Uczulony na trawę zdrajca socjalizmu

Tenis
Uczulony na trawę zdrajca socjalizmu
fot. PAP

Często powtarzane adeptom wszelkich sztuk stwierdzenie: sukces to 99 proc. pracy a dopiero reszta to talent, można z powodzeniem zastąpić jego imieniem i nazwiskiem. Ivan Lendl, czeski robot, 7 marca skończył 55 lat.

Długo przed tym, zanim to było modne, ba, niezbędne, stworzył wokół siebie zespół ludzi, opracowujący ścisłą dietę, treningi aż po naciąg rakiet. Dokąd zaszedłby Ivan Lendl gdyby zaczynał dziś? Gdy sportowiec nie istnieje bez gromad sztabowców i miliona ułatwiaczy? Ale Lendl był ikoną tenisa w latach 80. i nie miał takich możliwości więc drobiazgowe opisy zagrań przeciwników zapisywał w notesiku a zamiast komputerowych symulacji miał symulacje na papierze. Był wielką i nielubianą gwiazdą. Jak to zwykle bywa z ludźmi, którzy dążą do perfekcji najwiekszą radością otoczenia jest ich na błędzie przyłapać...

Ciągle robiłem to, co powinienem był robić. Przygotowywałem się najlepiej jak było można pod względem fizycznym, byłem skoncentrowany, miałem wszystko pod kontrolą. Moje przygotowania trwały od godz. 8 rano, gdy byłem już na korcie, do 20, z przerwą tylko na posiłek - mówił w wywiadzie dla dziennika L'Équipe.

 

Czech (wówczas Czechosłowak) nie był lubiany też przez komunistyczne władze swego podwójnego kraju. Okrzyknięto go w 1983 roku zdrajcą socjalizmu, gdy w RPA zagrał w meczu pokazowym. Usunięto go z drużyny Czechosłowacji i nałożono karę w wysokości 150 tysięcy dolarów. Lendl w proteście postanowił więcej nie przyjeżdżać do swojego kraju. W Czechosłowacji z kolei zakazano informować w mediach nie tylko o jego występach, ale również o wynikach innych tenisowych turniejów.

 

Siła spokoju

 

Aż 19 razy osiągał wielkoszlemowe finały, lecz tylko ośmiokrotnie rozstrzygał je na swoją korzyść. Po trzy razy triumfował we French Open i US Open, dwukrotnie był najlepszy w Austraiian Open. Smaku zwycięstwo nie poczuł tylko na kortach Wimbledonu. Mówiono, że był uczulony na trawę, gdyż roślinna nawierzchnia nie odpowiadała monotonnemu stylowi jego gry, opartemu na silnych i długich wymianach z głębi kortu. Forhend Lendla uchodzi za bezkonkurencyjny w dziejach białego sportu, a zawodnik do dziś stawiany jest za wzór pracowitości. I spokoju. Do klasyki przeszedł jego pojedynek z Johnem McEnroe’m w 1984 r w finale na kortach Rollanda Garrosa. Tym spokojem doprowadził do furii  Amerykanina, który z każdą zepsutą piłką wściekał się coraz bardziej. Pieklił się i pienił, aż przegrał …


Bez pleców, ani rusz


Jako rakieta nr 1. przez 270 tygodni przewodził klasyfikacji ATP. To trzeci rezultat w historii. Wygrał 94 turnieje w grze pojedynczej (lepszy był tylko Jimmy Connors) oraz 6 w grze podwójnej. Pięciokrotnie wygrywał wieńczący sezon turniej Masters. Jako dwudziestolatek doprowadził reprezentację Czechosłowacji do jej jedynego zwycięstwa w Pucharze Davisa.

 

Karierę zakończył w wieku 34 lat, przez kilka ostatni sezonów borykając się z chronicznym urazem placów. Przed piętnastoma laty trafił do Międzynarodowej Galerii Sław Tenisa. Nie rozstał się kortem na zawsze trenując Andy'ego Murraya.  W marcu ub. roku rozstał się z nim po dwóch latach współpracy. Pod jego wodzą Szkot wygrał US Open i został pierwszym od 77 lat brytyjskim triumfatorem Wimbledonu w singlu, wywalczył też złoty medal olimpijski w Londynie.

W biografii Lendla jest mocny polski slad - Wojciech Fibak, który przez pewien czas był jego mentorem i doradcą. 

 

Anna Zapert, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze