Mecz Gwiazd NBA w Nowym Jorku: Nuda, Russell i maskotki

Koszykówka
Mecz Gwiazd NBA w Nowym Jorku: Nuda, Russell i maskotki
fot. PAP/EPA
LeBron James

Po sobotniej, z wyjątkiem zwycięzców konkursu rzutów za trzy punkty i wsadek, rozczarowującej części 64. Meczu Gwiazd National Basketball Association, niedziela w Madison Square Gardan miała to kibicom wynagrodzić. Pogoda nie kooperowała - był najzimniejszy ( minus 16 stopni Celsujsza) wieczór w Nowym Jorku, ale na trybunach (uraczony oklaskami większymi niż wielu gwiazdorów) pojawił się były prezydent USA, Bill Clinton. Musiało więc być dobrze? Nie było.

Po jednym z najnudniejszych meczów ostatnich lat, gdzie najwięcej oklasków widowni zebrały maskotki klubów NBA,  Zachód wygrał ze Wschodem 161:158 (rekord punktowy Meczu Gwiazd), a MVP kibiców, z 41 punktami  został Russell Westbrook z Oklahoma City Thunder, któremu do pobicia rekordu Wilta Chamberlaina zabralo tylko jednego punktu.

 

Gwiazdy robią się nerwowe

 

“Większość mediów to głupki, nie mające pojęcia o czym piszą czy mówią. Rozmawiam z wami nie dlatego, że jesteście moimi przyjaciółmi, tylko  dlatego, że muszę” - powiedział Kevin Durant, gwiazda nie tylko Oklahomy Thunder, ale także NBA.

 

Przed Meczem Gwiazd widać było, że atmosfera się zmienia. Obecny MVP ligi, normalnie jeden z najbardziej grzecznych koszykarzy NBA, jest tylko przykładem trendu, który może zamienić się w otwartą wojnę. Bez sensu bo sportowcy zapominają, że zarabiają dziesiątki milionów dolarów rocznie właśnie dlatego, że kibice włączają telewizory, a stacje telewizyjne/sponsorzy płacą miliardy.

 

Durant poddał nawet w wątpliwość, czy koszykarze z którymi występował na parkiecie, to rzeczywiście najlepsi z najlepszych.

 

Nie jestem pewien czy  przedstawiciele mediów powinni brać udział w głosowaniu na zawodników występujących w Meczu Gwiazd. My powinniśmy mieć to prawo, bo gramy przeciwko nim każdego dnia. Nasza opinia powinna się liczyć, a że wy (media) wiecie mniej od nas, więc nie wiem, dlaczego macie większe prawa.

 

Ciekawa teoria, ale tylko w części słuszna bo czy koszykarze naprawdę wiedzą dlaczego mecze się przegrywa lub wygrywa? Naprawdę znają wartość zawodnika, który gra tylko 5 minut, ale wie, co na parkiecie robić? A czy Durant nie był przypadkiem rozczarowany faktem, że musi grać, bo jeszcze 48 godzin przed meczem jego udział (ból kostki) stał pod znakiem zapytania? Dla nikogo nie jest tajemnicą, że gwiazdy, które mają już podpisane wielkie kontrakty - jak Durant związany 300-milionową umową z Nike - najchętniej All Star Game spędziłyby gdzieś na plaży, a nie marznąc w Nowym Jorku. 100 tysięcy dla każdego ze zwycięskiej drużyny to żadna motywacja. Zesztą Durant dopiął swego - grał tylko kilka minut.

 

Kto rzuci więcej? Kto będzie MVP?

 

Bukmacherzy w Las Vegas przewidywali, że może paść  rekord. Że obie drużyny zdobędą w sumie około 300 punktów, zagrażając rekordowi sprzed roku, kiedy Wschód wygrał z Zachodem 163:155. Mieli rację. To było jedno z pytań, a  następne to: jak wypadnie pierwsza w historii Meczu Gwiazd bratnia konfrontacja - Pau Gasol (Bulls) we Wschodzie kontra Marc Gasol (Grizzlies) na Zachodzie? Kto będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony w na razie bardzo  wyrównanym wyścigu po tytuł MVP ligi sezonu 2014/2015?

 

Zaczęło się od tego, że przez pierwsze sześć minut zespół Zachodu grał przeciwko dwójce John Wall i LeBron James, odpowiedzialnymi za wszystkie 21 punktów drużyny. Pięciu na dwóch to nieuczciwe, więc Zachód prowadził 28:21.  Ogólnie nie działo się... nic: panowie biegali, a ich “obrońcy” stosowali zasadę “im dalej, tym kolega będzie miał łatwiej. Było więc po 12 minutach 45:36 dla Zachodu, ale nawet jak na zwykle niski standard normalnej koszykówki podczas All Star Game, pierwsza kwarta  była żałosna.

 

Nie było na co patrzeć, więc podtrzymywałem się przy życiu statystyką. Na przykład taką, że LeBron wyprzedził Michaela Jordana w liczbie punktów zdobytych w Meczu Gwiazd, ale ciągle prowadzi Kobe Bryant. Kibice też wiedzieli, że przez pierwszą połowę sprzedaje się jej lipę, więc było cicho. Bardzo cicho. Z dziennikarskiego obowiązku podaję, że Zachód (27 pkt Russella Westbrooka) prowadził ze Wschodem (22 pkt Jamesa) 88:83. Albo, że Dirk Nowitzki, który nie chciał grać, zostając powołany w ostatniej chwili, miał zdobytych tyle samo punktów co Duncan, Millsap, Durant i Thompson RAZEM. Czyli DWA. Optymizm polegał na tym,że druga połowa mogła być tylko lepsza.

 

W drugiej połowie było nieco lepiej. Choćby dlatego, że LeBron doskonale wiedział, ile potrzebuje punktów by przeskoczyć na historycznej liście Kobe Bryanta. Tak samo jak Westbrook dobrze wiedział, ile musi zaliczyć punktów (42) by zostać najlepszym strzelcem w historii imprezy. Nie udało się ani jednemu ani drugiemu, ale przynajmniej przez ostatnie dziesięć minut meczu, koszykówka w MSG zaczęłą przypominać... koszykówkę. Było osiem minut do końca, Zachód prowadził ze Wschodem 135:132, LeBron zaczął zdobywać punkty, a Westbrook zdziwił się, kiedy ktoś odważył się zablokować jego rzut. Szcześliwego (dla Wschodu) końca nie było - Zachód rzucał celniej,  wygrywając 163:158,a  zwycięstwo było jednocześnie rekordem - jeszcze nigdy w historii Meczów Gwiazd NBA zespoły nie zdobyły w sumie aż 321 punktów.

 

W przerwie meczu pokazała się Ariana Grande.

 

Przemek Garczarczyk z Nowego Jorku, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze