Kołecki: Słabe wyniki musiały doprowadzić do gruntownych zmian
Obaj nowi trenerzy reprezentacji Polski w podnoszeniu ciężarów - kobiet Gruzin Ivane Grikurovi i mężczyzn Ryszard Soćko - przyznali podczas sobotniej konferencji prasowej, że są optymistami, choć wiedzą, że łatwo nie będzie.
Po listopadowych mistrzostwach świata w Kazachstanie, gdzie reprezentacja Polski nie zdobyła nawet jednego medalu, w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów doszło do rewolucji kadrowej. Obaj dotychczasowi szkoleniowcy Jacek Chruściewicz i Waldemar Ostapski zostali zdymisjonowani.
- Sprawa była prosta, słabe wyniki i brak perspektyw na przyszłość musiały doprowadzić do gruntownych zmian. Za wszystkie biorę pełną odpowiedzialność, to ja będę po igrzyskach w Brazylii w 2016 roku rozliczany za wyniki. Poprzedni szkoleniowcy nie zrealizowali postawionych im zadań, dlatego musieli odejść. Moje decyzje zaakceptował zarząd - powiedział prezes PZPC, dwukrotny srebrny medalista olimpijski w kat. 94 kg Szymon Kołecki.
Potwierdził, że kandydatury nowych szkoleniowców zaproponował osobiście, obu zna od wielu lat, już jako junior pracował z trenerem Soćką, a z Grikurovim m.in. w latach 2000 i 2001, gdy zdobywał srebrny i brązowy medal mistrzostw świata.
Pierwsze zgrupowanie kadry seniorek zakończyło się w Spale.
- Miałem przed nim spore obawy, ale już ich nie ma. Po dwóch tygodniach ciężkiej pracy wiem, że czeka nas trudne zadanie, ale wierzę, że zdobędziemy kwalifikacje olimpijskie. Jestem optymistą, gdyż przekonałem się, że sytuacja w kadrze nie jest taka zła, jak mi ją wcześniej przedstawiano - powiedział Grikurovi.
Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że tylko dziewięć miesięcy, jakie zostały do mistrzostw świata w USA, to za mało czasu na generalną poprawę sytuacji.
- Liczę na powrót do zespołu doświadczonych zawodniczek, m.in. Aleksandry Klejnowskiej i Marzeny Karpińskiej, one powinny punktować w Columbus. Klejnowska już była z nami w Spale, jest dobrym duchem zespołu - dodał gruziński szkoleniowiec.
Optymistycznie nastawiony jest także trener Soćko, który przez wiele lat był postrzegany jako specjalista od... kobiet. To on wcześniej był szkoleniowcem kadry kobiet i szefem ośrodka przygotowań olimpijskich w podnoszeniu ciężarów w Siedlcach, gdzie m.in. trenowały medalistki mistrzostw świata i Europy Klejnowska i Agata Wróbel.
- Z mężczyznami w prawie wszystkich kategoriach wiekowych już pracowałem, mam zatem doświadczenie nie tylko z reprezentacją pań. W metodyce pracy nie ma większych różnic, dam sobie radę. Najważniejszym moim celem będzie wywalczenie przez zespół pięciu nominacji olimpijskich - przyznał Soćko.
Po mistrzostwach świata w Ałmatach Polska ma aktualnie cztery nominacje dla mężczyzn na igrzyska w Rio de Janeiro. Panie nie zdobyły dotychczas ani jednej.
Na pierwsze zgrupowanie w Spale, które rozpocznie się w poniedziałek powołani zostali przedstawiciele wszystkich kategorii wagowych. Nie ma jednak wśród nich mistrza i wicemistrza Europy z 2014 roku w kat. 94 kg, braci Adriana i Tomasza Zielińskich, którzy przygotowują się do kwietniowych mistrzostw Starego Kontynentu w macierzystym klubie Tarpan Mrocza pod okiem Jerzego Śliwińskiego.
- Rozmawiałem z braćmi, młodszemu Tomaszowi proponowałem stałe miejsce w kadrze. Nie zgodził się, będzie miał wraz z bratem indywidualną ścieżkę przygotowań. Przed kwietniowymi mistrzostwami Europy obaj przejdą sprawdzian formy, wtedy będzie wiadomo, czy to zdaje egzamin - dodał nowy trener kadry mężczyzn.
Nadal otwarta jest sprawa Marcina Dołęgi, który jest podejrzany o doping. Na razie znane są wyniki badań tylko próbki "A", efektów analizy próbki "B" nadal nie ujawniono.
- Sprawę prowadzi Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów, ciągle nic nie wiemy. Teraz chyba bardziej chodzi o prestiż laboratorium w Kolonii, które badało pierwszą próbkę i być może popełniło błąd, a nie o dobro zawodnika. W przypadku Dołęgi trudno być optymistą - przyznał trener Soćko.
Zapytany o pojawiające się w środowisku ciężarowym informacje o sprzeciwie zawodniczek i zawodników wobec nowych trenerów, prezes Kołecki odpowiedział krótko: "wszędzie są ludzie bardziej lub mniej zadowoleni. Z tego co wiem, to sprawa bardziej dotyczy nie samych zawodników, tylko ludzi ze środowiska, którzy nie znaleźli uznania. Żaden protest czy strajk nam nie grozi".
Komentarze