Dziekanowski: Kiepski pomysł na Milę
Sebastian Mila ma za sobą kilka kiepskich okresów w karierze piłkarskiej, epizod w serialu „Kiepscy” nie jest mu do niczego potrzebny. W Śląsku trener Tadeusz Pawłowski wyprowadził go na prostą, ale w Lechii robią wiele, by wepchnąć go w kolejny zakręt.
To była piękna jesień dla Sebastiana. Z przyjemnością patrzyło się na jego grę, z ciekawością słuchało i czytało jego wypowiedzi. W to, że Mila zdoła jeszcze wskoczyć na taki poziom sportowy, mało kto wierzył. Jest takie powiedzenie: każdy ma w życiu swoje pięć minut, ale na kolejne pięć trzeba mocno zapracować. Sebastianowi to się udało, ale nie było łatwo. Potrzebny był odpowiedni człowiek z odpowiednim pomysłem i podejściem, potrzebne też było poświęcenie ze strony piłkarza – przede wszystkim skupienie się na pracy, którą wykonuje.
Rozumiem, że przenosząc się do Lechii, Mila chciał spiąć karierę klamrą i zakończyć grać tam, gdzie zaczynał. Trzymałem i ciągle trzymam za niego kciuki, ale na przeprowadzkę do Gdańska patrzyłem sceptycznie. Obawiałem się, że ktoś chce wykorzystać Milę przede wszystkim do tego, żeby przypudrować twarz, wypchnąć go do ludzi i krzyczeć zza jego pleców: zobaczcie, jacy jesteśmy fajni. Po kilku tygodniach moje obawy się potwierdzają: Mila na planie „Kiepskich”, Mila na plakatach, Mila w spotach reklamowych, Mila rozdający pączki, Mila w sklepie w galerii handlowych. Coraz to nowy marketingowy pomysł, ale z wykorzystaniem tej samej postaci. Sebastian błyszczy wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinien, czyli na boisku. Tam radzi sobie kiepsko. A powinno być odwrotnie – najpierw zrobić wszystko, by stać się liderem nowej drużyny w każdym spotkaniu.
Sebastian to sympatyczny i mądry chłopak, ale znamy jego słabości. Wiemy, że ma pewne skłonności do rozkojarzenia, do spoczywania na laurach. Sam opowiadał, jak to zaszumiało mu w głowie, gdy właściciel Austrii Wiedeń przysłał po niego odrzutowiec i wydawało mu się, że będzie gwiazdą drużyny, że będzie nietykalny. Szybko jednak został sprowadzony na ziemię i długo się z niej podnosił. We Wrocławiu też miał kryzysy, gdy zaczynał zamiast trenować zaczął w imieniu zespołu zbyt często pukać do gabinetów prezesów. Trener Pawłowski pokazał jak trzeba postępować z tym zawodnikiem. Trener Lechii Jurek Brzęczek instrukcję obsługi tego piłkarza ma podaną na tacy. Ale szefowie wiedzą lepiej jak wykorzystać reprezentanta Polski, mają swoje oryginalne pomysły. Kiepskie pomysły.
Komentarze