Liverpool bezradny w stolicy. Kanonierzy nie do zatrzymania

Piłka nożna
Liverpool bezradny w stolicy. Kanonierzy nie do zatrzymania
fot. PAP

W najciekawszym spotkaniu 31. kolejki Arsenal miał szansę na dobre wyrzucić Liverpool z walki o Ligę Mistrzów. Podpoieczni Wengera złapali niezwykły rytm w końcówce pierwszej połowy i wypunktowali gości. Kanonierzy tym samym zrewanżowali się za zeszłoroczne upokorzenie (1:5) i wybili podopiecznym Rodgersa walkę o podium z głów.

Znajdujący się w znakomitej dyspozycji Arsenal błyskawicznie rzucił się do gardeł przyjezdnych z Liverpoolu. Bardzo szybko błąd Kolo Toure na gola mógł zamienić Aaron Ramsey, jednak na posterunku był Simon Mignolet, który sparował piłkę. Wydawało się, że stłamszeni The Reds będą jedynie czekać na wyrok, jednak wtedy… przejęli oni inicjatywę.

Grę ciągneli Coutinho i Sterling, a ten drugi miał najlepszą okazję do otwarcia wyniku. Świetnie w tempo akcji wstrzelil się Lazar Marković i stanął oko w oko z Davidem Ospiną, a obok miał Sterlinga. Serb jednak… zagrał za mocno i młody Anglik nie sięgnął piłki, którą trzeba było jedynie dobić do pustaka. Na tym jednak gra Liverpoolu tego popołudnia się zakończyła, a Arsenal zdobył trzy bramki na przestrzeni ośmiu minut.

Rezultat otworzył młody prawy obrońca, Hector Bellerin, który z impetem wpadł w pole karne gości, zszedł do lewej nogi i pokonał bezradnego Mignoleta. W ten sam róg wpadła też piłka przy drugim golu: Mesut Oezil zaskoczył Belga z rzutu wolnego i uderzył tam, gdzie stał bramkarz. Mignolet był zaskoczony i nie zdążył zareagować na czas.

Dzieła zniszczenia dopełnił tuż przed zejściem do szatni Alexis Sanchez; po błyskawicznej kontrze znalazł go Aaron Ramsey, Chilijczyk zszedł z piłką do środka boiska i huknął pod poprzeczkę. Nokaut w osiem minut!

Po przerwie inicjatywę przejęli goście, a Kanonierzy cierpliwie wyczekiwali kontrataków. Nadzieję gościom dał na kwadrans przed końcem Jordan Henderson, który skutecznie egzekwował jedenastkę podyktowaną za faul na Raheemie Sterlingu. Nieomylny do tej pory Bellerin dał się wykiwać i musiał ratować się przewinieniem. Reprezentant Anglii uderzył słabo i miał furę szczęścia, że piłki nie sięgnąl Ospina.

Liverpool stać było jednak tylko na mały zryw, a na kilka minut przed końcem z boiska za brzydki faul wyleciał Emre Can. Była to druga żółta defensora The Reds. Gospodarze kropkę nad i postawili w koncertowy sposób tuż przed końcowym gwizdkiem. Uderzeniem zza pola karnego popisał się najlepszy gracz marca Premier League, Olivier Giroud, potwierdzając tym samym rewelacyjną dyspozycję.

Arsenal odskoczył od Liverpoolu aż na dziewięć punktów i co najmniej do poniedziałku zajął pozycję wicelidera; wtedy Manchester City zmierzy się z Crystal Palace. To siódme z rzędu zwycięstwo podopiecznych Arsene'a Wengera w lidze.


Arsenal - Liverpool 4:1 (3:0)
Bramki: Bellerin 37', Oezil 40', Sanchez 45', Giroud 90' - Henderson 76'
Czerwona kartka: Emre Can 84'

Hubert Chmielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze