Cud na lodzie, czyli o wyższości kapitalizmu nad komunizmem

Zimowe
Cud na lodzie, czyli o wyższości kapitalizmu nad komunizmem
fot. PAP
Hokeiści ze złotej drużyny z 1980 r. zapalili znicz olimpijski w Salt Laka City

35 lat temu – 22 lutego 1980 roku – odbył się najsławniejszy mecz w dziejach zimowego olimpizmu. Na lodowisku w Lake Placid hokejowa reprezentacja USA zwyciężyła ZSRR 4:3, torując sobie drogą do złotego medalu. Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie uznała to spotkanie za najważniejsze wydarzenie w historii tej dyscypliny. Spece z Hollywood odtworzyli je na wielkim ekranie pt. ”Cud w Lake Placid”. W rolę amerykańskiego selekcjonera - Herba Brooksa - wcielił się Kurt Russel.

Fikcyjni amatorzy

Hokej jest najpopularniejszą dyscypliną zimowych igrzysk. W szczególności, gdy znicz płonie w Ameryce Północnej. W 1980 roku o udziale w turnieju graczy NHL nikomu się nie śniło. W myśl idei coubertainowskiej olimpijczykami mogli być przecież jedynie amatorzy. Więc hokeiści sowieccy w rubrykę zawód wpisywali: górnik, hutnik, czy rolnik, lecz te zajęcia znali jedynie teoretycznie. Zatrudnieni na fikcyjnych etatach do swych zakłądów pracy udawali się tylko po pensje, a trenowali nawet intensywniej od zawodowców. Ich globalny prymat wydawał się nie podlegać dyskusji.
 
Supremacja sbornej trwała od lat, Dowodem dziesięć kolejnych zwycięstw w mistrzostwach świata i turniejach olimpijskich. Z 24 meczów rozegranych na czterech kolejnych igrzyskach od 1964 r. do 1976 r. odnieśli aż 22 zwycięstwa, przy jednym remisie i jednej porażce. Strzelili 175 goli, stracili 44. Przegrali raz w Grenoble w 1968 r. z Czechosłowacją 4:5. Ale i tak dzięki Szwedom, którzy w ostatniej rundzie zremisowali z Czechosłowacją 2:2, zdobyli złoto. Do Lake Placid ZSRR przysłał jeden z najsilniejszych zespołów w historii - rok przed olimpiadą na zaproszenie National Hockey League sowieccy hokeiści przyjechali do Nowego Jorku rozegrać trzy mecze z drużyną gwiazd NHL. Pierwszy przegrali (2:4), pozostałe zakończyły się ich zwycięstwami (5:4 i 6:0). Byli absolutnym faworytem amerykańskich igrzysk.

Hokejowi akademicy

Powyższe fakty nie przestraszyły Herba Brooksa, znanego z twardej ręki coacha hokejowej reprezentacji Stanów Zjednoczonych, złożonej głównie ze studentów, który wcześniej święcił triumfy w hokejowej lidze akademickiej. Jej zawodnicy tworzyli olimpijski team Amerykanów. Selekcja była ostra. Kandydaci wylewali na treningach wiadra potu, przechodzili testy psychologiczne, uczyli się odporności na stres, hartowali charakter. 3 dni przed igrzyskami podwładni Brooksa przegrali z ZSRR aż 3:10. Chociaż było to starcie towarzyskie, wynik zdawał się  potwierdzać, że hegemonia drużyny trenera Wiktora Tichonowa jest niezagrożona.
 
Niebiescy i czerwoni
 
W turnieju olimpijskim uczestniczyło 12 zespołów podzielonych na dwie grupy. W Niebieskiej znalazły się: Szwecja, USA, Czechosłowacja, Rumunia, RFN i Norwegia, zaś w Czerwonej: ZSRR, Finlandia, Kanada, Polska, Holandia i Japonia. Do rundy medalowej awansowały po dwie czołowe z obu grup, gdzie też walczono systemem każdy z każdym.
 
W inauguracyjnym występie USA grała ze Szwecją. 30 sekund przed końcem gospodarze przegrywali 1:2 i dopiero po wycofaniu bramkarza udało im się wyrównać. To pozwoliło uwierzyć we własne możliwości, toteż w następnym spotkaniu rozbili  Czechosłowacje 7:3. Potem przyszły wygrane z Norwegią 5:1, Rumunią 7:2 i RFN 4:2. Amerykanie zajęli 2 miejsce w grupie, ustępując gorszym bilans bramkowym Szwedom.
 
A Sowieci miażdżyli kolejnych konkurentów: Japonię 16:0, Holandię 17:4, Polskę 8:1. Dopiero Finlandia i Kanadę stawiły większy opór przegrywając – odpowiednio - 1:4 oraz 4:6.
 
Cuda z odtworzenia
 
Potem na drodze do złota stanęli im gospodarze, którzy poprosili Sowietów, aby zgodzili się na trzygodzinne przesunięcie terminu potyczki. Bowiem telewizja ABC zgodziła się na jego bezpośrednią transmisję wyłącznie w prime timie. Szefowie sowieckiej ekipy nie przystali na to, więc batalia rozpoczęło się o godzinie 17. ABC pokazała ją z odtworzenia. Mecz obejrzeli na żywo jedynie Amerykanie mieszkający wzdłuż granicy z Kanadą.
 
Zmiana bramkarza
 
Tuż przed wyjściem na lód Brooks wygłosił do graczy patetyczną przemowę, apelował o maksymalną koncentrację i bezwględne podporządkowanie się ustalonej taktyce. W pierwszej tercji padło najwięcej goli. Wynik otworzył Władimir Krutow zmieniając lot krążka po strzale Aleksieja Kasatonowa. Wyrównał “Buzz” Schneider, atomowym uderzeniem pod poprzeczkę bramki Władysława Tretiaka. 2:1 dla gości zrobiło się po akcji Siergieja Makarowa, lecz sekundę przed zakończeniem tercji Mark Johnson ponownie doprowadził do remisu. Tichonow uznał, że zawinił przy tym Tretiak, toteż w kolejnych dwu odsłonach bronił rezerwowy - Władimir Myszkin. Trener przyznał potem, że popełnił największy błąd w karierze selekcjonera.

Łzy szczęścia

Po drugiej tercji Sowieci prowadzili jednak 3:2 wykorzystując grę w przewadze. Bohaterem Ameryki stał się bramkarz Jim Craig udanie interweniujący kilkanaście razy. Gdyby nie on...Dziewięć minut po rozpoczęciu trzeciej tercji wyrównującą bramkę dla USA zdobył David Silk. 10 minut przed końcem Mike Eruzione niespodziewanie pokonał Myszkina, który niewątpliwie popełnił błąd, choć twierdził potem, że obrońca zasłonił mu widok.

Sowieccy hokeiści ruszyli do zmasowanego szturmu, lecz widmo porażki widać ich sparaliżowało. Z przygniatającej przewagi niewiele wynikało. Jim Craig bronił fenomenalnie, mając sprzymierzeńców także w słupkach. O dziwo, Tichonow nie wymienił w końcowych sekundach bramkarza na szóstego gracza w polu, choć remis otwierał Sowietom drogę do złota. Ponoć nigdy nie ćwiczyli takiego wariantu gry. Amerykanie doholowali rezultat 4:3 do końcowej syreny. A potem w hali wybuchał euforia. Brooks pobiegł do szatni, gdzie popłakał się ze szczęścia.
 
Od Białego Domu do Kremla

Historyczny triumf nie gwarantował jeszcze złota. Trzeba było zwyciężyc Finów. Tymczasem po dwu tercjach to Skandynawowie prowadzili 2 do 1.

Jeśli dziś przegracie, będziecie o tym pamiętać aż do piep... grobowej deski!- motywował podopiecznych w przerwie Brooks.

Skutecznie. W ostatniej odsłonie wbili trzy gole i stanęli na najwyższym stopniu podium. Hokeiści do ZSRR wrócili z Lake Placid ze srebrem, a Szwecja z brązem.

Po dekoracji ekipa amerykańska udała się prosto do Białego Domu na spotkanie z prezydentem Carterem. Zostali sportowcami 1980 roku we wszystkich najważniejszych amerykańskich plebiscytach. Akcentowano nie tylko ich umiejętności sportowe, lecz i patriotyzm. Niebawem podpisali lukratywne kontrakty w klubach NHL.

Tichonow i jego ludzie z duszą na ramieniu stawili się na Kremlu, na zaproszenie Leonida Breżniewa. Skończyło się na strachu i na kurtuazyjnych podziękowaniach stetryczałego genseka. Selekcjoner zachował posadę. Ze sborną zdobył jeszcze sześć tytułów mistrza świata i trzy złote medale olimpijskie. Hokeiści ze złotej drużyny z 1980 r. zapalili znicz olimpijski w Salt Laka City (2002r.), gdzie zespół USA - złożony z zawodników z NHL- znów prowadził Herb Brooks. W półfinale Amerykanie pokonali Rosję 3:2, ale w finale ulegli Kanadzie 2:5. Rok później trener zginął w wypadku samochodowym.

Anna Zapert, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze