Pindera: Jak w czeskim filmie

Sporty walki
Pindera: Jak w czeskim filmie
fot. PAP

Dopingowa afera z Dawidem „Cyganem” Kosteckim w roli głównej, a nie z Tomaszem Adamkiem, jak widziały niektóre media, powoli przysycha. Ale trudnych pytań nie brakuje.

Mam nadzieję, że ostatni „Puncher” rozwiał wiele wątpliwości związanych z osobą byłego mistrza świata dwóch kategorii wagowych. „Analitycznie podejrzany” wynik badań dopingowych przeprowadzonych w listopadzie minionego roku po gali „Polsat Boxing Night III”  nie powinien rzucać na niego żadnych podejrzeń. W świetle obowiązujących przepisów i tych, które obowiązywały kilka miesięcy temu Adamek jest czysty. I nie musi się tłumaczyć, raczej powinni ci, którzy próbowali przy okazji ochlapać go błotem.


Co innego Kostecki, jego przypadek wydaje się być  ewidentny. Tu dowody są twarde i chyba na jakiś czas „Cygan” znów będzie musiał pożegnać się z marzeniami o wielkich walkach. Na razie jednak zniknął, nie ma z nim kontaktu, a jego promotor, Andrzej Wasilewski, mówił w „Puncherze”, że nawet nie próbuje go nawiązać.  No bo i po co, gdy nie zamierza z nim dalej współpracować.


Życiowe i sportowe losy Kosteckiego i tak są już mocno poplątane, więc to co się teraz wydarzyło raczej nie daje mu realnych szans na udany powrót, ale kto wie. Osobiście nie zamierzam go skreślać, zobaczymy jaki będzie wyrok, który ma wydać Wydział Boksu Zawodowego, moim zdaniem kompletnie jednak nieprzygotowany do takich zadań. Tym bardziej, że boks zawodowy w odróżnieniu od dyscyplin olimpijskich nie ma precyzyjnie uregulowanych kwestii związanych z dopingiem, więc zadanie jest tym bardziej trudne.


Chciałbym tylko przypomnieć, że Mariusza Wacha po walce z Władymirem Kliczką zawieszono za korzystanie z niedozwolonych środków na osiem miesięcy. Na ile zostanie zawieszony „Cygan” i od którego dnia będzie biec taka kara ?


To są pytania na które dziś nie znamy odpowiedzi, tak samo jak nie wiemy dlaczego tak późno i dlaczego to media poinformowały o dopingu Kosteckiego,  bezpodstawnie przy tym wciągając w to jeszcze Adamka.


Obecny w „Puncherze” Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie odpowiedział, że nie ma zielonego pojęcia dlaczego tak się stało, ale przyznał, że nie powinno mieć to miejsca.  Badanie zostało wykonane zgodnie z zamówieniem organizatora zaraz po walkach w Krakowie, a próbki zgodnie z procedurami przekazano do laboratorium.


Nie ukrywam, że musi niepokoić fakt, że nikt nie wie dlaczego wyniki badań poznaliśmy dopiero po czterech miesiącach i to w taki podejrzany sposób. Sytuacje takie rodzą bowiem nikomu niepotrzebne teorie spiskowe, a boks zawodowy jako dyscyplina na tym z pewnością też nie zyskuje. Wszystko wskazuje też na to, że nie dowiemy się czy to co się stało było wynikiem jedynie organizacyjnego bałaganu, czy być może świadomego zaniechania. Wiele pytań pozostanie niestety bez odpowiedzi, a szkoda. Pozostaje tylko wierzyć, że to będzie dobra nauczka na przyszłość  dla wszystkich związanych z tą sytuacją,  która jak żywo przypomina przysłowiowy „czeski film” po obejrzeniu którego nikt nic nie wie.  A z taką przecież mamy do czynienia.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze