Gdzie dziś chłopcy z tamtych lat? Może ktoś w Lechii pamięta?

Piłka nożna
Gdzie dziś chłopcy z tamtych lat? Może ktoś w Lechii pamięta?
fot. PAP
Mecz Lechia Gdańsk - Juventus Turyn, 28. 09.1983 r.

W 1983 roku trzecioligowa wówczas Lechia zdobyła Puchar Polski. Biało-zieloni pokonali wtedy m.in. mistrza i wicemistrza Polski, Widzew Łódź i Śląsk Wrocław. - Dla nas byli to ludzie z innego świata - powiedział piłkarz gdańskiego zespołu Jacek Grembocki.

22 czerwca 1983 roku w finałowym meczu PP w Piotrkowie Trybunalskim Lechia wygrała z drugoligowym Piastem Gliwice 2:1.

- Byliśmy młodzi, nie wiedzieliśmy co to porażka i nie baliśmy się niczego. Kochaliśmy Lechię i nasze miasto, wierzyliśmy w sukces, wierzyliśmy w siebie i w trenerów. Tamta drużyna była jednością, tworzyliśmy bowiem prawdziwą rodzinę. Mieliśmy także wsparcie wspaniałych kibiców i to dzięki ich pomocy odnieśliśmy największy sukces w historii gdańskiego klubu - zapewnił jeden z bohaterów wydarzeń sprzed 32 lat Jacek Grembocki.

W drodze do finału lechiści musieli wyeliminować sześciu rywali, w tym czterech z ekstraklasy. Cztery razy przyszło im stanąć do dogrywki, a dwa razy okazali się lepsi w rzutach karnych. W 1/64 finału gdańszczanie pokonali na wyjeździe po dogrywce występujący w lidze okręgowej Start Radziejów 3:2, a w następnym spotkaniu wygrali u siebie 2:1 z drugoligową Olimpią Elbląg.

- W inauguracyjnym meczu nie wystąpiłem, ale w pozostałych zagrałem. Miałem wtedy 17 lat i zostałem powołany do reprezentacji Gdańska na jeden z młodzieżowych pucharów. Warto też podkreślić, że większość z nas była wychowankami Lechii. Jako młodzi chłopcy podawaliśmy piłki na meczach pierwszej drużyny - dodał.

W kolejnych czterech spotkaniach gdańszczanie okazali się lepsi od drużyn występujących w ekstraklasie. Najpierw po rzutach karnych 5:4 (po dogrywce był remis 1:1) wyeliminowali mistrza Widzew Łódź, następnie zwyciężyli po dogrywce 3:0 wicemistrza Polski Śląsk Wrocław.

- To byli dla nas ludzie z innego świata, ale także nasi idole, których znaliśmy tylko z gazet oraz z telewizyjnych meczów. Czuliśmy się zaszczyceni, że mogliśmy się z nimi przywitać, podać rękę i porozmawiać. Kiedy graliśmy z Widzewem to zza węgła patrzyliśmy, jacy zawodnicy przyjechali. Nie było wtedy Zbyszka Bońka, który zawitał jednak do Gdańsku we wrześniu ze słynnym Juventusem Turyn na rewanżowy mecz Pucharu Zdobywców Pucharów. A razem z nim Michel Platini oraz mistrzowie świata z 1982 roku, Paolo Rossi, Antonio Cabrini, Claudio Gentile, Gaetano Scirea i Marco Tardelli - przypomniał.

Wychowanek biało-zielonych, późniejszy piłkarz Górnika Zabrze i reprezentacji Polski podkreśla, że do wielu piłkarzy pucharowych rywali nie śmiał zwrócić się „per ty”.

- Przed meczem ze Śląskiem trener Jerzy Jastrzębowski powiedział mi, że napastnik rywali, słynny Janusz Sybis wyjeżdża niebawem do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie występował na hali. Podszedłem do niego i powiedziałem - Panie Januszu, niech pan uważa, ale będą przeciwko panu ostro grał. I Sybis, mając zapewniony lukratywny kontrakt, przejął się słowami 17-letniego młokosa. Wiedział, że to nie przelewki i nie pokazał wszystkiego, na co było go stać - ocenił.

W ćwierćfinale Lechia pokonała 1:0 Zagłębie Sosnowiec, a w kolejnym meczu, wyeliminowała po rzutach karnych 3:1 Ruch Chorzów (po 120 minutach był remis 0:0), który zakończył rozgrywki ekstraklasy na trzeciej pozycji.

- To ja rozpocząłem w naszym zespole serię rzutów karnych. I to udanie, bo pokonałem znanego już wtedy Janusza Jojkę. Chciałbym teraz zobaczyć 18-latka, który w tak prestiżowym meczu pierwszy egzekwuje 11. Teraz w Polsce zawodnik liczący 23 lata uchodzi za młodego i utalentowanego. Ja w tym wieku miałem już na koncie dwa tytuły mistrza Polski, krajowy puchar, dwa Superpuchary oraz występy w pierwszej reprezentacji - zauważył.

Grembocki nie zgadza się z opinią, że w obecnej formule Pucharu Polski, kiedy w ćwierćfinale i półfinale są rewanże, niżej notowanym zespołom zdecydowanie trudniej sięgnąć po to trofeum.

- Wtedy pomiędzy ekstraklasą i trzecią ligą była przepaść pod każdym względem. Umiejętności, a zwłaszcza finansowa i organizacyjna. Za te sukcesy, a zdobyliśmy też Superpuchar Polski, otrzymaliśmy odznaki - Za zasługi dla Gdańska oraz - Zasłużony dla Budownictwa i Przemysłu Materiałów Budowlanych. Pieniądze były marne. Miałem wtedy żonę oraz dziecko i gdyby nie pomoc teściów, nie utrzymałbym rodziny. Teraz drużyny z ekstraklasy regularnie grają sparingi z zespołami z innych lig, wielu znanych zawodników, nawet z reprezentacyjną przeszłością, występuje w niższych klasach, gdzie można nieźle zarobić - stwierdził.

50-letni obecnie szkoleniowiec uważa, że w Lechii nie zaprzątają sobie głowy bohaterami pucharowych wydarzeń sprzed 32 lat.

- Wydaje mi się, że gdyby nie jedna osoba, czyli kustosz klubowego muzeum Zbyszek Zalewski, nikt by o nas w Lechii nie pamiętał. Ostatnio na meczu z Górnikiem Zabrze byłem jako Super VIP, ale tylko dzięki ekipie gości. Kiedy rzecznik zabrskiego klubu zobaczył, gdzie mam wyznaczone miejsce, chwycił się za głowę i natychmiast dał mi honorową wejściówkę. Nie dopominam się o nadzwyczajne przywileje, ale sposób traktowania wychowanków klubu, trenerów i zawodników, którzy byli autorami największego sukcesu, też o czymś świadczy - podsumował Jacek Grembocki.

Az, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze