Kontuzja Bryanta to straty dla restauratorów
Kontuzja barku Kobe Bryanta, która najprawdopodobniej oznacza dla gwiazdy koszykarskiej NBA koniec sezonu, martwi nie tylko trenera Los Angeles Lakers Byrona Scotta, ale i restauratorów w „Mieście Aniołów”. Ich zdaniem zyski będą znacznie niższe.
„Czuję się tak, jakbym już stracił dziesięć procent zysków w dniu, w którym Lakers grają mecz w domu. To samo było w minionym sezonie, gdy Kobe wystąpił tylko w sześciu spotkaniach, w tym dwóch w Los Angeles. Kibice Lakers wydają najwięcej, znacznie więcej niż fani Clippers” - powiedział właściciel restauracji Rock‘N Fish znajdującej się naprzeciwko hali Staples Center, w której grają obydwie drużyny z Los Angeles.
36-letni Bryant, trzeci strzelec w klasyfikacji wszech czasów ligi NBA, doznał kontuzji barku w spotkaniu z New Orleans Pelicans, przegranym 80:96. Jak się okazało po badaniach, doszło do zerwania jednego ze ścięgien.
„Kiedy nie ma Bryanta restauracja jest pusta podczas meczów, a biznes nie idzie. Mniej ludzi to mniej zysków, mniej napiwków” - dodał inny restaurator z okolic hali.
W weekend Bryant, który ma bardzo dobry sezon (średnio 22,3 pkt, 5,7 zbiórek i 5,6 asyst), powinien zadecydować, czy podda się teraz operacji, czy później. Tak czy inaczej jego powrót na parkiety jest nierealny, podobnie jak udział w Meczu Gwiazd Wschód – Zachód do którego został wybrany przesz kibiców do pierwszej piątki drużyny Konferencji Zachodniej.
„Martwię się o Kobe'yego, tak jak martwią się wszyscy w naszym klubie” - powiedział trener Scott.
Był to dla koszykarza jubileuszowy, 1500. mecz w lidze. Zdobył 14 punktów w ciągu 30 minut, a ostatnią kwartę przesiedział na ławce rezerwowych.
Pięciokrotny mistrz NBA w 2014 roku wrócił do gry 8 grudnia po ośmiu miesiącach rehabilitacji po zerwaniu ścięgna Achillesa i... 17 grudnia doznał urazu kolana, co wykluczyło go z gry do końca minionego sezonu.
Komentarze