Transferowe gratki i wpadki Leśnodorskiego. Zobacz nasz ranking

Piłka nożna
Transferowe gratki i wpadki Leśnodorskiego. Zobacz nasz ranking
graf. Polsat Sport / fot. CyfraSport & PAP

Bogusław Leśnodorski objął stery warszawskiej Legii w grudniu 2012 roku. Przez ten czas zdążył dokonać kilku naprawdę znaczących transferów. Nie obyło także bez wpadek. Zobacz, kto naszym zdaniem jest transferową gratką, a kto wpadką ekscentrycznego prezesa mistrzów Polski.

GRATKI

 

1. Ondrej Duda

 

Transferowa „jedynka” za kadencji prezesa Leśnodorskiego. Wychowanek MFK Kosice urodzony w Sninie podpisał z Legią 4,5-letni kontrakt. Transferowa saga Dudy rozpoczęła się dużo wcześniej. Ojciec zawodnika, Ondrej Duda senior kilka lat temu gościł na stażu u Jana Urbana, ówczesnego szkoleniowca Wojskowych. Duda zawarł z władzami klubu dżentelmeńską umowę, że jego potomek w przyszłości trafi właśnie na Łazienkowską. Jeszcze, gdy Duda junior reprezentował barwy klubu z Koszyc, mocno starała się o niego Sparta Praga. Słowo honoru dane władzom Legii było jednak ważniejsze. Pół roku przed wygaśnięciem kontraktu z macierzystym klubem sytuacja przyszłej gwiazdy mistrzów Polski nie była ciekawa. Słowacy chcieli zarobić na graczu, ale ich żądania finansowe były mocno wygórowane. Bogusław Leśnodorski i jego prawa ręka, Dominik Ebebenge, wybrali się, więc do Koszyc prywatnym samolotem z misją ratowania utalentowanego nastolatka przed zsyłką do rezerw.

 

Ostatecznie plan się powiódł i udało uzyskać się porozumienie na linii Warszawa – Koszyce. Włodarze z Łazienkowskiej w prezencie za udane negocjacje otrzymali mocny trunek, mianowicie śliwowicę 70%, która była dodatkiem do Dudy! Słowacki klub otrzymał za zawodnika 300 tys. euro w ratach, a sam Duda parafował umowę progresywną. Rozpoczął od kwoty 4 tys. euro miesięcznie, czyli nie biorąc pod uwagę najmłodszych piłkarzy Legii, był jednym z najsłabiej opłacanych w drużynie. Zrezygnował także ze współpracy z menedżerem. Obecnie Dudę reprezentuje Legia we współpracy z rodzicami. Klub dba o indywidualny rozwój Słowaka, ale również jest jego przedstawicielem.

 

 

Trwający sezon jest dla słowackiej gwiazdy Legii niezwykle udany. W zespole mistrza Polski gra pierwsze skrzypce. W lidze rozegrał 15 meczów i zdobył w nich cztery bramki. Zanotował na swoim koncie również cztery asysty. Trzy gole strzelone w rozgrywkach Ligi Europejskiej uzupełniają bilans utalentowanego 20-letniego zawodnika. Ondrej został okrzyknięty największym talentem w swojej ojczyźnie od czasów gwiazdor SSC Napoli Marka Hamsika. Duda obecnie jest kuszony przez zagraniczne kluby. W swoich szeregach gwiazdę Legii widzieliby władze Evertonu, Inter Mediolan czy Napoli. Suma, o której się mówi w kontekście transferu przebojowego Słowaka to aż 8 milionów euro! Sam zainteresowany oznajmił, że zmiana barw klubowych jak na razie go nie interesuje.

 

2. Tomasz Jodłowiec

 

Doświadczony defensywny pomocnik do Legii dołączył 19 lutego 2013 roku podpisując z nią trzyletni kontrakt. Praktycznie z miejsca stał się podstawowym graczem Wojskowych. Jeszcze w grudniu 2012 gol Jodłowca zapewnił skromne zwycięstwo Śląskowi Wrocław nad Legią. Niedługo po tym piłkarz trafił na Łazienkowską. Mimo, że zawodnik grał przez pół roku we wrocławskiej drużynie, to jego prawnym właścicielem był Józef Wojciechowski. Były właściciel Polonii Warszawa odpowiadał za sprzedaż Jodłowca do Legii. Śląsk nie został nawet o tym poinformowany. Na nic się zdały protesty klubu ze stolicy Dolnego Śląska, bo ostatecznie za sumę około miliona złotych trafił on do Warszawy. Oczywiście okrągła suma została przelana na konto znanego biznesmana.

 

Ubiegły sezon w karierze 35-krotnego reprezentant Polski był dla niego najlepszy w karierze. Pochodzący z Żywca zawodnik był pierwszoplanową postacią w drużynie klubowej. W 2008 roku Jodłowiec był jedną nogą w SSC Napoli, ale wówczas do transferu nie doszło. Jodłowiec przyznał, że wahał się czy wyjazd do Serie A to dobry pomysł. Za kulisami mówi się, że to matka odradziła piłkarzowi wyjazd do Neapolu argumentując, że stolica Kampanii jest niezwykle niebezpiecznym miejscem do życia.

 

Jodłowiec, który na początku września tego roku skończy 30 lat, o wyjeździe do zagranicznej ligi już raczej nie myśli. Zimą ubiegłego roku o Jodłowca starał się Trabzonspor. Zgodny na transfer nie wyraziło kierownictwo klubu, ponieważ suma jaką proponowali Turcy, nie do końca satysfakcjonowała Legię. Za rosłego defensywnego pomocnika oferowano 1 mln euro. Łazienkowską wówczas opuścił Dominik Furman, który przeniósł się do Tuluzy za 2,7 mln euro. W Legii Jodłowiec, jak sam podkreśla, czuje się znakomicie. Z jego ust padło również zdanie, że mógłby w klubie przy Łazienkowskiej zakończyć karierę. W słowach zawodnika nie ma jednak nic dziwnego. Jest doceniany przez włodarzy, kibiców oraz przede wszystkim przez trenera. Jest ulubieńcem Henninga Berga. Odkąd współpracuje z norweskim szkoleniowcem poczynił ogromny postęp sportowy. Widać w jego grze progres, który sprawił, że nie tylko w Legii jest fundamentalną postacią. Wywalczył sobie na stałe miejsce w kadrze Adama Nawałki.

 

 

3. Krystian Bielik

 

To gratka przede wszystkim finansowa. Wielkie deal. Zawodnik w Legii spędził zaledwie pół roku, ale to wystarczyło, żeby stać się prawdziwym hitem na rynku transferowym. Bielik, który na początku stycznia skończył 17 lat, trafił do londyńskiego Arsenalu. Przez brytyjskie media jest określany nowym Cescem Fabregasem lub, jak kto woli, Patrickiem Vieirą. Mimo, że są to porównania póki co na wyrost, to jednak miło jest słyszeć je pod adresem naszego rodaka, który ma zadatki na zrobienie wielkiej kariery w zagranicznym klubie.

 

Wychowanek Górnika Konin trafił do Legii z drużyny juniorskiej Lecha Poznań latem 2014 roku. Klub z Łazienkowskiej zapłacił za zdolnego nastolatka 50 tys. zł. Stołeczni działacze po raz kolejny podebrali Kolejorzowi dobrze rokującego młodego zawodnika. Po Bartoszu Bereszyńskim i Aleksandrze Wandzlu, a także prawie Karolu Linettym, przyszła pora na Krystiana Bielik. Nastolatek z Konina w Legii zadebiutował meczem z Koroną Kielce (2:0). Przyszły Kanonier spędził na boisku pełne 90 minut i zaprezentował się z dobrej strony. 16-latek łącznie w zespole Henninga Berga zagrał w sześciu meczach, ale na placu gry spędził tylko 183 minuty. To wystarczyło jednak, aby zainteresować sobą Arsenal, który chciał go mieć w swoich szeregach.

 

Oficjalnie Bielik został piłkarzem ekipy z Emirates Stadium 21 stycznia. Arsenal zapłacił za 17-latka z Polski 2,5 mln euro plus ewentualne bonusy. Zawodnik ma zarabiać dwa tysiące funtów tygodniowo. Konkretną ofertę za utalentowanego nastolatka złożył także Hamburg SV. Podobno propozycja Niemców była jeszcze korzystniejsza dla samego piłkarza, jednak władze mistrzów Polski zdecydowały, że postawią na Arsenal.


4. Dossa Junior

 

Ten solidny środkowy obrońca trafił na Łazienkowską za 500 tys. euro z AEL Limassol. Pół miliona euro to kwota dobrze zainwestowana przez działaczy Legii. Dossa zawodnikiem Legii jest od 2 lipca 2013 roku. Związał się z nią trzyletnim kontraktem. Defensor pochodzący z Półwyspu Iberyjskiego przez siedem lat występował w lidze cypryjskiej. Ze swoim poprzednim klubem w sezonie 2011/12 wywalczył mistrzostwo Cypru, a po otrzymaniu obywatelstwa został reprezentantem tego kraju. Dotychczas w cypryjskiej drużynie narodowej wystąpił w 14 meczach.

 

Portugalczyk z cypryjskim paszportem w ubiegłym sezonie walnie przyczynił się do zdobycia tytułu mistrzowskiego. Śmiało można nazwać go jednym z liderów formacji defensywnej, obok Jakuba Rzeźniczaka. Nieoficjalnie mówi się, że nad Wisłę trafił z polecenia swojego szwagra, którym jest Helio Pinto. Portugalski pomocnik jest mężem siostry Dossy Juniora. I to właśnie on miał podsunąć pomysł działaczom Legii odnośnie sprowadzenia razem z nim w pakiecie czarnoskórego obrońcy. „W rodzinie nic nie ginie” to przysłowie sprawdza się w tym przypadku idealnie. Niespełna 29-letni stoper przypomina stylem gry byłego gracza Legii Moussę Ouattarę, obrońcę z Burkina Faso, który grał w Legii w sezonie 2005/06. Na Dossie, w przeciwieństwie do Ouattry, Legia może jednak nieźle zarobić.

 

5. Orlando Sa

 

Były zawodnik FC Porto czy londyńskiego Fulham podpisał 3,5-letni kontrakt z Legią 14 lutego 2014 roku. Przyszedł z AEL Limassol za dość promocyjną cenę – 200 tys. euro. Cypryjczycy musieli go sprzedać, ponieważ mieli kłopoty finansowe. Początki Sa w zespole Berga były trudne. Portugalczyk grał niewiele, jego skuteczność, a w zasadzie jej brak sprawiała, że norweski szkoleniowiec rzadko korzystał z jego usług. Doszło nawet do tego, że jednokrotny reprezentant Portugalii musiał grywać w zespole rezerw. Sytuacja atakującego z Półwyspu Iberyjskiego była nieciekawa. Siedem gier w Ekstraklasie i tylko jeden gol. To dorobek Sa z zeszłej rundy wiosennej. Marny, jak na zawodnika tej klasy.

 

Przełom nastąpił w tym sezonie, gdy zaczął dostawać więcej szans. Niespełna 27-letni napastnik jest najlepszym strzelcem Legii w rozgrywkach ligowych mimo, że nie gra w każdym meczu. W 12 ekstraklasowych meczach zdobył już dziewięć bramek. Dorzucił także gola w LE. Portugalczyk zaczął błyszczeć w barwach stołecznej ekipy. Skuteczna postawa na boisku przełożyła się na oferty z zagranicznych klubów. Sampdoria Genua, Torino, US Palermo, Hellas Verona, a także Udinese są zainteresowane kupnem snajpera Legii. Nie tylko Włosi pytają o byłego reprezentanta portugalskich reprezentacji młodzieżowych. Zespoły z Anglii oraz z Belgii również chętnie by go zatrudniły. Były zawodnik Sportingu Braga znajduje się w kręgu zainteresowania selekcjonera reprezentacji Portugalii Fernando Santosa. Sa znalazł się w szerokiej kadrze drużyny narodowej na mecz towarzyski z Francją oraz na spotkanie eliminacji ME 2016 z Danią. Bez wątpienia Legia jeszcze na nim dobrze zarobi.

 

 

WPADKI

 

1. Henrik Ojamaa

 

To był bardzo dziwny i nie do końca przemyślany ruch transferowy Legii. W dużej mierze opierał się on na „zasięgnięciu opinii” głównego kandydata do walki o mistrzostwo, niż na długim monitorowaniu estońskiego skrzydłowego. Zasięgnięcie opinii w tym przypadku to zaufanie skautingowi odwiecznego rywala, czyli poznańskiego Lecha, który chciał pozyskać szybkiego pomocnika z ligi szkockiej. Ojamaa właściwie był już jedną nogą w Lechu, aż nagle do gry włączyła się Legia, która podkradła Estończyka Kolejorzowi. Na tej podstawie gracz Motherwell trafił na Łazienkowską, żeby po raz kolejny utrzeć nosa klubowi ze stolicy Wielkopolski.

 

Końca zachwytów na temat nowego nabytku Legii nie było widać. Mówiono, że przebojowy, dynamiczny, niebywale zwrotny, kapitalny w grze jeden na jeden. Tymczasem Ojamaa okazał się przeciętniakiem, który potrafi tylko szybko biegać. Drybling nie był jego mocną stroną, a do tego preferował egoistyczny styl gry. Dlatego nie został zaakceptowany przez drużynę, w której czuł się obco. Mimo tych wad na początku sezonu 2013/14 Jan Urban stawiał na niego regularnie. Po objęciu zespołu przez Henninga Berg po kilku meczach okazało się, że Norweg nie jest zwolennikiem talentu reprezentanta Estonii. Skandynawski trener przestał korzystać z usług niedoszłego piłkarza Lecha.

 

Ojamaa dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Miał trafić do Beitru Jerozolima, ale obawiał się ataków bombowych, więc postanowił wrócić na stare śmieci, czyli do Motherwell. W szkockim klubie ponownie czuje się jak w domu oraz gra na miarę możliwości. Zanotował już 18 występów, zdobył trzy gole i jedną asystę. Do Legii wróci prawdopodobnie latem.

 

 

2. Arkadiusz Piech

 

Od dawna mówiło się, że były napastnik Ruchu Chorzów w końcu trafi do Legii. Ostatecznie stało się to 18 czerwca 2014 roku, kiedy to czterokrotny reprezentant Polski podpisał trzyletni kontrakt ze stołecznym klubem. Władze Legii zapłaciły za niego 250 tys. euro. Sam Piech wynegocjował zarobki rzędu około 60 tys. złotych. Bez wątpienia szykowano go na podstawowego napastnika, ale niesforny gracz zawiódł na całej linii nie tylko na boisku. Poza nim prowadził niesportowy tryb życia, a do tego wszczynał bójki. Kryminalna przeszłość Piecha dała o sobie znać. Przypomnijmy, że w 2003 roku za napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia, Piech został skazany na półtora roku pozbawienia wolności. W więzieniu przyszły reprezentant Polski spędził 9 miesięcy. Tym razem w szpitalu w rodzinnej Świdnicy zaatakował lekarza pełniącego dyżur na pogotowiu.

 

Wydawało się, że jego dni w klubie są policzone, ale ostatecznie Legia nie rozwiązała z nim kontraktu. Został wypożyczony do beniaminka T-Mobile Ekstraklasy GKS-u Bełchatów. W zespole Kamila Kieresia ma odzyskać formę z poprzedniego sezonu, kiedy grał w Zagłębiu Lubin. Łącznie na dwóch frontach w zespole Miedziowych wystąpił w 34 meczach i strzelił 14 goli. W Bełchatowie liczą, że Piech będzie w stanie skutecznie wesprzeć najsłabszy atak w lidze. W drużynie Henninga Berga zagrał raptem w czterech ligowych meczach. Zaliczył jedną asystę, ale bramkarza rywali nie pokonał ani razu. Warto podkreślić, że były snajper Sivassporu nie został zgłoszony przez Wojskowych do rozgrywek LE.

 

3. Wladimer Dwaliszwili

 

Gruzin przechodził do Legii na zasadzie transferu bezgotówkowego. Była gwiazda Polonii Warszawa mogła liczyć na naprawdę wysokie zarobki przy Łazienkowskiej. W klubie przy ulicy Konwiktorskiej przez pół roku nie wypłacano mu pensji, ale w Legii mógł być zadowolony. Nie dość , że otrzymał pieniądze za podpisanie kontraktu, to jeszcze wynegocjował zarobki na poziomie 120 tys. złotych miesięcznie! Początek reprezentanta Gruzji w zespole Wojskowych miał udany, ale liczono na niego w kontekście kolejnych sezonu. Rywalizacja w europejskich pucharach, rozgrywki ligowe oraz gra w Pucharze Polski to spora dawka spotkań. Tymczasem Dwaliszwili, który nigdy nie stronił od różnego rodzaju rozrywek, oddawał się pokusom coraz bardziej. Widać to było najlepiej po jego mało sportowej sylwetce. Przybrał na wadze, nadużywał alkoholu, to wszystko odbijało się na jego grze. Statystyki co prawda w swoim pełnym sezonie w Legii miał przyzwoite (21 meczów w lidze, 10 goli), ale nie był to typ gracza-profesjonalisty, z którym można podjąć walkę o udział w elitarnej Lidze Mistrzów. Bez żalu się z nim rozstano. Gruziński bawidamek trafił ostatecznie do duńskiego Odense.

 

 

4. Igor Lewczuk

 

Wychowanek Hetmana Białystok po sezonie życia, który rozegrał w Zawiszy Bydgoszcz, przeniósł się do Legii za kwotę 200 tys. euro. Początkowo mówiło się, że miał być tylko uzupełnieniem kadrowym. Jednak Bogusław Leśnodorski oraz Henning Berg oznajmili, że liczą na Lewczuka w kontekście walki o pierwszy skład. Dwukrotny zdobywca Pucharu Polski w zeszłym sezonie w Zawiszy wystąpił w 36 meczach ligowych. Białostoczanin prezentował wysoki, a przede wszystkim równy poziom przez całe rozgrywki, ale w Legii bywa z tym różnie. Do tej pory wystąpił w 10 meczach ligowych, a jego dyspozycja pozostawia wiele do życzenia. Największy zarzut pod adresem byłego gracza Jagiellonii Białystok to brak stabilizacji formy.

 

Atutem, który miał bronić Lewczuka, to boiskowa uniwersalność. Niespełna 30-letni gracz może występować na środku defensywy jak i z boku, konkretnie z prawej strony. Tymczasem w żadnych z dotychczasowych potyczek nie przekonał czy to grając w środku czy z boku defensywy. Transfer Lewczuka miał być podłożem do przenosin gwiazdy Zawiszy Michała Masłowskiego na Ł3. Leśnodorski płacąc 200 tys. euro za Lewczuka, liczył na łatwiejsze negocjacje w sprawie transferu Masłowskiego. Okazało się jednak, że właściciel bydgoskiego Zawiszy Radosław Osuch nie jest zainteresowany sprzedażą swojego pomocnika do stołecznego klubu. Do Legii przyszedł ostatecznie tylko Lewczuk.

 

5. Helio Pinto

 

Portugalczyk teoretycznie występuje w większości spotkań Legii. Można go uznać za podstawowego gracza, ale mimo wszystko oczekiwano od niego znacznie więcej, niż pokazał przez półtora roku, odkąd jest w Polsce. W ciągu ośmiu lat gry na Cyprze wywalczył pięć tytułów mistrzowskich, trzykrotnie Superpuchar i raz Puchar Cypru. Z zespołem APOEL-u dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, w którym Cypryjczycy musieli uznać wyższość drużyny Jose Mourinho – Realu Madryt. Wychowanek Benfiki Lizbona rozegrał łącznie 14 meczów w Lidze Mistrzów.

 

To właśnie on miał być boiskowym przywódcą Legii. Liderem, który wprowadzi ją na salony europejskiej piłki, na których przecież z powodzeniem grał. Tymczasem jest jednym z wielu w warszawskiej drużynie. Owszem, od czasu do czasu potrafi zdobyć piękną bramkę czy posłać fantastyczną prostopadłą piłkę, ale to są tylko przebłyski. Z reguły jest mało kreatywny, zwyczajnie brakuje blasku i polotu w jego grze. Mąż siostry Dossy Juniora nie ma w sobie cech, które posiada chociażby Ivica Vrdoljak. Umiejętnościami przewyższa Chorwata, ale cechami charakteru mocno mu ustępuje.

 

Jego bilans w Legii to 52 mecze, w których zdobył siedem goli oraz zanotował pięć asyst. To bardzo przeciętne statystyki zważywszy, że jest to były reprezentant portugalskich młodzieżówek oraz zawodnik, który rywalizował w LM. Do tego mocno obciąża budżet klubu. Z klubowej kasy pobiera miesięcznie 100 tys. złotych miesięcznie.

Adrian Janiuk, seb, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze