko uśmiechnął się widząc kolegów pędzących za piłką… To wielka strata dla turnieju, że ten zdolny tenisista z Tandil nie może pokazać pełni swoich umiejętności. Po treningu z Gabaszwilim, Juan Martin przez godzinę słuchał zaleceń lekarza i poddawał się zabiegom mającym zmniejszyć ból w lewym, oklejonym czarnymi taśmami, nadgarstku. „Nie mogę zagrać oburęcznego bekhendu. Nie będę ryzykował gry w takich warunkach. Muszę porządnie wyleczyć się” – rzekł w niedzielę w samo południe rozżalony Juan Martin Del Potro… Zamiast wielce oczekiwanego pojedynku: Janowicz – Delpo, czeka nas potyczka z samurajem z Tokio, 146 rakietą świata, Hiroki Moriyą.    


Hopman Cup… Australijskie media z szacunkiem odnoszą się do sukcesu polskiego miksta. Nikt nie śmie deprecjonować osiągnięcia Polaków. The Woodies, czyli legendarny australijski debel: Todd Woodbridge – Mark Woodforde, zgodnie twierdzą, że wygrana w Hopman Cup to marzenie wielu tenisistów i tenisistek.

 

"Wydaje mi się, że w polskim tenisie dzieje się coraz lepiej. Jest coraz więcej sukcesów. Faktycznie, niektórzy mówią, że Hopman Cup to nic wielkiego, zwyczajna pokazówka, ale przecież w Pucharze Hopmana grały duże nazwiska: Serena Williams, Andy Murray. Tegoroczny Hopman Cup stał na wysokim poziomie. To nie jest tak, że każdy tenisista to olewa. Wiadomo, że wychodząc na kort, każdy chce wygrać. To jest ogromny sukces polskiego tenisa. Na pewno dzięki temu tenis staje się bardziej popularny w Polsce. Więcej osób gra, więcej zawodników zaczyna wierzyć, że można wygrywać prestiżowe turnieje. Niektórzy zamykają się na polskim podwórku, jeżdżą tylko na polskie turnieje i nie wierzą, że można coś zdziałać na świecie. Polska nie ma wielkich tenisowych tradycji, ale Jerzyk z Agą pokazali, że można wygrywać wielkie turnieje. Myślę, że za tym pójdzie dalszy ciąg zdarzeń. Powiem jak to wygląda z perspektywy tenisowej szatni. Już nie jest tak jak kiedyś, gdy na hasło Polska, ktoś zaczynał się głośno śmiać. Pamiętam te teksty: co Polska znaczy w tenisie? Teraz na Wielkich Szlemach tworzymy dużą ekipę, jest sporo chłopaków i dziewczyn. Powoli w szatni zaczynają bać się Polaków!” – z uśmiechem na ustach kończy swój wywód Urszula Radwańska.

Kanada, nie zawsze żywicą pachnąca…

Łatwiej o kontakt z Ulą aniżeli z Eugenie Bouchard. Gwiazda kanadyjskiego tenisa, finalistka Wimbledonu 2014, ma ego większe niż pustynia Gobi. Do Singapuru na mistrzostwa WTA, przyleciała tylko jedna kanadyjska dziennikarka. Chciała przeprowadzić rozmowę w cztery oczy z Eugenie, ale za każdym razem Bouchard zbywała ją tekstem o nadmiarze obowiązków.

 

Tyle osób prosi o rozmowę ze mną. Nie ma szans, chcę spędzić czas z moją mamą, idę na trening, potem sesja fotograficzna, rozmowa o modzie, filmie itd – stwierdziła Eugenie.

 


Interwencje kanadyjskiej dziennikarki w departamencie WTA odpowiedzialnym za kontakt z mediami nie przyniosły skutku. Klamka zapadła. Cisza. W takich chwilach można zatęsknić za czasami, w których prawdziwą gwiazdą tenisa była Evonne Goolagong Cawley, Aborygenka, zdobywczyni 7 tytułów Wielkiego Szlema w singlu…

Tomasz Lorek z Melbourne Park, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze