Iwańczyk: Po medalu szczypiornistów, czyli jak dwa razy nie popełnić błędu

Piłka ręczna
Iwańczyk: Po medalu szczypiornistów, czyli jak dwa razy nie popełnić błędu
fot. PAP

Brązowy medal mundialu skłonił wielu do samokrytyki. Trener Michael Biegler uderza się w pierś, że zbyt rzadko korzystał z bohatera meczu o trzeciej miejsce Michała Szyby, zawodnicy nie mogą darować sobie półfinałowej nieskuteczności w obronie, a dziennikarze pomstują na katarski twór zwany reprezentacją. Zamiast biadolić na to, co nieodwracalne, lepiej pomyślmy, jak wykorzystać sukces reprezentacji, by nie przespać go jak tego sprzed ośmiu lat.

Rozmawiałem z Arturem Siódmiakiem - naszym ekspertem, a niegdyś bohaterem wielu „ręcznych” horrorów - jeszcze przed ostatnim spotkaniem grupowym z Duńczykami. Nie zakładaliśmy, że uda się naszym wejść do najlepszej czwórki mistrzostw w tak brawurowym stylu. Zastanawialiśmy się raczej, jak wykorzystać przyszłoroczne mistrzostwa Europy w Polsce do odniesienia realnego sukcesu nie tylko w warstwie organizacyjnej. Zaznaczę od razu, że żadnemu z nas nie przeszło przez myśl, by zrobić to w „katarskim stylu”.

 

Zapytałem przy okazji, w jaki sposób i czy należycie skonsumowany pierwszy po latach wzlot naszej drużyny w 2007 r. Pamiętam jak dziś, a było to niemal nazajutrz po srebrnym medalu mistrzostw świata siatkarzy, że od teraz na długie lata staniemy się potęgami w obu dyscyplinach. Siatkarze wznieśli się na top, a kulminację tej wspinaczki oglądaliśmy niedawno w katowickim Spodku. Szczypiorniści również udowodnili, że nie są medalowym wybrykiem, potwierdzając to dwoma brązowymi medalami MŚ w 2009 i 2015 r.

 

Można więc założyć, że sportowo reprezentacja piłkarzy ręcznych broni się tak samo jak siatkarska, choć wysoka średnia wieku tej pierwsza oraz bliższa końcowi niż szczytu kariera czołowych graczy wzbudza niepokój u ekspertów. Tu akurat nie popadałbym w umartwianie się na zapas, te same obawy mieliśmy przecież, kiedy z siatkarskiego piedestału schodzili Piotr Gruszka, Sebastian Świderski, Łukasz Kadziewicz, Michał Bąkiewicz czy Daniel Pliński. Należy założyć, że i tu doczekamy się następców, o których przeciętny kibic nie ma obecnie bladego pojęcia.

 

Zostawmy sportową stronę, tak jak i to, czy trener Biegler mógł zrobić więcej, bo ten temat w poniedziałkowych mediach wybrzmiewa równie głośno co sam sukces. Wracając jednak do zasadniczej sprawy, Artur odpowiedział wprost, że medal z 2007 r. został przespany. O ile dla środowiska siatkarskiego był to kop w górę i platforma do nowych pomysłów (np. Akdemia Polskiej Siatkówki, Szkolne Ośrodki Siatkarskiej, wzrost popularności PlusLigi), tak dla światka szczypiornistów nie stał się przełomowym momentem w historii tej dyscypliny u nas w kraju.

 

Piszę te słowa z pozycji kibica, którego wiedza wykracza daleko dalej niż występów kadry w mistrzostwach świata czy Europy. Poza cyklicznymi campami oraz akademią Artura Siódmiaka (co sam zainteresowany w rozmowie ze mną skromnie przemilczał), nie słyszałem o inicjatywach, dzięki którym Polacy pokochaliby szczypiorniaka na co dzień. Owszem, urosły przez lata w siłę ośrodki w Kielcach i Płocku, zjeżdżają do nas coraz to jaśniejsze gwiazdy, ale nie są to projekty dzięki którym piłka ręczna wskoczy w zupełnie inny wymiar.

 

Nie czas biadolić, rozdrapywać rany, pytać kto winien, zwalniać wygranego właśnie trenera, itd. Zabrzmi populistycznie, ale wszystkie ręce na pokład. Tak przed zbliżającym się polskim Euro, jak i w imię dyscypliny w ogóle. Zakładam, że ludzie, z którymi rozmawiałem, mają rację i dobre intencje. Posłuchajmy ich, nie popełniając drugi raz tego samego błędu. Kolejnego medalu nie można przespać.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze