Lepa podsumowuje łyżwiarski sezon: Ludzie paradoksu

Zimowe

Polskie panczeny to środowisko pełne sprzeczności – po ponad roku od wielce udanych igrzysk olimpijskich w Soczi nasi łyżwiarze nadal nie doczekali się hali lodowej, a mimo to potrafili po raz kolejny rywalizować na równi z całym światem. Niemniej ostatni sezon też był przedziwny – niby najlepszy w historii indywidualnych startów w Pucharach Świata, a nawet pod względem liczby miejsc w czołówce mistrzostw świata, ale zarazem po raz pierwszy od 2011 roku zabrakło medalu docelowej imprezy.

I w kolejnych sezonach wcale nie musi być już lepiej! Halę lodową (specjalnie używam tego sformułowania, bowiem chodzi nie tyle o sam tor dla łyżwiarzy szybkich, ale centrum sportu także dla short tracku, hokeja na lodzie, curlingu, czy łyżwiarstwa figurowego) zgodnie obiecywali były premier Donald Tusk i minister sportu Andrzej Biernat. Efektów nadal nie widać. Niby zabezpieczono w budżecie miasta stołecznego i ministerstwa pieniądze, niby wybrano już właściwy projekt, ale czas leci, a do Pyeongchang coraz bliżej...

Nadchodzi koniec

Tu nie chodzi o pokolenie Zbigniewa Bródki. Ono jest już „stracone” - w takim sensie, że do igrzysk w Korei Południowej powinno dotrwać, ale z hali niewiele skorzysta. Po 2018 roku karierę zakończą zapewne Bródka, Konrad Niedźwiedzki, Artur Waś, Luiza Złotkowska i Katarzyna Bachleda-Curuś (w tym sezonie leczyła kontuzję, a teraz spodziewa się drugiego dziecka i nadal zapowiada powrót do zmagań). To podstawa naszej reprezentacji!

A co dalej? Zostanie zapewne 30-letnia już w Pyeongchang Natalia Czerwonka, 29 lat będą mieli wtedy Katarzyna Woźniak i Jan Szymański, 28 – Artur Nogal. Z ostatnich olimpijczyków to już wszystko, bowiem Sebastian Druszkiewicz właśnie zmienił obywatelstwo i od przyszłego sezonu będzie startował dla reprezentacji Czech. I to kolejny paradoks!

Jak trenować panie Premierze?

Tak jak fakt, że na finalne zawody Pucharu Świata nie pojechali Woźniak, Piotr Michalski, czy Aleksandra Goss. Abstrahując od faktu, czy związek powinien zapewnić im możliwość startu w tej imprezie, aby dotrwać do ostatnich zawodów musieliby przez miesiąc przygotowywać się na torze Stegny w Warszawie. Lód w Zakopanem, Tomaszowie Mazowieckim i Sanoku już zniknął, a miesiąc treningu na odkrytym obiekcie, w temperaturze zbliżonej do zera stopni Celsjusza mógł skończyć się tylko kontuzjami. A tych już w tym sezonie było wystarczająco!

I to następny paradoks! Mimo licznych kłopotów zdrowotnych Polakom udało się przez cały sezon walczyć ze światową czołówką. W lecie kontuzji nabawił się Waś i musiał odpuścić starty w pierwszych pucharach. Później wypadek rowerowy miała Czerwonka – dzięki Bogu przeżyła i teraz szykuje się już do kolejnego sezonu. W trakcie pucharowej rywalizacji, w kluczowym momencie sezonu, kiedy trzeba było szykować formę na mistrzostwa świata w Heerenveen, urazów nabawili się także Bródka i Niedźwiedzki. Temu pierwszemu udało się prawie wyleczyć, drugi startował cały czas z przepukliną i za kilka dni w Warszawie przejdzie operację. Ale wycofać się ze startów nie mógł, bo nie ma kto zastąpić brązowego medalistę olimpijskiego w drużynie.

Tak źle, że aż... wspaniale

A mimo to po czempionacie w Holandii na panczenistów spadła nieśmiała krytyka. Zarzucano, że nie trafili z formą, że medale w Soczi były przypadkiem. Przecież w grudniu ogrywali cały świat – Szymański dwa razy wygrał pucharowe zawody na 1500 metrów, a Waś był dwa razy najlepszy i dwukrotnie zajął drugie miejsca. Do tego dobrze spisywały się wówczas drużyny. W lutym już nie udało się tego powtórzyć. W obliczu poolimpijskich obowiązków i kłopotów zdrowotnych wyniki z mistrzostw świata to i tak jednak cud. Ba, indywidualnie nigdy nie było tak dobrze!

W Heerenveen wszyscy trzej nasi panowie zajęli miejsca w pierwszej „10” na 1500 metrów (6. ukończył Bródka, Szymański – 8. a Niedźwiedzki – 10.; Holendrzy zajęli dla porównania miejsca 3., 9. i 14.), Waś był 5. na 500, a Złotkowska dwa razy 9. – na 1500 i na 3000 metrów. To nawet lepiej niż w Soczi. Podsumowanie Pucharu Świata 2014/15 wypada równie okazale – na 1500 metrów panowie także zmieścili się w „10” (Szymański – 5., Niedźwiedzki – 6., a Bródka – 10.; Holendrzy ukończyli na miejscach 3., 4. i 8.), a Waś zajął ostatecznie 6. miejsce na najkrótszym dystansie. Z kobiet ponownie najlepsza była Złotkowska, która zajęła 11. lokatę na 1500 metrów. Takie są fakty.

Zabójczy harmonogram mistrzostw

Nie może się jednak obejść bez paradoksu. O ile bowiem indywidualnie ciężko liczyć o regularne krążki, o tyle w ostatnich latach mieliśmy medalowy plon za występy w drużynach. I w tym sezonie w Pucharze Świata obie ekipy także zajęły trzecie miejsca w ostatecznym podsumowaniu. A jednak w Heerenveen i panie, i panowie uplasowali się na 6. miejscach. I to już można uznać za porażkę. O ile bowiem drużyna pań w zmienionym składzie miała prawo na ciut gorszy przejazd, o tyle wydawało nam się, że trio Bródka-Niedźwiedzki-Szymański będzie walczyło o medal. Tymczasem Polacy popełnili sporo błędów i przyjechali prawie cztery sekundy za brązowymi Koreańczykami.

O panów jednak jestem spokojny. Wyciągną wnioski, wyliżą rany i wrócą za rok mocniejsi. W Moskwie znów będą bili się o podium mistrzostw świata. Choć zakończony sezon pokazał, że drużynie brak solidnego rezerwowego, kogoś kto w trudnym momencie zastąpi kontuzjowanego, czy ciut słabszego kolegę. Wszak w przyszłym roku ponownie harmonogram czempionatu przewiduje w jednym dniu wyścigi na 1500 metrów i drużynowy na dochodzenie. A może postępy na miarę drużyny poczynią młodsi Michalski i Piotr Kłosiński?

A do Rio 500 dni...

U pań ponownie powinniśmy zobaczyć w akcji Czerwonkę, co w połączeniu z formą Złotkowskiej, ambicją Woźniak i większym doświadczeniem Goss przyniesie kolejne niespodzianki. A przecież pierwszy seniorski sezon rozpocznie Aleksandra Kapruziak i harmonijnie rozwijają się talenty ledwie 15-letniej Karoliny Bosiek oraz niespełna 16-letniej Karoliny Gąseckiej.

Nadzieje są, ale paradoks polega na tym, że w tym sporcie nie da się budować na marzeniach – w panczenach liczy się brutalna prawda: forma fizyczna budowana systematycznie latami, mentalność zwycięzcy, znakomita technika i doświadczenie. A to wszystko można budować przez regularność. Jak zdobywać ją mają Bosiek i Gąsecka, skoro ich sezon trwa (daj Boże!) cztery miesięce? One dwie już teraz o klasę przerastają rywalki w swoich rocznikach, ale stąd do startu na igrzyskach jeszcze...

Warto o tym wszystkim pamiętać, kiedy przyjdzie do rozliczeń medalowych za trzy lata. Hm, a może już za rok – w Rio... paradoksalnie nie musi być lepiej.

Marcin Lepa, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze