Lorek o czarującym speedway'u z Wysp: Gwiazdy przeciwko Młotom!

Żużel
Lorek o czarującym speedway'u z Wysp: Gwiazdy przeciwko Młotom!
fot. Cyfrasport
Andreas Jonsson

We wtorkowy wieczór świat przytuli się do beczki z metanolem. Na Adrian Flux Arena w King’s Lynn, zespół Gwiazd podejmie żużlowców Lakeside Hammers. Kibice speedwaya nie mogą doczekać się pojedynków Iversena z Jonssonem. 31 marca, Polsat Sport News, godz. 23.00.

King’s Lynn Stars głęboko wierzą, że zachowanie trzonu drużyny z poprzedniego sezonu jeszcze bardziej skonsoliduje ekipę prowadzoną przez Roba Lyona. Co prawda Iversen i spółka przegrali przedsezonową bitwę w dwóch aktach o Tarczę Ligi (Elite Shield) z Poole Pirates, ale liderzy King’s Lynn rozkręcają się z meczu na mecz. W znakomitej formie znajduje się Rory Schlein, który 19 marca wygrał memoriał Billy’ego Sandersa, a dzień później wykręcił 14 punktów w turnieju ku pamięci Lee Richardsona. 23 marca Roo Boy zajął drugie miejsce w prestiżowych zawodach Banks’s Olympique Classic w Wolverhampton. Z kolei Kenneth Bjerre wygrał imprezę rocznicową… Rory’ego Schleina rozegraną 15 marca w King’s Lynn, a Niels-Kristian Iversen kipiał ze złosci, bo zajął „tylko” drugie miejsce w Elite League Riders Championship (21 marca).

 

Lakeside pokłada ogromne nadzieje w ustabilizowaniu formy przez Kima Nilssona. Młoty straciły co prawda zimą Daveya Watta, Petera Karlssona i Bena Morleya, ale pozyskały wielką gwiazdę: indywidualnego wicemistrza świata z 2011 roku – Andreasa Jonssona. Hammers zdążyli już zademonstrować siłę rażenia. Udowodnili, że nie będą chłopcami do bicia. W inauguracyjnym spotkaniu ligowym rozegranym 27 marca wysoko pokonali Leicester Lions (59-31).

 

Szwedzki duet nie zawiódł oczekiwań Neila Vatchera: Jonsson wykręcił 11 oczek w 5 startach, a Kim Nilsson 10 + bonus w 4 wyścigach. Bezbłędny był Mikkel Bech. Zdolne dziecko rodem z Danii wykręciło 10 + 2 bonusy w 4 startach. Pozytywne sygnały przemawiające za odrodzeniem formy wysłał Edward Kennett (11 + bonus w 5 wyścigach). Jeśli Adam Ellis i Ashley Birks będą przyzwoicie spisywać się w roli rezerwowych, Lakeside mogą sprawić jeszcze niejedną niespodziankę w Elite League. Nie da się jednak ukryć, że faworytem wtorkowego boju są gospodarze: ekipa King’s Lynn.

 

Tatum na motocyklu

 

20 marca 2015 roku na torze Lakeside Hammers odbył się turniej, który u każdego prawdziwego miłośnika szlaki wywołał ocean łez. Od 13 maja 2012 roku Lee Richardson ogląda wyścigi z wysokości niebios. Feralny wypadek na wrocławskim torze, walka o życie, smutek wdowy Emmy i płacz trójki osieroconych synów. Brytyjczycy pamiętają o Lee, przeto zorganizowali Lee Richardson Memorial. Najpierw w turnieju par ścigała się młodzież z National League, a następnie do akcji wkroczyli starzy wyjadacze. W meczu pomiędzy Lakeside Hammers a Rico’s All Stars padł remis 45:45, ale uwagę wszystkich obserwatorów przykuł… Kelvin Tatum. Ekspert i komentator Sky Sports, niegdyś podpora reprezentacji Anglii, zachwycał formą.

 

Tatum ma na koncie dwa tytuły indywidualnego mistrza Wielkiej Brytanii, trzy złote medale za mistrzostwo ligi brytyjskiej, ale nade wszystko ceni sukcesy na arenie międzynarodowej. Brązowy medal indywidualnych mistrzostw świata wywalczony na Stadionie Śląskim w Chorzowie w 1986 roku, drużynowe mistrzostwo świata (Bradford’1989), cztery srebrne medale mistrzostw świata par i trzy tytuły indywidualnego mistrza świata na długim torze. I pomyśleć, że Kelvin kończył karierę na maleńkim, technicznym torze Arena-Essex Hammers (dziś Lakeside)… Ba, karierę rozpoczynał w legendarnym brytyjskim klubie Wimbledon Dons (1983-1984). Nigdy nie wątpiono w wielkie serce Tatuma, zodiakalnego Wodnika (urodził się 8 lutego 1964 roku), ale żeby wsiąść na bike’a w wieku 51 lat i ścigać się jak równy z równym z młodszymi o dwie dekady chłopakami – za to Kelvinowi należy się przeogromny szacunek. Tym bardziej, że od kilku tygodni walczył z groźnym wirusem…

 

„Jeśli mam być szczery, to gdy obudziłem się wczesnym rankiem w dniu memoriału Lee, pomyślałem: ach, stary lisie, co ty wyprawiasz? Nie ścigałem się ponad dekadę i mam stanąć pod taśmą z chłopakami, którzy regularnie puszczają sprzęgło? Ostatni raz walczyłem o punkty w 2004 roku kiedy jeździłem dla Arena-Essex, a więc trochę wody w Tamizie upłynęło…” – przyznaje Kelvin.

 

W 2003 roku w uznaniu sportowych zasług, Tatumowi przyznano Order Imperium Brytyjskiego. Kelvin słynął z ambicji, ale coraz bardziej doskwierał mu ból biodra, dlatego po sezonie 2004 zdjął laczek z lewego buta. Co nie oznacza, że zapomniał jak się jeździ. W podtrzymywaniu tężyzny fizycznej pomógł mu John Cook, współpromotor Lakeside Hammers. „W ubiegłym roku John namawiał mnie, abym przypomniał sobie ślizg kontrolowany. Skusiłem się i trenowałem na torze Młotów. Jednak nie sądziłem, że 11 lat po ostatnim poważnym ściganiu, będę w stanie przywieźć punkty do mety! John Cook prosił mnie, abym zgodził się jeździć dla Lee, a ja nie mógłbym odmówić, bo Rico był bardzo dobrym kolegą… Życie robi sobie żarty z naszych najśmielszych oczekiwań. Zrobiłem 7 punktów + 2 bonusy w 4 startach! A podejrzewam, że gdyby nie wirus, który męczy mnie od kilku tygodni, byłoby jeszcze efektowniej na tablicy wyników” – śmieje się Tatum.

 

Wicemistrz swiata w jeździe parami z 1985 roku (w parze z nieodżałowanym Kennym Carterem), zawsze słynął z mistrzowskich startów. Phil Morris, menedżer Rico’s All Stars, a od nowego sezonu dyrektor cyklu Grand Prix, rozsądnie ustawił Tatuma pod nr 6. To oznaczało, że Kelvin rozpocznie zawody od drugiego wyścigu. Skupienie pod taśmą, niezapomniany kevlar z czerwonymi rękawami (dół tradycyjnie w odcieniu błękitu), rączka na dźwigni sprzęgła i 3 punkty! W pokonanym polu Kelvin pozostawił Ashley Birksa i Adama Ellisa. Czas zwycięzcy wyścigu nieco gorszy niż w biegu otwarcia.

 

Tatum przemierzył cztery okrążenia w czasie 61,8. Davey Watt wykręcił 59,5 w pierwszym biegu, ale oprócz Watta, tylko Schlein zszedł poniżej 60 sekund w 7 wyścigu. Opromieniony wejściem smoka, Kelvin przywiózł 2 oczka w 5 wyścigu (za Kimem Nilssonem). W ósmym wyścigu spod taśmy uciekł Edward Kennett, ale Kelvin przywiózł oczko + bonus za plecami Justine’a Sedgmena. Na zakończenie tańca pt. comeback, Tatum zainkasował punkt z bonusem (za Birksem i Morleyem). 9 punktów z bonusami – wyśmienity wynik. Kelvin był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem w ekipie Rico’s All Stars po Rorym Schleinie (14 oczek). Mikkel Bech, zawodnik prowadzący parę w Lakeside Hammers, wypytywał po meczu Tatuma co należy robić, aby utrzymywać taką formę w wieku 51 lat…

 

W ostatnim wyścigu odczuwałem już zmęczenie, ale i tak uważam, że wieczór był cudowny. Spotkaliśmy się, aby uczcić pamięć o Lee. Nie mógłbym spojrzeć w lustro, gdybym nie wziął udziału w memoriale Rico. Wiem, że nikt nie ścigał się na śmierć i życie, ale i tak moja forma była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie chciałem jeździć na szarym końcu, bo rywalizację mam we krwi. Zadziwiające jaka moc tkwi w instynkcie żużlowca. Gdy puściłem sprzęgło w pierwszym starcie i wysunąłem się na czoło stawki, od razu przypomniałem sobie co trzeba robić na wirażu… Wzruszające. Okazało się, że tego się nigdy nie zapomina. Doświadczenie było niezwykle pomocne. Przysięgam, że gdybym usiadł na motocyklu i podjechał do taśmy, a potem zacząłbym zastanawiać się czy ktoś we mnie wjedzie na pierwszym łuku albo ja kogoś trącę, nie ruszyłbym spod taśmy. Poczułem zastrzyk adrenaliny jak za dawnych lat. Ta dawka pozytywnej energii niosła mnie przez cały wieczór – wyznał Kelvin Tatum, żużlowiec Sparty-Astro Wrocław w latach 1991-1992. Lee zginął na torze, który Kelvin doskonale znał. Wszak ostatni start Tatuma w finale światowym miał miejsce w 1992 roku na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu…

 

Po zawodach Neil Vatcher, menedżer Lakeside Hammers, pozwolił sobie na żart. Podszedł do Kelvina i spytał go czy nie skusiłby się wesprzeć Młotów w walce o play-off. Hammers marzą o laurach, a ostatnio gościli w finale play-off Elite League w 2008 roku. Wówczas przegrali z Poole Pirates. Kelvin, może jednak nie chowaj kevlara, bo przyjdzie ci go odkurzyć w okolicach wrzesnia…

 

Cała nadzieja w Jonssonie

 

Vatcher uznał memoriał za cenne przetarcie przed ligowymi potyczkami. Eksperymentował z ustawieniami par. „Myślę, że zawody były ciekawe, a wynik bardzo sprawiedliwy. Chłopcy zdjęli pajęczyny po zimowej przerwie. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, bo w drużynie Rico’s All Stars byli zawodnicy, którzy doskonale czują się na naszym torze. Watt, Sedgmen, Schlein, Richie Worrall, Nicholls, Tatum, Morley… To dopiero początek sezonu, więc nie wolno zbytnio szarżować, ale dostrzegłem sporo pozytywów. Sądzę, że ustawienie Richarda Lawsona pod nr 5 było majstersztykiem. Zdobył 10 punktów + bonus (w 5 biegach). Ed Kennett jeździł bardzo solidnie (10 + bonus, ale w 4 startach). Ashley Birks będzie czynił postępy z meczu na mecz.

 

Ed mógł wystąpić w 15 wyścigu, ale ma weekend wypełniony startami, więc oddał swoje miejsce Kimowi Nilssonowi i Richardowi Lawsonowi. Nie jestem zaniepokojony faktem, że Andreas Jonsson nie wygrał żadnego wyścigu w memoriale Rico (4 + 2 bonusy w 4 wyścigach). Szwed przez cały dzień testował silniki, zmieniał ustawienia i zapewnił mnie, że na meczu ligowym z Leicester sprzęt będzie chodził jak szwajcarski zegarek. Nie zawiódł mnie. Rozumiem Andreasa, wszak nie startował regularnie w Anglii od 2008 roku. Musiałem mu dać czas na to, aby się dostosował do naszego toru” – wyznał Neil Vatcher, opiekun Młotów i kadry Wielkiej Brytanii do lat 21. 

 

 

Andreas Jonsson zaczynał przygodę na Wyspach od startów w Coventry Bees w 1998 roku. Sięgnął po mistrzowski tytuł z Pszczołami w 2005 roku. Nie otworzył jednak drzwi do złotej komnaty z Lakeside Hammers. Był mistrzem Szwecji juniorów (1998, 2000), indywidualnym mistrzem świata juniorów (2000), zdobył Drużynowy Puchar Świata (2003, 2004), sześć razy sięgał po indywidualne mistrzostwo Szwecji (2006, 2007, 2009, 2010, 2011, 2013). Wygrał turniej o Zlatą Prilbę Pardubic w 2007 roku, zdobył 1230 punktów w GP, wygrał 9 turniejów GP, wystąpił w 24 finałach. Był indywidualnym wicemistrzem świata w 2011 roku, ale chciałby po raz drugi zagościć na gali FIM. W Monte Carlo odbierał medal za tytuł juniorski, ale te chwile przeżywał 15 lat temu. Założył rodzinę, ma dwójkę dzieci, ale spogląda w stronę Grega Hancocka, który mówi po szwedzku niezgorzej niż Andreas.

 

„Herbie ma 3 tytuły mistrza świata, ma trzech wspaniałych synów, a ja wciąż pozostaję bez złota. Greg wciąż odczuwa motywację, aby walczyć o kolejne laury. Wiem z doświadczenia, bo sam jestem ojcem 2 brzdąców, że nie jest łatwo wychować dzieci kiedy uprawia się speedway na wysokim poziomie. Mój starszy smyk Vincent ma 6 i pół roku, a Loui ma zaledwie 18 miesięcy. To naturalne, że chcę spędzać jak najwięcej czasu z dziećmi, bo pragnę być dobrym ojcem. Kiedy spędzam tydzień poza domem i oglądam telewizję w pokoju hotelowym, bardzo tęsknię za rodziną. Gdy dzwonię do mojej żony Fredy, a ona opowiada mi, co porabiają dzieciaki, to nóż przeszywa moją klatkę piersiową. Zbudowałem garaż, w którym mogą pomieścić się 3 samochody, ale zamiast aut jest tam mnóstwo zabawek, bo dzieci, jak to dzieci, wciąż lubią się bawić i psocić. Chciałbym być z nimi, ale jestem też sportowcem, kocham żużel i chcę być mistrzem świata” – wyznaje Andreas.

 

AJ wziął kartkę papieru, podsumował plusy i minusy uprawiania ekstremalnego sportu, jakim jest speedway. Wychodzi na to, że nie ma tragedii. Żartuje, że sam nie wie co podkusiło go, żeby wrócić na Wyspy. „Jestem pewien, że będę tego żałował – śmieje się Szwed. Spokojnie, nie zawiodę promotorów Lakeside Hammers. Doszedłem do wniosku, że brakuje mi brytyjskiego klimatu, kibiców, sponsorów, torów. Przeanalizował poprzednie sezony i doszedłem do wniosku, że zbyt rzadko startowałem. Owszem miałem kilka wariantów wyjścia z impasu. Mogłem ścigać się w Allsvenskan (drugiej lidze szwedzkiej) albo w lidze duńskiej, ale poczułem w sercu tęsknotę za Anglią.

 

Vincent zaczął chodzić do szkoły, więc z jednej strony chciałbym spędzać z nim jak najwięcej czasu, a z drugiej strony jestem podekscytowany perspektywą śmigania w Anglii. Odkąd pożegnałem się na dobre z Wyspami, John Cook namawiał mnie co roku, abym spróbował raz jeszcze angielskiego chleba. Powtarzał mi: pamiętaj, najpierw rozmawiasz ze mną. Podczas ubiegłorocznego Drużynowego Pucharu Świata pojawiła się iskierka nadziei. Miałem wrócić do Lakeside w połowie sierpnia, ale kalendarz był na tyle skomplikowany, że musiałbym zrezygnować z zobowiązań jakich podjąłem się na Starym Kontynencie. Wtedy nie wypaliło, ale zimą usiedliśmy do rozmów i wszystkie klocki udało się idealnie poukładać” – mówi Jonsson.

 

Fiasko wcześniejszych przymiarek jeszcze bardziej podsyciło pragnienie Andreasa do powrotu na Wyspy. W 2011 roku Szwed wygrał aż 3 turnieje GP (Terenzano, Gorican, Toruń), ale i tak ukończył sezon za deflektorem Grega Hancocka. 40 punktów straty do Kaliforniczyka… Jonsson powoli się rozkręca, jakby długo wybudzał się po opuszczeniu gawry… Gdyby sezon Speedway Grand Prix’2014 rozpoczął się we wrześniu, Andreas byłby mistrzem świata, bo w trzech ostatnich rundach (Vojens, Sztokholm, Toruń), uzbierał 44 punkty. Tyle, że w sporcie nie egzystuje słówko gdyby. „Czuję, że są takie okresy kiedy łaknę jazdy na motocyklu jak kania dżdżu. Przed startem szwedzkiej Elitserien jestem „zardzewiały”, brakuje mi objeżdżenia.

 

 

Zaczynam dojrzewać w czerwcu, a wtedy już jest zbyt późno, aby myśleć o laurach w GP. Sądzę, że Anglia pomoże mi szybciej dojść do optymalnej formy. Frustrowałem się kiedy osiągałem szczyt dyspozycji, a sezon zbliżał się ku końcowi. W Lakeside mam przyjaciół, wspaniałych, oddanych fanów, szefów, którzy o mnie dbają, więc ten ruch wydaje się przemyślany. Mam blisko na lotnisko (Stansted). Poza tym Anglia to różnorodność, której brakuje Polsce i Szwecji. Inny materiał na torze, inna geometria, dziwaczne łuki. Kiedy usiłowałem sobie przypomnieć tor w Lakeside, byłem zdumiony jak wąskie są wiraże na Purfleet. Nie pamiętałem jaką zębatkę mam założyć z przodu i z tyłu. Znów muszę się uczyć ustawień i jazdy. Poza tym, odkryłem, że zapomniałem paru angielskich słówek i specyficznego akcentu spod Londynu. A ja lubię się rozwijać” – mówi zawodnik, który 3 wrzesnia ukończy 35 lat. Zgrywus z tego Andreasa, akurat on nie musi nikomu udowadniać jak świetnie włada mową lorda Byrona.

 

Szósty żużlowiec globu wierzy, że Elite League uczyni go kompletnym zawodnikiem.

 

Chcę uchodzić za zawodnika, o którym nikt nie powie: on ma kiepskie starty, źle wchodzi w łuk, nie walczy na trasie. Wiem, że Anglia może też wyssać ze mnie energię, bo podróże zabierają sporo sił. Co roku martwię się o to, aby nie padał deszcz, bo wówczas sporo meczów jest odwoływanych. Trzeba szukać hotelu, nowych połączeń lotniczych itd. Pewnie będzie i tak, że po meczu w Polsce, będę frunął do Anglii, a z Wysp do Szwecji i odwiedzę najbliższych na jeden dzień czy też jedną noc, ale takie jest życie żużlowca. Kocham speedway, nie mógłbym wytrzymać bez adrenaliny. Wierzę, że w tym sezonie mogę sięgnąć po tytuł indywidualnego mistrza świata. Patrzę na zawodową karierę mojego ojca i dostrzegam, że nie staram się aż tak bardzo jak tata. Mój ojciec był politykiem i rozumiem, że był taki okres w jego życiu kiedy musiał zbudować sobie nazwisko. Rzadko bywał w domu. Pamiętam, że jako dziecko często przebywałem w domu z mamą. Kiedy tata wracał do domu, ja już słodko spałem, a gdy się budziłem, jego już nie było. Darzę tatę ogromnym szacunkiem, bo to po pierwsze mój ojciec, po drugie dobry człowiek, a po trzecie dobry polityk, który troszczył się o ludzi. Doceniam ile ojciec zrobił dla kraju i ile dla naszej rodziny. Wiem, że warto poświęcić się w 100% swojej pasji, aby odnieść sukces, ale druga strona mojej duszy podpowiada mi, że trzeba mieć z kim dzielić radość po sukcesie… – mówi Szwed.

 

W stawce GP są lepsi startowcy od Andreasa Jonssona, ale czy ustawiczna myśl o rywalach potrafi zniechęcić Szweda do wysiłku? „Nie. Nigdy nie byłem w sytuacji, w której tytuł mistrza świata mam na wyciągniecie ręki. Nie wiem co oznacza walka na śmierć i życie w ostatnim turnieju GP. Czasami rozmyślam o zawodnikach, którzy mają niewiarygodny moment startowy i łatwiej im o punkty w GP. Pragnę wykrzesać z siebie to co najlepsze, ale nie zamierzam składać deklaracji, że zostanę mistrzem świata. Myślę, że Anglia da mi tyle pozytywnych wibracji, że będę mógł się z powodzeniem ścigać przez najbliższe 10 lat, choć są i tacy, którzy wieszczą mi koniec kariery. Nic z tych rzeczy!” – mówi Andreas i szykuje się do kolejnego występu w barwach Lakeside Hammers. Tor w King’s Lynn nie stanowi dla niego wielkiego problemu, więc Iversen, Bjerre i Schlein nie będą mogli zdrzemnąć się pod taśmą…

 

15 lat startów Roo Boya 

 

15 marca, Adrian Flux Arena, 15 lat startów Rory’ego Schleina na Wyspach. Łza zakręciła się w oku, bo Australijczyk przypomniał sobie chwile kiedy przywdziewał plastron Edinburgh Monarchs w 2001 roku. Był czas na romans z Sheffield Tigers, Belle Vue Aces, Coventry Bees, Ipswich Witches i Peterborough Panthers. Ostatnie dwa lata to niemalże zasiedzenie jak na szybkość przemieszczania się kangura z Darwin… Przy Saddlebow Road, uliczce pachnącej metanolem, Rory ściga się od 2013 roku. Lekki skandal… Jak na Australijczyka przystało, wymyślił oryginalną nazwę jak na swój testimonial (turniej rocznicowy): Rooboy’s Boomerang Invitational. Lasery, płomienie ognia jak na Nitro Circus Live, dym, znakomita rockowa muzyka, na wieżyczce Tony Steele, a przy mikrofonie australijska legenda i porywający wokal Wade’a Augera.

 

Stadion Gwiazd z King’s Lynn przez jeden wieczór jawił się niczym Madison Square Garden. W finale ścigało się pięciu zawodników. Rory zmienił zasadę wyboru pól startowych. Każdy z finalistów mógł przejechać najszybciej jak potrafił dwa okrążenia. Chronometrażysta wybierał lepsze okrążenie i na podstawie czasów zawodnicy nabywali prawo do sięgania po wymarzone pole. Co więcej, wykręcając najszybsze kółko przed finałem, otrzymywało się komplet łańcuchów (tylnych i przednich). Ba, zwycięzca turnieju rocznicowego Schleina dostał nowiuteńki silnik GM. Szkoda, że nie Jawa, wtedy szczęśliwy byłby Ota Kminek, zastępca dyrektora w czeskiej fabryce, który nie może żyć bez Filipa Topola, zmarłego wokalisty kapeli Psi Vojaci…

 

Rory cieszył się podczas swojego święta, bo dopisali kibice (choć było chłodniej niż jesienią w norweskim Tromso), hojni sponsorzy, a jedynym, który wypadł z listy startowej był Emil Sajfutdinow (konflikt terminów – sparing Unii Leszno). „Złowiłem kilka pomysłów na widowisko przyglądając się wyścigom sprint cars w Australii. Chciałem zrewanżować się Anglikom za te wszystkie lata miłego traktowania przybysza z dalekiego kontynentu… Miałem 16 lat kiedy przyleciałem do Anglii. Jakby nie patrzeć spędziłem na Wyspach połowę swojego życia (1 wrzesnia Roo Boy ukończy 31 lat). Ależ ten czas leci. Zawarłem wspaniałe przyjaźnie, czuję się tak komfortowo w Anglii, że mam jeszcze w baku paliwa na dekadę jazdy.

 

Kiedy po raz pierwszy zawitał na brytyjski ląd, miałem obok siebie tylko mamę i tatę. Nic mnie nie obchodziło poza tym, żeby wyjechać na tor i dać ostrego czadu. Pełna manetka i rura… Teraz mam swoją rodzinę: partnerkę Natalie i dwie piękne córeczki: Roxy-Lee i Ricci-Bobby, ale gdy wyjeżdżam na tor interesuje mnie tylko pełna manetka i rura… Ostatnio z moją partnerką próbowaliśmy policzyć w ilu pozycjach budziłem się w dziwnych miejscach. Na podłodze na lotnisku, w busie, pod kranem, zgięty na fotelu pasażera, na barze, pod prysznicem. Nie doszliśmy do ładu, więc uznaliśmy, że to liczba nieskończona” – uśmiecha się Schleiny.

 

Rory to wrażliwy chłopak. Rok temu poruszyła go śmierć Gemmy Boxall, 31-letniej kobiety, mamy trójki dzieci. Gemma zmarła na raka piersi, a Rory dobrze ją znał, bo była siostrą jego mechanika – Lee Broughtona. Schleiny lubi działać, więc zapuścił brodę i uruchomił akcję dobroczynną pt. Shave the Roo (ogolić kangura). Podczas meczów żużlowych, turniejów golfowych, jazdy na gokartach zbierano pieniążki, a Rory, który nigdy wcześniej nie zapuszczał brody, chciał ją doprowadzić do monstrualnych rozmiarów. Koledzy z toru zgolili ją dopiero po ostatnim meczu zasadniczego sezonu: 27 sierpnia 2014 roku. Pozwolili Schleinowi zjeść burritos, co by broda była upstrzona niczym choinka bombkami, a potem przystąpiono do dzieła. Rory uzbierał ponad 10 000 funtów, a wdowiec Tom Boxall i trzy małe brzdące wylały potok łez.

 

„Nie zamieniłbym życia żużlowca na żadne inne, choć zdiagnozowano mi już wszystkie choroby świata. Jestem dumny, bo cierpię na tą samą przypadłość do Casey Stoner (dwukrotny mistrz Moto GP) i Ryan Villopoto (czterokrotny mistrz świata w supercrossie). Wirus Epsteina–Barr, mononukleoza zakaźna i diabeł wie co jeszcze. Ważne, aby dbać o ludzi i cieszyć się każdym dniem. Poza tym, znacie robótkę równie ekscytującą jak speedway? Wchodzę w wiraż z prędkością od 70 do 80 mil na godzinę i wiem, że żyję” – dodaje Rory.

 

Rob Lyon, menedżer Gwiazd, nie miał wątpliwości, komu powierzyć rolę kapitana. „Nie było żadnych sporów, żadnych dyskusji. Rory zasługuje na to, aby być kapitanem King’s Lynn Stars. Nie będzie mnie na pierwszym meczu ligowym z Lakeside Hammers, bo wylatuję z rodziną na wakacje, ale mam godnego zastępcę – Dale’a Allitta. To dla niego nie pierwszyzna, bo prowadzi spotkania Young Stars, czyli drużyny rywalizującej w National League. Liczę na dobre widowisko i 3 punkty dla gospodarzy” – stwierdził Rob Lyon, który w marcu gościł w Warszawie w związku z występem King’s Lynn Stars w World Speedway League. 3 punkty, powiadasz, Rob…

 

Ważna zmiana w regulaminie

 

Od nowego sezonu w Elite League gospodarze będą otrzymywać 3 oczka za zwycięstwo. To istotna zmiana. Dotąd trzeba było się napracować, aby zgarnąć pełną pulę. Nie wystarczyło wygrać u siebie 46-44, żeby szaleć ze szczęścia. Minimum 7 punktów różnicy dawało gospodarzom 3 punkty. Wygrana w niższych rozmiarach oznaczała, że zespół otrzymywał tylko 2 punkty meczowe. „To pozytywna zmiana. W sezonie 2015 będziemy mogli wygrać 45-44 albo 47-43, a i tak zainkasujemy 3 punkty. Zimą promotorzy żywo dyskutowali o tym problemie. Brano pod uwagę opinię zagorzałych fanów speedwaya. Kibice i promotorzy uznali, że dwa punkty za minimalne zwycięstwo u siebie to zbyt mała nagroda dla gospodarzy. Co ciekawe drużyna gości wciąż otrzyma punkt meczowy jeśli przegra na wyjeździe różnicą 6 punktów lub mniejszą. To ruch we właściwym kierunku” – wyznał Rob Lyon, menedżer King’s Lynn Stars.

 

9 kwietnia 2014 roku King’s Lynn Stars pokonali na własnym torze ekipę Lakeside Hammers 51-39. Iversen zdobył 15 punktów. Z kolei 16 wrzesnia 2014 roku Gwiazdy wygrały na swoim torze z Młotami 59-35. Wówczas szalał duet: Porsing – Schlein. Duńczyk wykręcił 14 + 3 bonusy, a Schlein 15 punktów w 6 startach. 19 maja Lakeside przegrało u siebie 45-47, choć po 9 wyscigach Młoty prowadziły 32-21. 20 czerwca Lakeside wygrało na Purfleet z King’s Lynn 47-43 i menedżer Młotów ma prawo czuć się pokrzywdzonym, bo w myśl nowych zasad, ekipa Neila Vatchera zdobyłaby 1 punkt meczowy więcej…

 

Jest jeszcze jedna intrygująca nowinka: rezerwa taktyczna. Zarówno kluby Elite jak i Premier League optowały za tym, aby w meczu można było skorzystać z zaledwie jednej złotej rezerwy. Menedżerowie zespołów będą mogli wykazać się wyczuciem, ale jeno raz w trakcie meczu. Gdy jedna z drużyn będzie przegrywać różnicą 10 i więcej punktów, wówczas pomiędzy wyścigiem 5 a 11 będzie można dokonać złotej rezerwy (punkty zawodnika mnożone są x 2).

 

Kim jest Ashley Morris?

 

Usiadł na żużlowym motocyklu gdy miał 12 lat. Urodził się w mieście, które kocha wszelaki warkot – Wolverhampton. W 2009 roku został mistrzem Wielkiej Brytanii do lat 15. Nie miał i nie ma żadnego sportowego idola. Jako dzieciak, grywał z kolegami w piłkę nożną, ale nigdy nie chciał zostać Bertem Williamsem (pseudonim Cat) – bramkarzem i gwiazdą powojennego Wolverhampton Wanderers. Ashley Morris nie dbał o to, aby mieć najlepsze stopnie w szkole. Chodził, bo miał ciekawych kumpli. „Dziś trochę żałuję, że miałem takie nastawienie. Przyznaję, że niezbyt mądre. Jest za późno, aby cokolwiek zmienić w tej materii” – wyznaje Morris, żużlowiec, który w sezonie 2015 będzie bronił barw King’s Lynn Stars. Ashley poświęcił się całkowicie speedwayowi. „Jazda na motocyklu jest moją pasją i moją pracą. Wiem, że to ogromne ryzyko, bo muszę unikać kontuzji, a to diabelnie trudne w tym sporcie. Żyję ze speedwaya, nie sprzedaję hot dogów na stacji benzynowej” – dodaje Morris.

 

Ogromną inspiracją do dalszej pracy nad sobą, balansem ciała na motocyklu i rozumieniem mechaniki był tytuł mistrza Wielkiej Brytanii do lat 15. „Mój brat próbował żużla, ale widać, że brakuje mu odwagi. W tym sporcie nie ma miejsca dla mięczaków. To była trampolina do sukcesu. Od razu zainteresowali się mną promotorzy Dudley Heathens. W Dudley pracują najbardziej serdeczni ludzie na świecie. Jestem im dozgonnie wdzięczny za to, że pomogli mi wejść w świat profesjonalnego sportu” – dodaje Ashley, który 6 maja skończy 21 lat.

 

Kontuzje, zmora żużlowców. Morris wciąż pamięta o fatalnej kraksie na torze King’s Lynn w ubiegłym sezonie. Jak przystało na terapię godną żużlowca, postanowił leczyć się na miejscu katastrofy i podpisał kontrakt z Gwiazdami! „Już stąpałem po ziemi, zbierałem doświadczenie w Elite League, okopałem się w Workington Comets na drugim froncie, a tu nagle taki pech… Lepiej nie przypominajcie mi o dacie 11 czerwca 2014. Krwiak na mózgu, potworny ból, pamiętam, że jechałem wtedy w barwach Wolverhampton Wolves przeciwko King’s Lynn Stars… Wilki to mój ukochany zespół. Choć przyznaję, że chciałbym czasami przenieść się w lata 70-te i 80-te, usiąść na trybunach przy Dudley Wood Road i obejrzeć mecz Pogan z Wilkami… To były czasy” – mówi sentymentalista Ashley, który dziękuje lekarzom ze szpitala Addenbrooke’s w Cambridge za fantastyczną opiekę po wypadku na torze Gwiazd.

 

Uwielbia pomarańcze, ma do nich ogromną słabość. Graham Jones, tuner silników Morrisa, lubi żartować, że Ashley tak kocha owoce i kolor pomarańczowy, że powinien pomalować sobie cały motocykl na pomarańczowo… Wierny marce GM. Kocha zwierzęta i uważa, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Wymarzone wakacje? Floryda, którą odwiedził jako nastolatek. A kraj, który z chęcią odwiedziłby jeszcze raz? Meksyk. Morris to typ włóczęgi, który nie usiedzi na plaży dłużej niż dwa kwadranse. Sporo nauczył się obserwując Taia Woffindena. „Woffy wprowadza pozytywną atmosferę w drużynie. On wytłumaczył mi, że jazda na motocyklu ma sprawiać mi przyjemność. Jest dla mnie zbyt szybki na torze, ale nigdy nie stronił, aby poradzić mi w kwestii ustawienia sprzętu. Z kolei najlepszym kumplem na torze i poza nim jest Lewis Blackbird. Z nim rozumiem się bez słów. Możemy podjeżdżać pod siebie na centymetry, a i tak każdy z nas wie co robi. Cudna frajda mieć u boku Lewisa. Blackbird, dobry stek i kufel ciemnego piwa po meczu: życie jest tylko jedno, pamiętajcie o tym!” – uśmiecha się Ashley.

 

Wygrał walkę o życie, teraz będzie walczył o punkty dla King’s Lynn Stars. Wtorek, 31 marca, Polsat Sport News, godz. 23.00. tego nie można przegapić. 

 

Relacja z meczu Elite League: King's Lynn - Lakeside Hammers od 23:00 w Polsacie Sport News.

Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze