Romański na Puchar Polski: Piątkowe iskrzenie. Półfinały dziś w Polsatsport.pl

Koszykówka
Romański na Puchar Polski: Piątkowe iskrzenie. Półfinały dziś w Polsatsport.pl
fot.PAP

Stelmet Zielona Góra ze Śląskiem Wrocław grały tak, że aż iskry szły z boiska. AZS Koszalin z Treflem Sopot tak, jak mogą grać drużyny w kłopotach - pisze z turnieju o Gdynia Basket Cup 2015 - Puchar Polski koszykarzy komentator Polsatu Sport Adam Romański. Dzisiaj półfinały - do obejrzenia na naszym portalu Polsatsport.pl.

Trzeci ćwierćfinał:

 

Mecz Stelmet Zielona Góra - Śląsk Wrocław (74:71 po dogrywce) zapowiadał się na hit drugiego, piątkowego dnia turnieju. I takim hitem był, choć efektownych akcji w nim nie było niemal wcale. Śląsk - niedawno pokonany w lidze w Tarnobrzegu - grał bardzo dobrze. W obronie był równorzędnym rywalem dla ekipy Saso Filipovskiego, która broni technicznie, taktycznie i wolicjonalnie bodaj najlepiej w Tauron Basket Lidze. Wrocławianie byli blisko tego poziomu. Stąd 41 procent skuteczności z gry wrocławian i niespełna 40 drużyny z Zielonej Góry. Tak się gra o mistrzostwo, tak się gra w play-off i tak się gra - jak widać - o Puchar Polski.

 

W tej młócce obronnej pojedynków na mięśnie i łokcie nie brakowało. Jak nie Adam Hrycaniuk z Robertem Tomaszkiem, to Jure Lalić z Aleksandarem Mladenoviciem. A dołożyli się też Chevon Troutman czy Michał Gabiński, kilka lotów po zbiórki pokazał Denis Ikovlev. Imponujące były zagrania w obronie w dogrywce Quintona Hosleya, który w tym czasie wymusił dwa faule ofensywne i zablokował kluczowy rzut, mimo że grał z czterema faulami.

 

Sporo o obronie, bo to ona rządziła. Mecz mógł rozstrzygnąć Śląsk, który miał ostatnią akcję czwartej kwarty przy remisie. Została ona świetnie rozegrana serią podań, po której Łukasz Wiśniewski był zupełnie sam w narożniku boiska. Nie trafił. Co ciekawe, trener Stelmetu Saso Filipovski mówił później, że pytał swoich zawodników przed tą akcją, czy wolą faulować (oddać punkty i rozgrywać ostatnią akcję) czy wybronić. Podobno sami wybrali, że wybronić.

 

W dogrywce walka była nadal ostra, ale Stelmet wykorzystywał swoje okazje, a Śląsk za wiele pudłował spod kosza. Moim zdaniem jednak to były do tej pory dwie najlepsze drużyny tego turnieju. Grały bardzo jakościową koszykówkę i zobaczymy, czy ktoś to przebije w półfinałach i finale.

Czwarty ćwierćfinał: Trefl lepszy, ale słabszy

 

W spotkaniu AZS Koszalin - Trefl Sopot (79:72) nie było aż takiej temperatury. Koszalinianie dość łatwo odskoczyli od rywali trafiając sześć trójek w pierwszej kwarcie i kontrolowali mecz. Były momenty, w których Trefl trafiał i doganiał, ale w końcówce brakowało mu armat. Świetny Paweł Leończyk (12/15 z gry) zszedł po pięciu faulach, a wracający do drużyny trener Mariusz Niedbalski najważniejsze minuty postanowił grać bez Michała Michalaka i Tautvydasa Lydeki. Na boisku byli więc m.in. Marcin Stefański, Willie Kemp, Eimantas Bendzius i Marcin Dutkiewicz, którzy łącznie w tym meczu trafili 3 z 27 rzutów, a za trzy punkty zaliczyli efektowne 0/13.

 

Świetny w Treflu był niedawno pozyskany Bojan Popović, który miał osiem asyst i przypominał zawodnika, który kilka lat temu grał w reprezentacji Serbii i czołowych klubach Europy. Z nim w składzie wysokim gra się łatwiej, co już wie Leończyk. W jednej z akcji świetne, ale zaskakujące podanie Popovicia trafiło Lydekę w głowę, ale - jak mówi stare powiedzenie koszykarskie - nie ma lepszej metody, żeby nauczyć zawodnika, że na podanie musi być zawsze gotowy.

 

W ten sposób Trefl przegrał szósty kolejny mecz i teraz może przygotowywać się w spokoju do kluczowego meczu ligowego o play-off, za 10 dni u siebie z Anwilem Włocławek.

 

O grze AZS nie ma się co rozpisywać, ale nie dlatego, że była słaba. Qyntel Woods grał na trzecim biegu, a i tak był nie do zatrzymania (11/16 z gry). Ivan Radenović nie imponował, a skończył z 17 punktami i 14 zbiórkami. Dante Swanson grał mniej, a w końcówce efektownie trafiał. Dojrzały zespół.

 

Po meczu trener AZS Igor Milicić przyznał, czego wcześniej nie chciał robić, że ma spore kłopoty ze zdrowiem w zespole. Infekcje wirusowe i kontuzje powodują, że koszalinianie trenują w siedmiu-ośmiu. Na mecz do Gdyni stawili się wszyscy poza Szymonem Szewczykiem (kontuzja barku), ale Milicić nie był pewien, czy w sobotę będzie tak samo. Miejmy nadzieję, że AZS stworzy ze Stelmetem w półfinale wielkie widowisko, takie jak niedawno w lidze, które wtedy sławiliśmy jako Mecz QQ. Obaj "Q" - Qyntel Woods i Quinton Hosley - są nadal w wybornej formie.

Co w sobotę?

 

Turniej Gdynia Basket Cup przyspiesza - w sobotę odbędą się oba półfinały. Zagrają: Energa Czarni Słupsk - Rosa Radom (transmisja od godz. 17.45) i Stelmet Zielona Góra - AZS Koszalin (od 20.15). Faworytem drugiego meczu jest na pewno Stelmet, ale w pierwszym trudno powiedzieć, kto jest lepszy. Będą ciekawe starcia. Zobaczyć je będzie można na stronie Polsatsport.pl. Niedzielny finał (od 19.35) będzie pokazywany w Polsacie Sport HD, Polsacie Sport News.

 

Energa Czarni Słupsk - Rosa Radom - transmisja od godz. 17.45 na Polsatsport.pl.

 

Stelmet Zielona Góra - AZS Koszalin - transmisja od godz. 20.15 na Polsatsport.pl.

 

Na transmisję niedzielnego finału zapraszamy do Polsatu Sport HD oraz do Polsatu Sport News od godz. 19:35.

Adam Romański, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze