Złotkowska: W optymalnym składzie byłaby szansa na złoto
Piąte miejsce Artura Wasia na 500 m, szóste Zbigniewa Bródki na 1500 m oraz drużyn - to bilans polskich panczenistów w mistrzostwach świata w Heerenveen. - Zabrakło medalowego otwarcia - uważa Luiza Złotkowska, dla której indywidualnie był to udany czempionat.
- Z pewnością jest trochę niedosytu w naszych występach na torze Thialf w czempionacie globu na dystansach. W tym sezonie, jako reprezentacja Polski, momentami spisywaliśmy się wyśmienicie. Tutaj, w Heerenveen, zabrakło takiego impulsu, który otworzyłby zdobywanie medali. Idzie jeden, to za nim drugi i otwiera się worek. Tymczasem u nas tego nie było, a z kolei z każdym dniem byliśmy bardziej spięci. Dziś się nie udało, więc trzeba jutro. Taka presja przeszkadza - powiedziała 28-letni Złotkowska.
Wraz z Katarzyną Woźniak i Aleksandrą Goss uplasowała się na szóstej pozycji w rywalizacji zespołowej. Oczekiwania były większe, bowiem mimo braku w składzie Katarzyny Bachledy-Curuś i Natalii Czerwonki, w tym sezonie Polki dwukrotnie stawały na podium Pucharu Świata. W swych komentarzach w Holandii Złotkowska nie ukrywała, że słabszym "ogniwem" okazała się debiutująca Goss, choć unikała też bezpośrednio wymieniania jej nazwiska.
- Nasza czwórka - ja, Woźniak, Bachleda-Curuś i Czerwonka - razem trenowałyśmy i startowałyśmy wiele lat, zdobywałyśmy medale igrzysk i mistrzostw świata. Tymczasem z Olą miałyśmy mało wspólnych treningów, ona dodatkowo nigdy nie występowała w imprezie tej rangi, przy takiej publiczności. Za pewne rzeczy się płaci, nie da się wszystkiego zrobić w kilka miesięcy. Gdybyśmy w sobotę miały nasz optymalny skład, byłaby szansa na złoto. Ma nadzieję, że nie była to niepowtarzalna okazja - stwierdziła liderka kadry biało-czerwonych.
Z indywidualnych startów w MŚ 2015 Złotkowska była zadowolona, gdyż sklasyfikowana została na dziewiątych pozycjach na 1500 i 3000 m.
- Nigdy wcześniej nie byłam tak wysoko w zawodach rangi MŚ i IO. Do tego w Heerenveen w obu konkurencjach uzyskałam najlepsze czasy w sezonie, więc z pewnością byłam dobrze przygotowana. Pamiętajmy, że to jednak rok po igrzyskach, więc i ja mogłam sobie pozwolić na troszeczkę luzu - może nie treningowego, ale takiego psychicznego - oceniła łyżwiarka.
Polskie zawodniczki od kilku lat są w absolutnej światowej czołówe w biegu drużynowym, ale w pozostałych konkurencjach, w przeciwieństwie do kolegów z męskiej reprezentacji (Waś na 500 m, Bródka i Jan Szymański na 1500 m), nie odnoszą międzynarodowych sukcesów.
- Spokojnie, idę małymi kroczkami, nie od razu da się zawojować świat. W kolejnych sezonach będę chciała te lokaty poprawiać, a przede mną jeszcze co najmniej trzy lata startów, do igrzysk w 2018 roku. Więc kto wie, może i mi się uda stanąć na podium czempionatu globu w którymś z biegów indywidualnych - dodała Złotkowska.
Przed własną publicznością dominowali Holendrzy, choć dopiero w ostatniej konkurencji - wyścigu ze startu wspólnego - zawodniczki z tego kraju zdobyły pierwsze złoto. Łącznie Pomarańczowi uzyskali 17 medali, w tym pięć z najcenniejszego kruszcu. Na drugim miejscu Stany Zjednoczone (7 medali, 4 złote), a na trzecim Rosja (4/2). W sztabie Sbornej byli dwaj dawni reprezentanci Polski - Paweł Abratkiewicz (odpowiedzialny m.in. za sprinterki) i Arkadiusz Skoneczny (fizjoterapeuta, ale też mający uprawnienia trenerskie).
Komentarze