Utytułowany judoka kończy karierę - będzie się leczył i procesował

Dwukrotny wicemistrz Europy i zwycięzca prestiżowego turnieju judo im. Jigoro Kano 27-letni Tomasz Kowalski zakończył karierę. Jego problemy z kręgosłupem są na tyle poważne, że grożą nawet częściowym niedowładem albo paraliżem nóg.
- Moja sytuacja jest dość skomplikowana, ze względu na brak pełnego zrostu kostnego pomiędzy uszkodzonymi kręgami, spowodowanego najprawdopodobniej przeciążeniami związanymi z wyczynowym treningiem. Przy urazach takich jak mój, nawet bez profesjonalnego treningu mogą pojawiać się problemy. Zaliczają się do nich m.in. poluzowanie tytanowej stabilizacji, które wymagałoby kolejnego zabiegu chirurgicznego z możliwymi powikłaniami. Kolejnym zagrożeniem są dyskopatie i przeciążenia kręgów w sąsiedztwie operowanego odcinka, na co szczególnie narażają znaczne przeciążenia przy ruchach skrętnych tułowia, czyli wszechobecnych w judo - poinformował w specjalnym oświadczeniu Kowalski.
Dramat judoki rozpoczął się niespełna dwa miesiące przed igrzyskami w Londynie, a kilka tygodni po zdobycie drugiego w karierze srebrnego medalu ME. Na zgrupowaniu w Cetniewie Kowalski przygotowywał się do olimpijskiego debiutu. Któregoś dnia wraz z innym kadrowiczem Tomaszem Adamcem wybrał się - jako pasażer - na motocyklową przejażdżkę. W drodze powrotnej zderzyli się z samochodem, którego kierowca wymusił pierwszeństwo. Ciężko poszkodowany Kowalski spędził wiele miesięcy w szpitalach, przeszedł rozmaite zabiegi, a kłopoty z kręgosłupem okazały się na tyle poważne, że na tatami wrócił dopiero po dwuletniej przerwie. Ale ne krótko, bowiem po zwycięstwach w turnieju w Bańskiej Bystrzycy oraz wywalczeniu wicemistrzostwa kraju postanowił definitywnie zakończyć karierę.
- Ze względu na lokalizację urazu istnieje ryzyko zaburzeń funkcji fizjologicznych. Najgorszym scenariuszem mógłby być częściowy niedowład lub paraliż kończyn dolnych - przyznał judoka, jeden z dwóch Polaków, którzy triumfowali w prestiżowych zawodach im. Jigoro Kano w Tokio. Kowalski zwyciężył w Japonii w 2007 roku, a w kolejnym sezonie był trzeci. Z kolei Paweł Nastula wygrał w 1992 roku.
- Lekarze sugerują, że sport wyczynowy jest zbyt dużym ryzykiem. Zwłaszcza, że w ostatnich miesiącach treningów, mój stan zdrowia nie poprawił się za bardzo, a w zasadzie w ogóle. Chodzi o obszar kręgosłupa. Moje samopoczucie, chociaż trochę uciążliwe, nie było powodem rezygnacji. Czułem się coraz mocniejszy i wiedziałem, że łapię formę. Po prostu w świetle braku poprawy, ryzyko powikłań narasta - przyznał zawodnik, który występował w AZS Opole i Wojskowym Zespole Sportowym we Wrocławiu.
Kariera Kowalskiego obfitowała w sukcesy w imprezach rangi mistrzowskiej. W ME kadetów wywalczył dwa brązowe medale, później stanął na najwyższym stopniu kontynentalnego czempionatu wśród juniorów i młodzieżowców, a także wywalczył brąz MŚ juniorów. W seniorach dwukrotnie był drugi - w 2009 roku w Tbilisi i trzy lata później w Czelabińsku.
- Ciężko jednoznacznie określić, które z osiągnięć jest dla mnie najważniejsze. Zwycięstwo w turnieju Jigoro Kano to na pewno wielki prestiż, ale dzięki pierwszemu medalowi mistrzostw Europy seniorów moja kariera nabrała tempa. Wygrana Światowych Wojskowych Igrzysk jest dla mnie również bardzo istotna, ponieważ mogłem w ten sposób odpłacić się za zaufanie i wsparcie, które Wojskowy Zespół Sportowy we Wrocławiu udzielał mi od 2009 roku, za co jestem bardzo wdzięczny. Chyba najważniejszym sukcesem jest jednak srebrny medal z ubiegłorocznych MP, po długiej absencji - ocenił sportowiec, który mieszka od niedawna w Gdańsku.
Kowalski nie zrealizował marzenia o medalu olimpijskim, ale... nie wszystko stracone. Nie wyklucza, że w niedalekiej przyszłości zostanie trenerem. Poza tym na co dzień wspiera swoją sympatię, reprezentantkę kraju Halimę Mohamed-Seghir (63 kg). Jej również problemy zdrowotne nie omijają, jest już po operacjach kolan.
- W najbliższym czasie chcę poukładać swoje życie po wyczynowej karierze sportowej. Celem jest skończenie studiów zarządzania w sporcie na AWFiS w Gdańsku. Do tego dochodzi sprawa sądowa z powództwa cywilnego o roszczenia z polisy OC sprawczyni wypadku (przed IO 2012), ponieważ nie zgodziłem się z wysokością odszkodowania i zadośćuczynienia wypłaconego przez ubezpieczyciela. Nie wykluczam dalszego profesjonalnego związku z judo, ale wciąż za wcześnie jest na jakieś deklaracje. Na pewno jednak pozostanę blisko dyscypliny, ze względów osobistych - dodał.
Komentarze