Nadszedł czas powrotów. Kogo wskrzesi Ekstraklasa? Zobacz nasz ranking

Piłka nożna
Nadszedł czas powrotów. Kogo wskrzesi Ekstraklasa? Zobacz nasz ranking
graf. Polsat Sport

Jedni wracają do niej z podkulonym ogonem jak Dominik Furman. Inni z kolei, jak choćby Sebastian Olszar, powrót do Ekstraklasy traktują jak ostatnią szansę na zaistnienie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zobacz nasz ranking najbardziej zaskakujących powrotów na krajowe podwórko.

1. Dominik Furman (Legia Warszawa)

 

Dwukrotny mistrz Polski w barwach warszawskiej Legii wraca do stołecznego klubu po zaledwie rocznym pobycie we Francji. Furman przez 12 miesięcy na boiskach Ligue 1 zaliczył zaledwie 156 minut, które uzbierał łącznie w pięciu meczach. Zawodnik urodzony w Szydłowcu  nie podbił ligi francuskiej, a przez najbliższe pół roku będzie chciał odzyskać dawną formę w zespole Henninga Berg. Nie będzie to jednak łatwe. W drużynie z Łazienkowskiej na pozycji środkowych pomocników występują dwaj doświadczeni gracze – Ivica Vrdoljak oraz Tomasz Jodłowiec.

 

Alain Casanova, trener Toulouse, gdzie młody Polak miał być przyszłością drużyny, nie zachwycił się wychowankiem Legii na tyle, aby dać mu realną szansę na zademonstrowanie swoich umiejętności na boisku. Klub z Tuluzy za byłego kapitana polskiej reprezentacji U-21 zapłacił sporą sumę. 2,7 mln euro wydane na zawodnika, który wraca po roku z powrotem do Legii jest porażką samego piłkarza, ale również francuskich działaczy. Klub ze Stadium Municipal ściągnął gracza kompletnie nie przygotowanego do rywalizacji w lidze francuskiej. Największym wygranym jest w tym wszystkim Legia, która nie dość, że zarobiła znaczące pieniądze, to na dodatek ma Furmana ponownie. Mówiło się, że „Furmi” pójdzie na wypożyczenie do jednego z klubów Serie A, ale ten wybrał bezpieczniejszą opcję - powrót do domu. Czas pokaże czy Ekstraklasa przywita Furmana z otwartymi ramionami.

 

2. Grzegorz Wojtkowiak (Lechia Gdańsk)

 

Świeżo upieczony obrońca Lechii przez dwa lata był podstawowym obrońcą TSV Monachium 1860. Na zapleczu Bundesligi przez dwa i pół roku 24-krotny reprezentant Polski rozegrał 63 mecze. Trzykrotnie zdołał wpisać się na listę strzelców oraz zanotował dwie asysty. Monachijska drużyna z Wojtkowiakiem w składzie nie była jednak w stanie wywalczyć awansu do Bundesligi. Doświadczony defensor po otrzymaniu propozycji z Gdańska uznał, że nadszedł czas na powrót do kraju. Tym bardziej, że po rundzie jesiennej w bawarskiej drużynie nie dzieje się najlepiej. TSV plasuje się dopiero na 15. miejscu, a 31-letni obrońca wystąpił w tym sezonie w dziewięciu meczach ligowych.

 

Można przypuszczać, że Wojtkowiak w drużynie Jerzego Brzęczka będzie podstawowym obrońcą. Ze względu na jego doświadczenie na Pomorzu liczą, że będzie obok Jakuba Wawrzyniaka liderem formacji obronnej. O miejsce w wyjściowej jedenastce Wojtkowiakowi przyjdzie rywalizować ze starym znajomym z czasów gry w Lechu Poznań – Mateuszem Możdżeniem. Prawy defensor pochodzący z Kostrzyna nad Odrą ma dać Lechii niezbędną stabilizację w obronie, o którą było w ostatnim czasie w gdańskim zespole tak trudno.

 

3. Jakub Wawrzyniak (Lechia Gdańsk)

 

Kolejny reprezentacyjny obrońca, który wraca na krajowe podwórko. Po drugiej zagranicznej przygodzie Wawrzyniak zdecydował się zakotwiczyć w Gdańsku. 43-krotny reprezentant Polski ma dać nową, lepszą jakość formacji obronnej Lechii. Niespełna 32-letni zawodnik po roku spędzonym w Amkarze Perm przede wszystkim lepiej prezentuje się pod względem fizycznym. Na pierwszy rzut oka widać, że naturalnie nabrał masy mięśniowej. Tym razem nie miał problemów, aby spalić zbędną tkankę tłuszczową. Kiedy grał w Panathinaikosie Ateny było z tym inaczej. Na szczęście grając w lidze rosyjskiej nie musiał zażywać zakazanych środków, aby pozbyć się fałdki na brzuchu. Wawrzyniak imponuję wręcz atletyczną sylwetką. Daje ona gwarancję, że były piłkarz Legii Warszawa jest naprawdę solidnie przygotowany do gry w Ekstraklasie.

 

W tym sezonie defensor urodzony w Kutnie nie zaliczył zbyt wielu spotkań. W lidze rosyjskiej zagrał w sześciu meczach, w których łącznie przebywał 441 minut na placu gry. Podczas całej przygody w barwach Amkaru Perm zaliczył 15 spotkań ligowych, w których strzelił jednego gola. Wawrzyniak mógł zostać w Rosji dłużej, ale mówi się, że nie skorzystał z oferty Toma Tomsk. Aktualny wicelider 1.Division (II liga rosyjska) proponował Polakowi transfer, ale sam zainteresowany wolał grę na boiskach polskiej Ekstraklasy.

 

4. Piotr Polczak (Cracovia)

 

Latem 2014 roku był testowany przez Lechię Gdańsk, ale ostatecznie w klubie z północy Polski nie mógł liczyć na angaż. Udało się natomiast wrócić do Cracovii, z której odszedł do Tereka Grozny. Ostatnie pół roku pięciokrotny reprezentant Polski spędził w Wołdze Niżny Nowogród grając na zapleczu rosyjskiej Premier Ligi. W tamtym sezonie Polczak wraz z dwoma innymi Polakami Marcinem Kowalczykiem i Arielem Borysiukiem zaliczył spadek z ligi.

 

Piotr Polczak po blisko czteroletniej przygodzie w lidze rosyjskiej wrócił do Cracovii/fot.Cyfrasport

 

W tym sezonie rosły obrońca zagrał w siedmiu meczach i zdołał uzbierać w nich 446 minut na placu gry. W trakcie rundy wiosennej okaże się czy Piotr Polczak będzie realnym wzmocnieniem linii defensywnej „Pasów”. Istnieje ryzyko, że będzie on tylko uzupełnieniem kadry zespołu Roberta Podolińskiego. Kibice Cracovii przekonają się o tym, bo doświadczony stoper szansę gry raczej otrzyma.

 

5. Michał Miśkiewicz (Wisła Kraków)

 

Półroczna przerwa spowodowana kontuzją, zabieg przepukliny dysku pokryty z własnej kieszeni oraz śmierć ojca. To wydarzenia z życia Michała Miśkiewicza, który w poprzednim sezonie był czołowym bramkarzem T-Mobile Ekstraklasy. 26-letni bramkarz nie przedłużył umowy z „Białą Gwiazdą” z powodu rozbieżności finansowych. Wydawało się, że do zespołu Franciszka Smudy na pewno już nie wróci. Przynajmniej nie w najbliższym czasie, a tymczasem stało się inaczej. Osiągnięto porozumienie i Miśkiewicza na nowo przywitano na pokładzie Wisły. Podobno wychowanek Kmity Zabierzów zgodził się na sporo niższe zarobki w stosunku do tych, które miał w zeszłym sezonie. Wcześniej Miśkiewicz miał zagwarantowaną miesięczną pensję w wysokości 40 tys. złotych, a teraz będzie inkasował 25 tys. złotych miesięcznie.

 

Michał Miśkiewicz szybko wrócił do Wisły Kraków/fot.Cyfrasport

 

Zawodnik, który bramkarskiego fachu uczył się przed dłuższy czas we Włoszech podkreślał, że pieniądze w tym przypadku nie były najważniejsze. Miśkiewicz jest emocjonalnie związany z klubem z Reymonta. Od dziecka kibicował „Białej Gwieździe” i od momentu rozstania z Wisłą deklarował, że w każdej chwili jest gotów wrócić. Odrzucił atrakcyjne pod względem finansowym oferty klubów z Azerbejdżanu oraz Kazachstanu argumentując, że chce, póki co grać w poważnych ligach. Miśkiewiczowi przyjdzie o miejsce w składzie rywalizować z imiennikiem oraz rówieśnikiem Michałem Buchalikiem.

 

6. Jakub Świerczok (Zawisza Bydgoszcz)

 

Napastnik, który wypromował się grając w Polonii Bytom ma być cennym wzmocnieniem Zawiszy Bydgoszcz w kontekście walki o utrzymanie. Ligowy byt bydgoskiej ekipie mają zapewnić bramki strzelane przez wciąż młodego atakującego. W Niemczech jego karierę przyhamowały kontuzje, tak samo było w Piaście Gliwice. Dla 22-letniego Świerczoka gra w Zawiszy jest możliwością przypomnienia szerszej widowni o swoich snajperskich umiejętnościach. A te gracz urodzony w Tychach posiada i to spore. W rundzie jesiennej w sezonie 2011/12 ówczesny napastnik Polonii Bytom w 18 meczach zdobył 12 goli, notując aż dwa hat-tricki. Działo się to, co prawda na poziomie I ligi, ale taki dorobek budził szacunek na tyle, że działacze 1.FC Kaiserslautern wyłożyli za 18-latka 400 tys. euro. Debiut z Werderem Brema miał bardzo obiecujący. Bramki nie zdobył, ale zrobił dużo szumu pod bramką bremeńczyków. W premierowym meczu, który zakończył się bezbramkowym remisem Świerczok zagrał przez pełne 90 minut. W Bundeslidze zaliczył sześć gier, ale jego zespół spadł z Bundesligi.

 

Jakub Świerczok (przy piłce) w sparingu ze Spartakiem Moskwa/fot.wkszawisza.pl

 

Po sezonie trafił w ramach wypożyczenia do Piasta Gliwice. Jednak pech nie przestał prześladować tyszanina. Już w debiutanckim występie doznał fatalnej kontuzji i wypadł z gry na bardzo długi okres czasu. W Ekstraklasie więcej już nie zagrał. Kontuzja wykluczyła go z gry do końca sezonu 2012/13. Powrót do zdrowia zajął mu bardzo dużo czasu. Na murawę wrócił dopiero wiosną kolejnego sezonu, ale po tak długiej rozłące z piłką nie miał szans na grę w pierwszym zespole FC Kaiserslautern. Na zapleczu Bundesligi nie wystąpił w ani jednym meczu. Próbował dojść do formy w rezerwach Czerwonych Diabłów. Teraz staje przed dużym wyzwaniem, a w zasadzie misją ekstremalną. Ma pomóc Zawiszy w utrzymaniu się w Ekstraklasie.

 

7. Sebastian Olszar (GKS Bełchatów)

 

33-letni napastnik nieoczekiwanie dostał szansę zagrać ponownie na ekstraklasowych boiskach. Po trzech latach przerwy, bo dokładnie tyle czasu nie było Olszara w Ekstraklasie. Wychowanek niemieckiego VfB Oldenburg został piłkarzem GKS-u Bełchatów czyli drużyny, która prezentuje się najsłabiej jeżeli chodzi o grę w ofensywie spośród zespołów ekstraklasowych. W 19 meczach bełchatowianie zdobyli zaledwie 16 bramek. Były napastnik m.in. Górnika Zabrze czy Piasta Gliwice razem z wypożyczonym z Legii Arkadiuszem Piechem ma poprawić skuteczność ekipy Kamila Kieresia. Olszar i Piech mają wspierać duet: Bartosz Ślusarski - Michał Mak, który nie poraża pod bramką przeciwników.

 

Sebastian Olszar dołączył do zespołu prowadzonego przez Kamila Kieresia/fot.gksbelchatow.com

 

Były zawodnik angielskich Portsmouth i Coventry City dotychczas w Ekstraklasie rozegrał 115 meczów, w których strzelił 17 goli. GKS Bełchatów jest jego szóstym ekstraklasowym klubem w karierze. W ostatnim czasie z powodzeniem radził sobie na zapleczu Ekstraklasy. W tym sezonie w 17 spotkaniach strzelił sześć goli. W barwach Floty Świnoujście łącznie rozegrał 58 ligowych meczów i zdobył w nich 21 bramek. Do tego bilansu dorzucił 11 asyst. Statystyka bardzo przyzwoita, ale czy Olszar będzie rzeczywistą podporą bełchatowian w ofensywie. Z beniaminkiem z Bełchatowa związał się półtoraroczną umową.

 

8. Sreten Sretenović (Cracovia)

 

Prawdziwy piłkarski obieżyświat wraca do naszej ligi. 30-letni serbski stoper oprócz rodzimej ligi oraz naszej Ekstraklasy występował już w Rumunii, Rosji, Portugalii, Słowenii, a ostatnio sprawdził nawet egzotyczny kierunek. Przez dwa lata grał w Korei Południowej. W barwach zespołu Gyeongnam zaliczył 65 spotkań ligowych, w których zdobył dwie bramki. Dla Sretenovicia to trzecia przygoda z polską ligą. Wcześniej aktualny zawodnik Cracovii dwukrotnie reprezentował barwy Zagłębia Lubin. Najpierw w sezonie 2007/08 trafił do ekipy Miedziowych na zasadzie wypożyczenia z Benfiki Lizbona.

 

Dla lubinian rozegrał 19 spotkań ligowych, po czym przeniósł się do ligi rumuńskiej. Tam występował przez kolejne pół roku, aby następnie trafić do Rosji. Zaledwie przez pół sezonu grał w Kubaniu Krasnodar i jesienią 2009 roku ponownie zawitał do Lubina. Tym razem w Zagłębiu zagrał w zaledwie dwóch meczach ligowych. Teraz nadszedł czas na Kraków i grę w Cracovii. Z klubem przy ulicy Kałuży Serb związał się kontraktem do końca czerwca 2017 roku. 2,5-letni umowa pokazuje, że sztab szkoleniowy „Pasów” mocno liczy na doświadczonego obrońcę.

Adrian Janiuk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze