Alpejski PŚ: Jeden Polak na Piekielnym Zjeździe

Zimowe
Alpejski PŚ: Jeden Polak na Piekielnym Zjeździe
fot.PAP
Maciej Bydliński

W sobotę w Kitzbuehel odbędzie się najtrudniejszy i najbardziej prestiżowy zjazd w cyklu alpejskiego Pucharu Świata. Zawody odbędą się po raz 75., a na liście startowej jest jeden Polak - Maciej Bydliński. Przy stoku ma zebrać się 80 tysięcy kibiców.

To najbardziej popularne zawody wśród miłośników alpejskiego sportu. Do zamieszkałego przez 8 tys. osób Kitzbuehel co roku przyjeżdża specjalnie na to wydarzenie ok. 80 tys. kibiców. Niemal 500 mln śledzi rywalizację w telewizji.

Zjazd z góry Hahnenkamm (Koguci Grzebień) legendarną trasą Streif to marzenie każdego alpejczyka. Do pokonania jest ponad trzy kilometry stromego stoku o różnicy wzniesień 860 m, ze średnią prędkością grubo przekraczającą 100 km/h.

Już na początku na zawodników czeka niemal pionowa ściana o nachyleniu 85 proc., którą pokonują lecąc przez kilkadziesiąt metrów z ogromną prędkością. Rekordowy zmierzony skok to 80 m, niewiele krótszy od uzyskiwanych przez skoczków narciarskich na tzw. normalnych obiektach. To "pułapka na myszy", po pokonaniu której trzeba się jeszcze zmieścić w ostrym zakręcie. W tym miejscu marzenia o zwycięstwie pogrzebało wielu wybitnych zawodników.

Później jest niewiele łatwiej. Szybka i trudna technicznie trasa wymaga maksymalnej koncentracji, w przeciwnym razie zjazd kończy się upadkiem. Doświadczyli tego najlepsi, w tym takie sławy jak Hermann Maier. Wielu prosto ze stoku trafiło do szpitala.

Gdy zawodnicy są już skrajnie wyczerpani, przed metą czeka ich jeszcze jeden długi skok. Jeśli nogi wytrzymają, to po chwili są fetowani przez kilkudziesięciotysięczną publiczność, niezależnie od czasu, jaki uzyskali.

Zawody w Kitzbuehel, Hahnenkamm-Rennen, to święto narciarstwa. Odbywają się od 1931 roku, a od 1967 zaliczane są do Pucharu Świata. Królem Streifu jest Szwajcar Didier Cuche, który pięciokrotnie był tu najszybszy. Cztery razy triumfował słynny Austriak Franz Klammer.

Bydliński startował przed rokiem w superkombinacji, na którą składają się supergigant i jeden przejazd slalomu. Zajął 34. miejsce. Życiowy sukces odniósł dwa lata temu, kiedy został sklasyfikowany w tej konkurencji na dziewiątej pozycji. Wcześniej Polak dwukrotnie próbował sił w zjeździe, ale jeden z przejazdów zakończył groźnym upadkiem.

- Takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Złamania, utrata przytomności, groźne kontuzje - to na tym chleb powszedni. Przeciążenia są ogromne i śmiało można powiedzieć, że to najbardziej wymagające zawody w PŚ. Mimo wszystko chce się tu startować, bo prestiż i atmosfera są niesamowite. Pod Wielką Krokiew na skoki narciarskie przychodzi niemal 30 tys. osób. A tutaj kibiców zbiera się prawie trzy razy tyle. To też świadczy o popularności tych zawodów - powiedział Bydliński.

On sam teraz także ma w planach start w superkombinacji. Chciałby zdobyć kolejne w tym sezonie punkty. Przed tygodniem w Wengen był 27.

- Mi osobiście bardziej pasowało, jak w superkombinacji był zjazd i dwa razy slalom. Teraz jest supergigant i slalom, co mi trochę utrudnia zadanie. Mimo wszystko będę się starać o jak najlepszą lokatę - zapewnił.

Warunki pogodowe są dobre. Śnieg jest, choć mało, co także utrudnia zadanie narciarzom.

- Wtedy wszelkie nierówności terenu odczuwa się podwójnie. Poza tym tworzą się duże dziury, są także bardzo agresywne zmiany terenu - dodał Bydliński.

O górze Kitzbuehel krążą legendy. Do tego stopnia interesujące, że Austriacy postanowili stworzyć film dokumentalny o micie Streifu o tytule "One Hell Of A Ride" (z ang. "Piekielny zjazd"). Będzie on wyemitowany na koniec zawodów dla 160 tys. osób.

Tegoroczna, już 75. edycja, będzie także najlepiej opłacaną. W puli nagród po raz pierwszy znalazło się 750 tys. franków szwajcarskich.

W zeszłym roku zwyciężył Hannes Reichelt. Faworyt gospodarzy nie odczuwa jednak żadnej presji, że musi sukces powtórzyć. - Wręcz przeciwnie. Na mojej liście rzeczy do zrobienia było zwycięstwo w Kitzbuehel, ale je już mam na koncie, więc nie muszę tego powtarzać. Jak się uda, będę jednak bardzo szczęśliwy - zaznaczył.

Az, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze