Pindera: Szkoda, że państwo tego nie zobaczą

Sporty walki
Pindera: Szkoda, że państwo tego nie zobaczą
fot. Polsat Sport
Adonis Stevenson w walce z Tavorisem Cloudem.

To będzie bardzo ciekawa bokserska gala, której nikt w Polsce nie pokaże. A szkoda, bo w Quebec City wyjdą do ringu czołowi pięściarze wagi półciężkiej, na czele z mistrzem WBC, Adonisem Stevensonem.

To będzie niejako druga część rywalizacji, która miała miejsce na gali w Montrealu, a pokazał ją Polsat Sport. Wtedy to Rosjanin Siergiej Kowaliow, posiadacz trzech mistrzowskich pasów (WBA, IBF, WBO) w tej kategorii pokonał przez techniczny nokaut byłego czempiona, Kanadyjczyka Jeana Pascala.


Na pytanie Maxa Kellermana z HBO: kiedy zmierzy się ze Stevensonem, Rosjanin odpowiedział, że może walczyć z każdym, z urodzonym na Haiti Kanadyjczykiem też. Ale nie on się tym zajmuje. O tej walce mówi się coraz głośniej, ale najpierw Stevenson musi pokonać w najbliższą sobotę Sakio Bikę, a Kowaliow w obowiązkowej obronie Francuza Nadjiba Mohammedi.

 

Obaj, „Superman” i „Krusher” są faworytami, więc bardzo prawdopodobnie, że pod koniec roku dojdzie do ringowego zderzenia dwóch najmocniej bijących pięściarzy wagi półciężkiej. I wszystko wskazuje na to, że w takiej wojnie, każdy wynik będzie możliwy.


Wcześniej jednak, jak wspomniałem Stevenson musi uporać się już w najbliższą sobotę z Biką, byłym mistrzem wagi super średniej. Kameruńczyk jest bardzo silny i odporny na ciosy. Joe Calzaghe i Andre Ward, wielce, niepokonani mistrzowie świata wygrali z nim tylko na punkty.


35. letni Sakio Bika, dziś obywatel Australii, stracił należący do niego pas WBC w swojej ostatniej walce z Anthony Dirrelem (wcześniej z nim zremisował) i przeniósł się do wagi półciężkiej. Nie sądzę jednak, by w Pepsi Coliseum odebrał tytuł mistrza świata Stevensonowi, choć „Superman” może mieć trochę kłopotów. Ostatecznie zapewne sobie poradzi, być może będzie nawet pierwszym, który znokautuje Bikę, ale bardziej prawdopodobne, że wygra z nim na punkty, bo Kameruńczyk to twardziel jakich mało. A że walczy brzydko i fauluje, to już inna sprawa.


Ciekawi mnie jak długo Gabriel Campillo, inny, były czempion tej kategorii wytrzyma w ringu z Arturem Bieterbijewem. Rosjanin z Dagestanu  za amatorskich czasów dwukrotnie wygrywał mistrzostwa Europy (2006 i 2010), był mistrzem świata (2009) i wicemistrzem (2007) kategorii półciężkiej (81 kg). Na igrzyskach w Londynie (2012) wystartował jednak w wadze ciężkiej (91 kg), co było jego błędem. W drugiej walce turnieju wpadł na mistrza świata z Baku (2011), Ołeksandra Usyka i przegrał 13:17, a Ukrainiec sięgnął po złoty medal.


Wielu twierdzi, że to właśnie Beterbijew pogodzi Kowaliowa i Stevensona i zajmie ich miejsce unifikując tytuły, ale poczekajmy. Na razie pokazał się już z bardzo dobrej strony, chociażby demolując byłego mistrza Tavorisa  Clouda, ale do konfrontacji ze swoim rodakiem i Kanadyjczykiem jeszcze ma daleko. Na razie stoczył dopiero siedem zawodowym walk, wszystkie wygrywając przed czasem.


Inna sprawa, że jeśli Czeczen znokautuje w Pepsi Coliseum Gabriela Campillo (ich walka poprzedzi pojedynek Stevensona z Biką), to jego akcje mocno pójdą w górę. A taki właśnie scenariusz jest realny, bo Hiszpana rozbił już Kowaliow, a swoje dołożył też Andrzej Fonfara.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze