W Anglii nastał spokój. Faworyci doszli do głosu

Piłka nożna
W Anglii nastał spokój. Faworyci doszli do głosu
fot. PAP

Po szalonej sobocie w Pucharze Anglii, kiedy z turniejem pożegnały się takie potęgi jak Chelsea czy Manchester City, niedziela była znacznie spokojniejsza. Może dlatego, że rozegrane zostały tylko trzy spotkania. I we wszystkich wygrali faworyci.

Przypomnijmy – w sobotę Chelsea, prowadząc 2:0 z trzecioligowym Bradford, przegrała 2:4, Manchester City uległ u siebie drugoligowemu Middlesbrough. Odpadły również Swansea, Southampton i Tottenham. Do tego Liverpool zremisował z Boltonem, a dzień wcześniej z drużyną z czwartej ligi zremisował Manchester United.

W niedzielę takich grzmotów już nie było. Trzy zespoły z Premier League odrobiły lekcje i podeszły do swoich spotkań bardzo skoncentrowane. I to poskutkowało tym, że w komplecie awansowały do kolejnej rundy Pucharu Anglii. Zaczął West Ham United, który wybrał się na stadion trzecioligowego Bristol City. Długo utrzymywał się bezbramkowy remis, ale właśnie od takich sytuacji jest Diafra Sakho. Młoty zagrają w kolejnej fazie.

Nieco mniejsze problemy miała Aston Villa, na którą w ostatnim czasie – całkiem słusznie – spada naprawdę gigantyczna krytyka. 11 goli strzelonych w lidze to najgorszy wynik na wszystkich poziomach rozgrywkowych w Anglii! Do tego gracze Paula Lamberta nie potrafią pokonać bramkarza rywali już od ponad 700 minut!

Przeciwnikiem było Bournemouth, czyli drużyna Artura Boruca. Polak nie znalazł się jednak w pierwszym składzie. Może i dobrze, bo strzału Carlesa Gila z drugiej połowy nie obroniłby żaden bramkarz na świecie. Drugą bramkę dołożył Andreas Weimann. Gol Calluma Wilsona był już tylko na otarcie łez.

Jako ostatni na murawę wybiegli obrońcy tytuły. Arsenal – w bramce z Wojciechem Szczęsnym – zagrał na wyjeździe z Brighton. I szybko wywalczył sobie pokaźną zaliczkę. Na listę strzelców wpisali się rekonwalescenci – Theo Walcott oraz Mesut Ozil. W końcu nie wszystko zależało od Alexisa Sancheza. Na taki mecz Kanonierzy musieli trochę poczekać.

Nie oznacza to tego, że było łatwo. Chis O’Grady wykorzystał błędy w obronie Arsenalu. Szczęsny był bez szans. Tak samo jak jego vis a vis David Stockdale przy uderzeniu Tomasa Rosicky’ego.  Czy to był koniec marzeń piłkarzy Brighton? Zdecydowanie nie! Na ich nieszczęście trafienie Sama Baldocka dało tylko bramkę kontaktową.

Wyniki:

Bristol City – West Ham United 0:1 (0:0)
Aston Villa – AFC Bournemouth 2:1 (0:0)
Brighton – Arsenal 2:3 (0:2)

Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze