Dziura pod sufitem, czyli Chemik chce medalu LM

Siatkówka
Dziura pod sufitem, czyli Chemik chce medalu LM
fot. Cyfrasport
Siatkarki Chemika są gotowe na sukces?

To nie będzie przytyk w stronę dachu Azoty Areny, który swego czasu, choć obiekt nowy, przeciekał, zalewając boisko. Rzecz o ambicjach Chemika Police, który za chwilę może dokonać rzeczy wielkiej.

Odnoszę wrażenie, że do zeszłego weekendu Chemik cały czas pozostawał w cieniu PGE Skry i Asseco Resovii. To, że siatkówka męska ma PR lepszy to jedno, ale i oba zespoły dotarły do F4 przez sportową rywalizację, a więc temat cały czas był gorący, emocje nie ostygły.

 

No i poza tym – panowie gwarantowali co najmniej jeden medal. Teraz mimo świątecznej „zawieruchy” policzanki wreszcie przebijają się do świadomości kibiców. Przyznam się – ja sama dopiero od przyjazdu do Szczecina, pojęłam tak naprawdę co za chwilę wydarzy się w Polsce. Tak w Polsce – nie w Azerbejdżanie, nie w Turcji, które bez mrugnięcia okiem kupowały sobie jedno po drugim Final Four. W klubowej żeńskiej nie ma ważniejszej imprezy, silniejszych klubów i większych gwiazd skupionych w jednym miejscu i czasie. Nawet w klubowych mistrzostwach świata napotkamy na egzotyczne ekipy z zupełnie innej półki. Tu – nie.

 

Z ziemi włoskiej do Polski wcale nie tak łatwo

 

O tym, że Chemik zasłużenie jest w tym zacnym gronie przekonywać nie zamierzam. Faza grupowa mówi sama za siebie. Zresztą, po co obrażać się na coś, na co nie ma się wpływu. Zespół nie chciał, ale sponsor dał się namówić na propozycję CEV. A to, że Chemik nie trafi na któryś z tureckich zespołów – regulaminy bywają jeszcze bardziej bezwzględne niż ludzie, i wcale nie mądrzejsze. Ale są.

 

Zresztą, Joanna Wołosz, która będzie dziś prowadzić grę wicemistrzyń Włoch, outsiderem się nie czuję. – Nie jestem zaskoczona naszym awansem do Final Four. Pokonując dwukrotnie Dinamo Moskwa pokazałyśmy, że na to zasłużyłyśmy – mówi polska rozgrywająca, zmęczona po przydługiej podróży z Berlina. Wczoraj Unendo Yamamay nie zdążyło dojechać na oficjalną konferencję prasową, która odbyła się o 14.00. – Nasz autokar ugrzązł w korku, przez co miałyśmy mniej czasu na odpoczynek. Trochę szkoda, ale wierzę, że po treningu szybko się zregenerujemy i będziemy gotowe na półfinał – mówiła po Wołosz po wieczornych zajęciach w Azoty Arenie. Bynajmniej nie krótszych niż pierwotnie planowano.

 

Tu jest miejsce na twoją reklamę

 

Azoty Arena, choć to nie jest do końca „domowa” hala Chemika, gości najważniejsze mecze. I najważniejsze symbole, jak proporce przypominające o wywalczonych w 2014 roku trofeach – mistrzostwie i Pucharze Polski. Między nimi jest dziura, którą nieco niżej wypełnia szyld reklamowy sponsora. W Szczecinie wszyscy mówią jasno, że czegoś jeszcze tam brakuje. Z drugiej strony, prezes klubu z Polic Joanna Żurowska, jak mówi jest realistką. – Mam świadomość tego, z kim będziemy się mierzyć, ale sport jest nieprzewidywalny. Jestem realistką, niemniej sądzę, że możemy z medalem skończyć ten turniej. To jest nasz cel – przyznaje prezes klubu, który przecież budowany jest właśnie z myślą o europejskich pucharach.

 

Flaga jak 3,5 boiska

 

W walce o medale Chemika wspierać będzie komplet publiczności czyli ok. 5 tys. kibiców. Oni też wzięli udział w akcji szycia ogromnej flagi. Rekordowa (jeśli o mecze siatkarskie chodzi) sektorówka będzie liczyć 450 m2. To rozmiar około trzech i pół boiska do siatkówki. Żeby dołożyć do niej swoją cegiełkę, można było przesłać pieniądze na konto organizatora, w zamian otrzymując konkretną nagrodę. Od szalików (8 zł wpłaty), koszulek (30 zł), zdjęcia z drużyną (80), indywidualnego treningu (120), po złoty medal za mistrzostwo Polski 2014 (150), piłkę meczowa LM z autografami (200), na zaproszeniu ulubionej siatkarki na urodziny kończąc (300). Zobaczyć jak Chemik wygrywa medal w Lidze Mistrzyń – bezcenne.

Marta Gula, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze