Romański w TBL: Koszykarskie zagęszczenie

Koszykówka

Jezioro Tarnobrzeg zagrało ze Śląskiem Wrocław po piłkarsku - i sensacyjnie wygrało. Trefl Sopot zmienia trenera, na tego, którego zmienił ten, który właśnie odszedł, a na dodatek przez rok pracowali razem. O tym między innymi w podsumowaniu gęstej od wydarzeń 20. kolejki Tauron Basket Ligi pisze Adam Romański.

NAJWAŻNIEJSZA INFORMACJA KOLEJKI: Mariusz Niedbalski zmienia Dariusa Maskoliunasa

 

Odejście litewskiego trenera Dariusa Maskoliunasa z Trefla Sopot wisiało w powietrzu od kilku miesięcy. Była gwiazda sopockiego klubu, były mistrz Euroligi i medalista wielkich imprez, były trener dwóch litewskich klubów Euroligi, obecnie jest asystentem trenera kadry Litwy, więc ogólnie rzecz biorąc ma większe aspiracje niż walka o ósme miejsce w TBL. Maskoliunas był rozczarowany tym co dzieje się w Sopocie i to było widać także po zespole. Nie podał się do dymisji, mało który poważny trener tak zrobi z powodów prestiżowych, ambicjonalnych i finansowych. Został więc zwolniony po piątej porażce z rzędu, co jest serią niewidzianą przez kibiców w Sopocie od… połowy sezonu 1999/2000, kiedy to drużynę z Maskoliunasem w składzie przejął po 23 meczach Eugeniusz Kijewski i właśnie pięć swoich pierwszych spotkań przegrał.

 

Nie mniej zaskakujące jest, kto zajął miejsce Litwina. To Mariusz Niedbalski, w tym sezonie prowadzący krótko Anwil Włocławek (bilans 0-4) i pierwszoligowy SKK Siedlce (1-3). W poprzednim sezonie był asystentem Maskoliunasa w Treflu, a wcześniej… pierwszym trenerem sopocian, z którymi w sezonie 2012/2013 wygrał Puchar Polski i sensacyjnie przegrał w ćwierćfinale z AZS Koszalin 1:3. Niedbalski jest też trenerem kadry U20, z której jest w składzie Trefla trzech zawodników (Dzierżak, Kulka, Włodarczyk). To młody (38 lat) trener o ogromnej wiedzy, której jak do tej pory nie potrafił przekuć w dobrą grę zespołów. Ciekawe, czy tym razem się uda.

 

Pierwszym ligowym meczem Trefla pod ręką Niedbalskiego będzie mecz z… Anwilem Włocławek, który go w tym sezonie zwolnił. Co więcej, oba zespoły są w tej chwili z tym samym bilansem zwycięstw i porażek (9-11) na kluczowych miejscach 8-9 w tabeli. Co jeszcze więcej, ten mecz pokażemy w Polsacie Sport News w poniedziałek 2 marca. Będzie smacznie.

 

NAJCIEKAWSZY MOMENT KOLEJKI: Ostatnia minuta meczu w Kutnie

 

No dobrze, może w tej kolejce działo się sporo innych ciekawych rzeczy, o czym niżej, ale w kategorii "moment" można nagrodzić ten, w którym rzucający MKS Dąbrowa Górnicza Myles McKay bił rekord sezonu w liczbie punktów w meczu. I to na oczach poprzedniego rekordzisty, bo jak dotąd najwięcej punktów - 38 - rzucił zawodnik Polfarmexu Kutno Kwamain Mitchell. McKay zdobył 40, a mogło być ich więcej, gdyby nie zranienie w końcówce meczu, kiedy przy jednym rzucie wolnym musiał go zastąpić Jakub Załucki. Szkoda, bo była okazja na przekroczenie granicy 40 punktów, co w ostatnich 10 sezonach ekstraklasy zdarzyło się dwa razy, a dokonali tego Brandon Hazzard z Polpharmy Starogard i Ted Scott z Kotwicy Kołobrzeg.

 

W meczu w Kutnie McKay nie grał na siłę (10/13 z gry, 6/8 za trzy, 14/15 z wolnych), także podawał kolegom (3 asysty), miał 7 zbiórek, 4 przechwyty i generalnie - jak cały zespół trenera Wojciecha Wieczorka - grał mądrze, podejmował dobre decyzje i trafiał, nawet przez ręce.

 

W Kutnie natomiast wciąż nie znaleziono przepisu na dobrą chemię po zmianach w składzie. I to zarówno na obwodzie, o czym można pisać kolejny tydzień, jak i pod koszem, gdzie na razie Kevin Fletcher nie jest zapowiadanym demonem. Polfarmexowi może tych punktów straconych z MKS zabraknąć do awansu do play-off, a z kolei dąbrowianie pokazali, że jeszcze nie wszystko dla nich stracone.

 

STATYSTYKA KOLEJKI: 0

 

Taki jest końcowy bilans dwóch meczów derbowych AZS Koszalin z Energą Czarnymi Słupsk w tym sezonie. Oba mecze wygrali gospodarze - w Koszalinie 76:68, a w Słupsku w niedzielę 84:76. W tabeli wyżej jest w tej chwili AZS, ale wcale nie jest powiedziane, że tak zostanie do końca.

 

Główną przyczyną tego stwierdzenia jest Drago Pasalić, nowy środkowy słupszczan, który może być znaczącym wzmocnieniem i zmienić układ sił w TBL. Słupszczanie mają teraz dwóch dobrych centrów, znakomitego rozgrywającego (Jerela Blassingame\'a) oraz grającego pięknie i dobrze Karola Gruszeckiego, dla mnie polską rewelację ligi. W meczu z AZS zdobył 22 punkty. To jest grupa, wokół której można budować rzeczy bardzo ciekawe.

 

Koszalinianom w niedzielę nie pomogło 30 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty niesamowitego Qyntela Woodsa. Pozostali zawodnicy AZS mieli zaledwie 32 procent skuteczności z gry.

 

POSTAĆ KOLEJKI: Dominique Johnson, Jezioro Tarnobrzeg

 

To co działo się w sobotę w Tarnobrzegu przejdzie do historii. Jezioro grało jak zespół piłki nożnej - pierwszy skład wyszedł na boisko, a później trener Zbigniew Pyszniak dokonał tylko jednej zmiany. Skład tarnobrzeżan możemy więc podać po piłkarsku. Jezioro: Miller, Johnson - Wysocki (od 13. min Morawiec), Patoka - Wall.

 

Z minuty na minutę w tym meczu dla gospodarzy było coraz lepiej, Śląsk prowadził, potem został dogoniony, w końcu przegoniony, a ostatecznie przegrał 14 punktami. Z zespołem grającym w szóstkę, bez zawodnika mierzącego więcej niż 200 cm wzrostu, co nie zdarzało się nawet w czasach pradawnych triumfów poznańskiej szkoły trenerskiej, w której podstawowi zawodnicy grali tak długo aż padali ze zmęczenia.

 

Bohaterem numer 1 tego meczu był jednak zdecydowanie rzucający Dominique Johnson, który w poprzednim sezonie grał - bez towarzystwa fanfar - właśnie w Śląsku Wrocław. Amerykanin zdobył 33 punkty, docierając do granicy 30 punktów w swoim czwartym kolejnym meczu w TBL. Trafił 9 z 11 rzutów z gry (w tym piekielny wsad, warto znaleźć), 3 z 5 za trzy i wszystkie 12 wolnych. Zupełnie przyćmił nawet rewelacyjne występy Daniela Walla (26 punktów i 9 zbiórek) i Dawida Morawca, który zdobył 13 punktów, dokładnie tyle samo, ile miał dotąd w sumie na koncie w krótkiej karierze w TBL (8 meczów).

 

A Śląsk? Wobec nietypowych warunków narzuconych przez pełnego entuzjazmu przeciwnika sobie nie poradził, nie umiał wykorzystać ani przewagi liczebnej, ani wzrostu pod koszem, próbując przełamać rywala pomysłami zbyt prostymi na cwaniaków z Tarnobrzega (choć pochodzących z Kętrzyna, Łodzi, Zabrza, Radomia, Niemiec, Zachodniej Wirginii i Detroit). Ofiarą trzech porażek, zamieszania w chemii zespołu i chyba także nie najlepszej atmosfery w zespole stał się reprezentant Polski, zawodnik grający w Śląsku dziewiąty sezon, Robert Skibniewski. Został bezceremonialnie odsunięty od zespołu i wrocławianie będą sobie radzili bez klasycznego rozgrywającego, z Łukaszem Wiśniewskim, Vukiem Radivojeviciem i Roderickiem Tricem grającymi na tej pozycji.

 

WARTE POCHWAŁY: Zmienności Stelmetu Zielona Góra

 

Warte pochwały, bo przynoszą zwycięstwa zespołowi z Zielonej Góry. Nie udało się tylko w Koszalinie, gdzie Stelmet stracił przewagę w ostatniej sekundzie. Ale w innych ostatnich meczach, choćby z PGE Turowem Zgorzelec i Wikaną Startem Lublin zespół trenera Saso Filipovskiego w imponującym stylu potrafił odrobić spore straty i wygrać. Głównie dzięki świetnej, zespołowej obronie.

 

Nie inaczej było w sobotę, kiedy to w Zielonej Górze Asseco Gdynia rozpoczęło z przytupem. Przemysław Frasunkiewicz zagrał swój najlepszy punktowo mecz w ekstraklasie od sześciu lat (od marca 2009 roku, kiedy był w Polonii Warszawa), zdobywając 20 punktów i w drugiej kwarcie było nawet 18 punktów przewagi Asseco. Później jednak był to już popis Stelmetu, który w końcówce prowadził różnicą 23 punktów. I tym zwycięstwem wypromował się na pierwsze miejsce w tabeli.

 

DO POPRAWKI: PGE Turów Zgorzelec

 

Mistrzowie Polski grają popisowo w europejskich pucharach, w których wygrywają z mocnymi rywalami i mają szansę na wspaniały wynik w EuroPucharze (są w 1/8 finału, rozgrywki play-off rozpoczną się w marcu). Tym bardziej nie wypada im kolekcjonować porażki w lidze, a w ostatnich siedmiu kolejkach mają bilans 2-4 z jednym meczem (w Słupsku) przełożonym. W tabeli dali się przegonić Stelmetowi, są tuż przed AZS Koszalin, a Rosa Radom jest coraz bliżej. Właśnie ona pokonała mistrzów w niedzielę w meczu telewizyjnym bardzo przekonywująco - różnicą aż 17 punktów. Tak wysoka porażka po raz ostatni w TBL przydarzyła się klubowi ze Zgorzelca, kiedy trenerem był jeszcze Jacek Winnicki (w sezonie 2011/2012).

 

Zgorzelczanie są wyraźnie zmęczeni psychicznie koszykówką, co najbardziej widać było w Radomiu po Tonym Taylorze i Mardym Collinsie. Co więcej, bardzo brakuje im strzelców na pozycji silnego skrzydłowego Filipa Dylewicza (kontuzja) i Vlada Moldoveanu (choroba), bo ich sposób gry był ważnym atutem zespołu. Nawet najlepszy mecz w Polsce Aleksandra Czyża (15 punktów, 3 trójki, 9 zbiórek) tego nie przykrył.

 

Rosa po zmianach w składzie gra żywiołowo i dobrze, co może się podobać i jest skuteczne. Grający "z rzutem" rozgrywający Danny Gibson (28 pkt.) i Mike Taylor (21), mądrze spisujący się w obronie i ataku wysocy Kim Adams i Uros Mirković zrobili w tym meczu wiele dobrego, a trener Wojciech Kamiński umiejętnie dobrał dość uproszczoną taktykę w ataku.

 

Liczby mówią też wiele o obronie Rosy. Radomianie tylko dwa razy w tym sezonie tracili więcej niż 78 punktów (po 87 w Koszalinie i z Energą Czarnymi w domu). Co więcej, świetnie zazwyczaj atakujący PGE Turów tylko trzy razy w tym sezonie nie zdołał rzucić co najmniej 80 punktów - w Zielonej Górze (zdobył 70) oraz w dwóch meczach z Rosą (u siebie 78, w niedzielę w Radomiu 73). Ciekawe, jak to wszystko się potoczy po powrocie kontuzjowanego środkowego Johna Turka. Najlepszy wcześniej zawodnik Rosy ma już zagrać w Pucharze Polski, ale czy wróci na swoją pozycję w rotacji? Wygląda na to, że bez niego radomianie grali lepiej…

 

CO DALEJ?

 

21. kolejka odbędzie się dopiero po tygodniowej przerwie, w najbliższy weekend bowiem w całej Europie rozgrywane będą turnieje o krajowe puchary. Także w Polsce, gdzie odbędzie się Gdynia Basket Cup - Puchar Polski 2015. Po kilku latach PLK wraca do formuły turnieju dla ośmiu drużyn, który rozpocznie się od ćwierćfinałów już w czwartek i piątek, a zakończy wielkim finałem w niedzielę. W pierwszej rundzie grają PGE Turów - Energa Czarni, Asseco - Rosa (czwartek) oraz Stelmet - Śląsk i Trefl - AZS Koszalin (piątek). Te mecze będzie można obejrzeć (godz. 18 i 20.30 w przekazach płatnych na stronie emocje.tv), a sobotnie półfinały (te same godziny) - w darmowych transmisjach na IPLA.tv.

 

Niedzielny finał będzie oczywiście meczem telewizyjnym w podwyższonej jakości, ze studiem rozpoczynającym się o godzinie 19.35 w Polsacie Sport HD i Polsacie Sport News. Zapowiada się to wszystko pasjonująco, wszyscy chcą grać o Puchar, zapraszam więc do Gdyni, przed ekrany komputerów i telewizorów. Takie zagęszczenie dobrej koszykówki na minutę i na metr kwadratowy w Polsce można zobaczyć tylko raz w roku.

Adam Romański, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze