Szwajcarska maszyna do bicia rekordów

Tenis
Szwajcarska maszyna do bicia rekordów
fot. PAP

"Liczba rekordów, jakie pobiła do tej pory, jest niesamowita, ale jeszcze bardziej imponujący jest fakt, że znów dokona czegoś wielkiego. Jestem pewien, że jeszcze nas zaskoczy" – to słowa samego Rogera Federera o koleżance z reprezentacji - Martinie Hingis. Szwajcarka w przeszłości faktycznie zaskakiwała. I to nie raz.

14 lat i 4 dni – w tym wieku Martina Hingis zadebiutowała na WTA Tour. Trzy lata później, w 1997 roku, była bliska wywalczenia klasycznego Wielkiego Szlema. Triumfowała w trzech turniejach najwyższej rangi – Australian Open (w finale pokonała Francuzkę Mary Pierce), Wimbledonie (pokonując w decydującym meczu Janę Nowotną) i US Open (wygrana z Venus Williams).  Od pucharu Rolanda Garrosa dzieliło ją niewiele – w finale niespodziewanie uległa Ivie Majoli.

 

W tym samym roku, sześć dni po szesnastych urodzinach, Hingis objęła po raz pierwszy w karierze pozycję numer jeden w rankingu światowym. Tym samym stała się najmłodszą liderką w historii tenisa. Z przerwami do 2001 roku przodowała w rankingu aż przez 209 tygodni.

 

Hingis triumfowała w  43 singlowych i 44 deblowych zawodowych turniejach. Jest jedną z pięciu kobiet, które w tym samym czasie okupowały pozycję numer jeden w rankingu deblowym i singlowym. Klasycznego Wielkiego Szlema nie zdobyła w singlu, ale ta sztuka udała jej się w deblu - w 1998 roku. Do jej rekordów należy także dopisać zawrotną sumę pieniędzy zarobioną na korcie – ponad 20 milionów dolarów daje jej miejsce w pierwszej dziesiątce rankingu tenisowych krezusek.

 

Arogancka

Od dziecka na korcie wszystko przychodziło jej szybko, łatwo i przyjemnie. A jak ktoś praktycznie nie przegrywa to z porażką trudno się pogodzić. Do tej pory jako przykład zachowania anty fair play jest podawany finał turnieju Rolanda Garrosa z 1999 roku. Hingis grała o puchar ze słynną Steffi Graf. Prawie 30-letnia Niemka przegrywała już 4:6 i 0:2. Wtedy 18-latce puściły nerwy. Hingis zaczęła się wykłócać z sędzią o decyzję liniowego. Tak się zdenerwowała, że przeszła na drugą stronę siatki i pokazała ślad, który jej zdaniem udowadniał, że ma rację. Każdy miłośnik tenisa wie, że przejście na stronę rywala w trakcie gema to po prostu tenisowy grzech. Sędzia może nawet odebrać za takie zachowanie punkt.

 

Hingis obrażona usiadła na ławce i odmówiła dalszej gry dopóki nie porozmawia z głównym arbitrem turnieju. Ten szybko pojawił się na korcie i oczywiście nie zmienił decyzji stołkowego. Dodatkowo nałożył na Hingis karę. Kibice zgotowali jej prawdziwe piekło. Skandowali “Steffi, Steffi!”, a każdy niewymuszony błąd Szwajcarki oklaskiwali na stojąco. Graf wygrała drugiego seta 7:5, a w trzecim zupełnie zdominowała nastolatkę.

 

Zdesperowana Hingis obroniła piłkę meczową… serwując z dołu. To już oznaka kompletnego braku szacunku dla rywalki. Arogancja kosztowała ją mecz. Hingis przegrała 6:4, 5:7, 2:6 i ze łzami w oczach uciekła do szatni. Na ceremonię zakończenia turnieju musiała ją zaciągnąć mama i trenerka - Melanie Molitor. Hingis wróciła na kort w jej ramionach, zapłakana, w histerii.

 

Niepokorna

W 2002 roku Martina Hingis wniosła pozew przeciwko włoskiej firmie odzieżowej Sergio Tacchini. Przewlekła kontuzja kostki miała być spowodowana „butami nieprzystosowanymi do gry w tenisa”. Szwajcarka zażądała 40 milionów dolarów odszkodowania. W maju tego samego roku przeszła kolejną, już drugą w przeciągu kilku miesięcy, operację na naderwane więzadła w kostce. Niedługo później ogłosiła, że wycofuje się ze wszystkich turniejów w sezonie. Coraz częściej powtarzała w wywiadach, że nie wie, czy jeszcze będzie w stanie wrócić do zawodowego tenisa. W końcu, w lutym 2003 roku, oficjalnie ogłosiła, że przechodzi na tenisową emeryturę.

 

Uzależniona od tenisa

- Zawsze byłam zawiedziona, że moja kariera tenisowa została przerwana przez kontuzję. Przyznam szczerze, że bez tenisa, poza kortem, dobrze się bawiłam, jednak niesamowicie mi brakowało tej gry, współzawodnictwa i emocji. Dlatego też postanowiłam wrócić na kort. – ogłosiła Martina Hingis przed rozpoczęciem sezonu 2006.

 

Po nieudanym powrocie na korty w 2005 roku, niewielu wierzyło, że tym razem będzie lepiej. Najwięcej wątpliwości wzbudzał styl gry Martiny – nie dość silny, by pokonać coraz mocniej i bardziej płasko grające zawodniczki. Jednak Hingis ciężko trenowała. Trzy miesiące po powrocie na korty, zajmowała już 26. pozycję w rankingu WTA. Na zakończenie sezonu była siódma! Wydawało się, że jej kariera znów nabiera rozpędu, ale w 2007 roku w organizmie Hingis wykryto doping. Próbka B potwierdziła śladowe ilości benzoiloekgoniny - substancji, która zostaje w organizmie po zażyciu kokainy. Hingis została zawieszona na dwa lata. Nie mogła grać zawodowo do 2009 roku.

 

Wróciła w roku 2013 i od tamtej pory gra tylko w deblu i mikście. W parze z Leandrem Paesem wygrała w tym sezonie wielkoszlemowe Australian Open. Z Sanią Mirzą tworzy najlepszą obecnie deblową parę świata. Panie w tym roku wygrały już 4 turnieje.

 

Prywatnie

Jest miłośniczką koni. W trakcie jednej z przerw od tenisa chciała nawet wystartować na Igrzyskach Olimpijskich, skacząc przez przeszkody. Mówi, że konie Montana, Sorrenta i Velvet to miłości jej życia.

 

Co do tych męskich miłości to szczęścia cały czas szuka. Spotykała się z wieloma tenisistami - Magnusem Normanem, Ivo Heubergerem, Radkiem Stepankiem, czy Julianem Alonso. Długo była łączona z golfistą z Hiszpanii, Sergio Garcią. W 2010 roku poślubiła Thibaulta Hutina - francuskiego jeźdźca wyczynowego. Trzy lata później Hutin wystąpił o rozwód twierdząc, że Hingis wielokrotnie go zdradzała.

 

Marzy o wywalczeniu medalu olimpijskiego. Dzięki występowi w reprezentacji Szwajcarii w Fed Cup w najbliższy weekend, jej marzenie może się spełnić. Tylko tenisiści grający w kadrze mogą liczyć na olimpijską kwalifikację. Mikst Martina Hingis - Roger Federer w Brazylii z pewnością byłby faworytem do medalu. Król Roger chyba ma rację - Martina jeszcze nie raz nas zaskoczy.


Transmisje barażowego meczu o grupę światową Pucharu Federacji Polska - Szwajcaria w sobotę i niedzielę w Polsacie Sport News.

Justyna Kostyra, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze