Saganowski przed Ajaksem: Nie pękam! Przed Holendrami nie mam kompleksów

Piłka nożna
Saganowski przed Ajaksem: Nie pękam! Przed Holendrami nie mam kompleksów
fot.Cyfrasport

Mam siłę, żeby rywalizować przez 90 minut i jeżeli tylko trener Berg da mi szansę to nie pęknę grając przeciwko Ajaksowi. Zapewniam, że udźwigniemy presje jako zespół. Do Holandii udajemy się po to, aby zagrać dobry mecz i tylko to mamy w głowach - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl napastnik Legii Marek Saganowski.

Adrian Janiuk: Na początek mały quiz. Pamięta Pan, co robił Pan 24 listopada 1996 roku?

 

Marek Saganowski: Skoro cofam się aż tak w przeszłość, to zapewne grałem przeciwko Ajaksowi Amsterdam będąc jeszcze zawodnikiem Feyenoordu Rotterdam. Trafiłem?

 

Pamięć Pana nie myli. Pojawił się Pan na boisku na końcowe 12 minut, a holenderski klasyk zakończył się wynikiem 2:2. Rywalizował Pan przeciwko całej plejadzie gwiazd. Na boisku byli Marc Overmars, Edwin van der Sar czy Patrick Kluivert i wśród nich Pan. Trenerem amsterdamczyków był wówczas Louis van Gaal. Nazwiska budzą respekt.

 

Ajax był wtedy czołową europejską drużyną. Z powodzeniem rywalizował w rozgrywkach Ligi Mistrzów, ale pamiętam, że mój zespół czyli Feyenoord również był mocny. Mieliśmy w składzie Gio van Bronckhortsa, Ronalda Koemana czy Henrika Larssona. Był to mecz na szczycie Eredivisie. Prawdziwe futbolu święto w Holandii.

 

Szykuje się w Pana przypadku małe deja vu?

 

Przeciwko Ajaksowi grałem dwa razy. Drugi raz rywalizowałem przeciwko niemu, gdy byłem zawodnikiem Southampton. Graliśmy sparing z ekipą z Amsterdam Arena, w którym ulegliśmy aż 1:4.

 

Był remis, porażka, więc teraz czas na zwycięstwo. Liczy Pan na występ przeciwko Holendrom od początku?

 

Jestem przygotowany na każdy scenariusz! Mam siłę, żeby rywalizować przez 90 minut i jeżeli tylko trener Henning Berg da mi szansę to nie pęknę grając przeciwko Ajaksowi. Zapewniam, że udźwigniemy presje jako zespół. Jeśli trener uzna, że powinienem wyjść na murawę w pierwszym składzie to zrobię to bez żadnych kompleksów.

 

Nikt w Legii nie może być zadowolony z rozegranych dwóch pierwszych spotkań po przerwie zimowej. Jeszcze o ile wyjazdowy remis ze Śląskiem w Pucharze Polski można uznać za wynik przyzwoity to porażka przed własną publicznością z Jagiellonią to zła prognostyka przed czwartkowym meczem.

 

Taki zespół jak Legia satysfakcjonują tylko zwycięstwa. Początek rundy rewanżowej, kiedy jesteśmy świeżo po obozach przygotowawczych nie jest dla nas łatwym okresem. Rywalizujemy na trzech frontach, co wiąże się z częstymi roszadami w składzie. Zwykle w naszym przypadku zdaje to egzamin, ale jak pokazał mecz z Jagiellonią nie zawsze tak jest. Musimy złapać odpowiedni rytm i wtedy wszystko wróci do normy. Nie mamy czasu, żeby rozpamiętywać porażki, bo już w środę wylatujemy do Holandii. Ajax czeka!

 

Pan pojawił się na boisku w obydwu tych meczach z tym, że z ławki rezerwowych. Ze Śląskiem dostał Pan niewiele ponad kwadrans, a z Jagiellonią lekko ponad półgodziny.

 

W niedzielnym meczu z Jagiellonią wszedłem na murawę w trudnym momencie. Jednak uważam, że przy stanie 0:2 potrafiłem dać wiele dobrego mojemu zespołowi. Od 60. minuty nasza gra uległa poprawie. W końcówce zanotowałem asystę przy golu kontaktowym Helio Pinto. Sądzę, że swoją postawą dałem trenerowi argumenty, abym grał częściej. Szkoda, że wynik był jaki był…

 

Ajax też ma swoje problemy i trzeba powiedzieć, że zespół Arkadiusza Milika nie ma udanego początku w nowym roku.

 

To są ich zmartwienia. My skupiamy się na sobie. Liczę i bardzo wierzę w to, że nasza forma pójdzie w górę od czwartkowego meczu z Ajaksem. Do Holandii udajemy się po to, aby zagrać dobry mecz i tylko to mamy w głowach.

 

Jaki rezultat Legia chce osiągnąć w Amsterdamie?

 

Nie usłyszy Pan ode mnie żadnych deklaracji. Chcemy zagrać jak najlepiej i być w dobrej pozycji przed rewanżem. Jeżeli uda nam się wygrać na tak trudnym terenie, to będziemy niezwykle szczęśliwi.

 

Pana kontrakt wygasa z końcem czerwca czyli za niespełna pół roku. Jest Pan weteranem polskiej ligi. Liczy Pan na przedłużenie współpracy z Legią Warszawa?

 

Do czerwca jest jeszcze bardzo daleko, więc wiele może się wydarzyć. Nie zamierzam kończyć kariery tylko, dlatego, że z końcem października kończę 37 lat. Fizycznie jestem świetnie przygotowany i można powiedzieć, że piłkarsko nadal czuję się młody. Będę udowadniał sztabowi szkoleniowemu, że nadal jestem przydatny dla zespołu zarówno na boisku, jak i w szatni.     

 

Odkąd stuknęła Panu „setka” w sierpniowym meczu z Koroną Kielce zaciął się Pan na dobre. Notuje Pan asysty i kreuje akcje, ale bramek brakuje.

 

Mi jako piłkarzowi ofensywnemu brakuje goli, ale nie panikuje z tego powodu. Zazwyczaj rundy wiosenne były lepsze w moim wykonaniu pod względem skuteczności. Liczę, że szybko się odblokuje.

 

Zaakceptował Pan fakt, że częściej przychodzi Panu występować w roli skrzydłowego niż nominalnego napastnika?

 

Nie ma co się obrażać na trenera jeżeli korzysta z moich usług w innej roli niż grałem przez wcześniejsze lata. Oczywiste jest, że wolę grać jako ten najbardziej wysunięty gracz, ale nie mam problemu z tym, że czasami pojawiam się na boisku za któregoś skrzydłowego.

 

Przed rundą wiosenną Legię opuścił młody, utalentowany zawodnik - Krystian Bielik. Podpisał kontrakt z Arsenalem mając zaledwie 17 lat. Pan również wyjeżdżał z kraju w młodym wieku. Uważa Pan, że Bielik ma szanse zaistnieć w zespole Kanonierów?

 

Ze mną było trochę inaczej niż w przypadku Krystiana. Mając 18 lat zostałem wypożyczony na pół roku z ŁKS-u Łódź najpierw do Feyenoordu Rotterdam, a potem do Hamburga SV. Wiedziałem, że po roku wrócę do Łodzi. Bielik musi być bardzo cierpliwy, bo na grę w zespole Arsene’a Wengera musi jeszcze poczekać. Transfer do Anglii to dla tego młodego chłopaka niewątpliwie wielka szansa. Za jakiś czas okaże się czy podjął dobrą decyzje, ale wydaje mi się, że mentalnie był gotowy na wyjazd. Oby tylko nie podejmował nerwowych, nieprzemyślanych ruchów. Jeżeli chodzi o moje doświadczenia z lig zagranicznych to są one tylko dobre. W młodym wieku zostało mi pokazane jak wygląda profesjonalna praca i to zaprocentowało w dalszej mojej karierze. 

 

Pan po bądź, co bądź nieudanej przygodzie najpierw w Holandii, a potem w Niemczech szybko potrafił odbudować się po powrocie do kraju. Czy dzisiaj młodzi zawodnicy tacy jak choćby wracający Dominik Furman potrafią się przestawić i wrócić do wysokiej dyspozycji? Jak się Panu wydaje to bardziej kwestia mocnego charakteru czy tylko umiejętności?

 

Bez dwóch zdań, charakter w takiej sytuacji odgrywa ogromną rolę. Tutaj chodzi bardziej o wiarę w siebie i w swoje umiejętności niż sam talent do piłki. Jeżeli jesteś bardzo młody i za granicą ci się nie powiodło to często pojawia się moment zwątpienia. Najistotniejsze jest to, żeby szybko się otrząsnąć i skupić się na odbudowaniu formy.

 

Jak się Panu wydaje Michał Masłowski będzie w stanie godnie zastąpić Ondreja Dudę jeżeli ten zdecyduje się odejść latem? Masłowski dysponuje aż takim potencjałem?

 

Michał grając w Zawiszy udowodnił, że jest utalentowanym zawodnikiem. W swoim pierwszym sezonie w Ekstraklasie brylował na ligowych boiskach. W jego przypadku ważne będzie jak poradzi sobie z presją. Grając przeciwko Legii, a grając dla niej to proszę mi wierzyć dwie różne kwestie. Jednak wierzę, że Masło poradzi sobie z odpowiedzialnością, która spoczywa na nim po transferze do Legii.         

Adrian Janiuk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze