Igrzyska w Rio. Urodziła się kandydatka na złoto

Inne
Igrzyska w Rio. Urodziła się kandydatka na złoto
fot. Cyfrasport

Kamila Lićwinko, która w niedzielę kolejny raz pobiła rekord Polski w skoku wzwyż, stała się kandydatką do zwycięstwa na przyszłorocznych igrzyskach w Rio. - Jest jeden warunek: każdy z 500 dni, jakie pozostały do startu, Kamila musi poświęcić temu celowi. Powinna też jak najrzadziej artykułować swoje plany - radzi Artur Partyka, najlepszy polski skoczek, ekspert Polsatu Sport.

Przemysław Iwańczyk: W niedzielę na mityngu w Moskwie Kamila Lićwinko pobiła swój rekord skacząc 2,01 m. Stała się tym samym liderką światowych list. To dla ciebie zaskoczenie?

Artur Partyka: Wyniki, jakie osiąga Kamila, mnie nie zaskakują. Jeśli już, to tylko spoglądając na końcówkę sezonu letniego. Kamila miała dolegliwości, nie przeciągała sezonu, oddała się zaleczaniu kontuzji, co teraz zaczęło procentować. Powiedziałbym o niej: to zawodniczka na tego typu skakanie, od razu jest w stanie fruwać wysoko. Poprzedni sezon halowy, który przyniósł jej złoto mistrzostw świata w Sopocie, zakończył się urazem stopy. Także dlatego trudno było pogodzić jej sezon halowy i letni. Teraz znów Kamila mocno wchodzi z całą zabawę w roku mistrzostw świata, przed sezonem poprzedzającym igrzyska. Przeciwniczki muszą mocno uważać na Kamilę. To dziewczyna, która będzie regularnie skakać powyżej 2 m. Bezapelacyjnie stać ją na wielkie sukcesy.

Tyle że kłopoty zdrowotne dają znać Kamili już na starcie sezonu i to podczas zawodów, podczas których biła rekord Polski.

Przypominam sobie Sopot z ubiegłego roku, kiedy podczas zawodów Kamila delikatnie podkręciła nogę. Źle ją ustawiła. To szybka zawodniczka, prawdopodobnie pracowali z trenerem nad rozbiegiem, by wyeliminować ryzyko na kolejnych startach. Na tym poziomie, przy takim natężeniu skoków, może to powodować problemy. Zresztą na tym poziomie tego typu bóle to rzecz naturalna. W takiej sytuacji trzeba umiejętnie poruszać się poza zawodami - poświęcać odpowiednio dużo czasu na regenerację, odnowę. To trzeci sezon Kamili na tak wysokim poziomie, jestem pewien, że ma zapewnioną odpowiednią opiekę.

Podczas mityngu Pedro’s Cup 17 lutego rekordzistka Polski zmierzy się m.in. z inną Polką Justyną Kasprzycką, Chorwatką Aną Simić (rekord życiowy 1,99 m) i prawdopodobnie Amerykanką Chaunte Howard-Lowe (rekord życiowy 2,05 m). Jak widzisz tę rywalizację?

Konkurs skończy się na wysokości dwóch metrów. Na pewno. Sezon halowy będzie w pełni, wszystkie zawodniczki zamierzają być do tego czasu w świetnej dyspozycji. Największe szanse daję Kamili. Weźmy Simić, ona potrzebuje czasu, by dojść do formy, dlatego w Diamentowej Lidze błyszczy dopiero na przełomie czerwca i lipca. Czekam też na Justynę Kasprzycką. O Howard-Lowe nie za wiele mogę powiedzieć, po okresie macierzyństwa chyba jeszcze nie doszła do siebie. Ale da publiczności co innego - jest widowiskowa, pięknie się ją ogląda, a może nawet będzie w stanie skakać wysoko. Rywalizacja, jaka się wywiąże, może zdopingować wszystkie skoczkinie do dobrych wyników.

Nieśmiało zapytam, czy widzisz Kamilę wśród medalistek igrzysk olimpijskich w Rio?

To uczucie musi nosić w sobie sama Kamila. Powinna być w pełni świadoma, że zmierza po medal igrzysk olimpijskich. Z pewnością o tym marzy, ale nie jestem przekonany, czy stojący z boku - także my - powinni pompować balon. Z własnego doświadczenia wiem, że należy wypowiadać jak najmniej deklaracji wprost. Przypominam sobie swoje starty i rok W 2000. Miałem najlepszy rezultat na świecie, w pewnym momencie poczułem, że medal na igrzyskach w Sydney jest na wyciągnięcie ręki. Skończyło się tym, że kontuzja wyeliminowała mnie ze startu. Dlatego podkreślam: podporządkować wszystko, ale nie artykułować tego wprost. Medal na takiej imprezie jest niezwykle trudnym zadaniem, osiągnięcie tego staje się apogeum startów każdego sportowca. Możemy jej tylko pomóc utwierdzając, że jest to możliwe, ale nie narzucać presji. Przypominam sobie finał igrzysk w Pekinie, tam pewniaczką była Chorwatka Blanka Vlasić. Tyle że w wybornej formie była wtedy także Belgijka Tia Hellebaut, która sprzątnęła jej złoto sprzed nosa.

Wracając do Kamili – ma duże szanse, obecnie jest w odpowiednim momencie. Przenosząc to na kolarstwo, wyszła na czoło peletonu, który ma swój finisz w Rio. Do startu zostało około 500 dni, każdy z nich jest niezwykle ważny. Każdego dnia musi myśleć o swoim celu.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze