Pindera: Ziemia obiecana?
Jeszcze nie tak dawno Andrzej Fonfara walczył za jednego dolara, a teraz ma szansę podbić Amerykę i zarabiać miliony. Najpierw jednak musi pokonać 18 kwietnia Julio Cesara Chaveza juniora. Oczywiście jeśli do tej walki dojdzie.
Amerykański sen choć od dawna obrósł już legendą wciąż żyje, a polscy bokserzy doświadczają go na własnej skórze. Coś mogliby o tym powiedzieć Andrzej Gołota i Tomasz Adamek, którzy właśnie tam otworzyli sobie drzwi do wielkiej kariery. W minionym roku podobny krok zrobił Andrzej Fonfara, który w przegranej walce z Adonisem Stevensonem, mistrzem świata organizacji WBC wagi półciężkiej pokazał potencjał i charakter. Dziś jest związany z Alem Haymonem, najpotężniejszym człowiekiem w tej branży i czeka na ostateczne decyzje dotyczące kolejnego, mega pojedynku z Julio Cesarem Chavezem jr.
Syn legendy i dumy meksykańskiego boksu, Julio Cesara Chaveza, był mistrzem świata wagi średniej, ale stracił pas w 2012 roku, przegrywając ze znakomitym Argentyńczykiem, Sergio Gabrielem Martinezem. Ostatnią walkę stoczył w marcu ubiegłego roku pokonując po raz drugi Briana Verę. Od tego czasy toczy twardy bój poza ringiem ze swoim promotorem, Bobem Arumem. I właśnie szef TopRank twierdzi, że zrobi wszystko, by do starcia Fonfary z Chavezem juniorem nie doszło.
Dla Polaka, który od ładnych kilku lat mieszka w Chicago, to wielka szansa. W walce ze Stevensonem pokazał, że stać go na wiele, miał mistrza na deskach i niewiele brakowało, by skończył ją przed czasem. Ale to Kanadyjczyk z Haiti wygrał ten pojedynek, a on był dwukrotnie liczony.
Walka z Chavezem jr, to szansa potwierdzenia klasy i wielkich możliwości. W czasach amatorskich w Polsce nie wszyscy w Fonfarę wierzyli, dla wielu jego zawodowa kariera jest niezrozumiała. Ale byli też tacy, którzy dostrzegli w nim już wtedy wielki talent i możliwości.
Fonfara, chłopak z Białobrzegów, łatwej drogi na zawodowym ringu nie miał. Przed starciem ze Stevensonem przegrał dwie walki, ale się nie załamał. Zmienił kategorię, poszedł wyżej do półciężkiej i teraz jest już blisko szczytu. Ale najpierw musi poradzić sobie z Chavezem jr, za którym kciuki będzie trzymać pół Meksyku i miliony Meksykanów w USA i na całym świecie.
Leon Margules, amerykański prawnik, współpromotor Fonfary i jeden z najważniejszych współpracowników Haymona nie wie jeszcze, gdzie ta walka miałaby się odbyć, ale mówi, że na pewno nie w Chicago. Jeśli jednak do niej dojdzie, to zapewne w Los Angeles lub Las Vegas. Nie wiadomo też w jakim umownym limicie, oscylującym pomiędzy wagą super średnią i półciężką i na jakim dystansie zostanie rozegrana. No i jeszcze jedna niewiadoma: która stacja zdecydowałaby się ją pokazać.
Bob Arum twierdzi, że będzie skarżył nie tylko Chaveza jr, który zobowiązany jest do jeszcze jednej walki dla TopRank, ale również Margulesa i telewizję NBC, która zgodnie z ostatnią umową zawartą z Haymonem najpewniej pokaże ten pojedynek. I jest przekonany, że wyjdzie z tej prawnej batalii zwycięsko i nie pozwoli, by doszedł do skutku.
Nikt tak naprawdę nie wie, czy Arum zadowoli się odszkodowaniem, czy też będzie walczył do końca. Pamiętajmy, że szef TopRank jest doświadczonym prawnikiem i wie jak sobie radzić w takich sytuacjach. Jest więc bardzo groźnym rywalem, tym bardziej, że traktuje tę sprawę w kategoriach osobistych.
Pamiętajmy też, że głównym doradcą Floyda Mayweathera jr jest nie kto inny tylko Al Haymon, a promotorem Manny’ego Pacquiao oczywiście 83. letni Arum. A ostatnie informacje wskazują wyraźnie na to, że do najbardziej oczekiwanej walki w zawodowym boksie raczej 2 maja nie dojdzie.
Czy to oznacza, że pojedynek Fonfary z Chavezem jr też stanie pod wielkim znakiem zapytania? Nie można tego wykluczyć.
Komentarze