Pindera: Pasy i paski

Sporty walki
Pindera: Pasy i paski
fot. PAP
Ewa Piątkowska

Ewa Piątkowska i Przemysław Runowski wrócili z Gliwic z pasami organizacji WBC. „Tygrysica” pokonała Kenijkę Jane Kavulani w pojedynku, którego stawką był pas WBC Silver, a Przemek wypunktował Argentyńczyka Rodolfo Blanco i jest młodzieżowym mistrzem tej prestiżowej federacji.

Ale od razu pojawia się zasadne pytanie, czy można mówić o prestiżu i należytej powadze jeśli oferowane, wakujące pasy są tak mało warte?

 

W pierwszej wersji walka Piątkowskiej miała się przecież odbyć w wadze junior półśredniej, ale ostatecznie panie walczyły w limicie kategorii lekkiej. A tak naprawdę to Kenijka jest zawodniczką wagi super piórkowej, a Piątkowska lekkopółśredniej.

 

Polka wygrała zdecydowanie, ale przyznam szczerze, że mnie nie zachwyciła. Początek dawał nadzieję na szybki nokaut, ale później drobniutka Kenijka nie dawała się już tak często trafiać.

 

Trudno mieć pretensje do Piątkowskiej, bo nie wybiera sobie rywalek. Myślę, że z lepszej strony pokaże się w starciu z większą i silniejszą przeciwniczką. Chciałaby takiej konfrontacji jak najszybciej, ale myślę, że będzie musiała na taką szansę trochę poczekać. Może to i lepiej, bo Piątkowska ma nad czym pracować, by parę elementów w swoim boksie poprawić.

 

Wiele rzeczy przyjdzie też jeszcze poprawić u Runowskiego, choć z Gliwic przywiózł pas młodzieżowego mistrza WBC w wadze półśredniej i dalej jest niepokonany. Rodolfo Blanco z Argentyny to jednak dziwny pretendent do tego tytułu. Nie wygrał wcześniej nawet jednej walki z rywalem mającym dodatni bilans, czyli mającym więcej walk wygranych niż przegranych. Nie jest wprawdzie weteranem jak 38. letnia Kenijka, nie ma tak jak ona 13 porażek w karierze, tylko trzy, ale nie widzę argumentów, by ktoś taki bił się o pas, czy nawet pasek znaczącej organizacji. A WBC do takich przecież należy, więc wypada zapytać, dlaczego się na takie walki godzi.

 

Blanco pokazał jednak na ringu w Gliwicach, że mimo bardzo przeciętnego bokserskiego CV nie należy do klasycznych „kelnerów” . Boksuje nietypowo, ma serce do walki i sprawia wrażenie, że bije się nie tylko dla pieniędzy. Ale nie ulega wątpliwości, że z takimi  umiejętnościami nie może w tej branży liczyć na zbyt wiele. Co najwyżej na długą podróż z Buenos Aires do Gliwic.

 

Runowski nie ukrywa sporych ambicji, ale przyjdzie mu jeszcze wiele rzeczy udowodnić, by  dostać szansę na miarę swych oczekiwań. Jest silny, ma dobre warunki fizyczne, ale jeśli w ringu za wszelką cenę chcesz urwać rywalowi głowę, to z reguły nie wygląda to najlepiej. Cieszy, że Przemek zdaje sobie z tego sprawę, ale to trochę za mało, by wróżyć mu piękną, bokserską przyszłość.

 

Znacznie starszy od niego Marcin Rekowski (waga ciężka) też nie buja w obłokach. W wieku 37 lat ma chyba świadomość, że musi się śpieszyć jeśli chce zakończyć karierę zawodową zauważalnym sukcesem. Nigeryjczyka Gbengę Oloukuna pokonał przed czasem, ale miał też gorsze momenty, szczególnie w czwartej rundzie, co obniża jego ocenę. Najwyższy czas na poważniejszy sprawdzian, gdyż wciąż przy Rekowskim jest zbyt wiele znaków zapytania.

 

I na koniec o walce, która w Gliwicach podobała się najbardziej. Był to pojedynek Krzysztofa Kopytka z Sasunem Karapetyanem wygrana przez tego pierwszego.

 

Zwycięzca jak na wagę junior średnią ma znakomite warunki fizyczne (185 cm) i sporo talentu, ale  nie mniej wad. Jak nie poprawi obron przed lewym sierpowym, to będzie kłopot. Tym razem dopisało mu szczęście, bo Karapetyan ma watę w rękawicach, ale innym razem może być gorzej. Rewanż byłby mile widziany i wskazany.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze