Sławomir Peszko: Nagle wszystko zaczęło mi wychodzić

Piłka nożna
Sławomir Peszko: Nagle wszystko zaczęło mi wychodzić
fot. PAP

Sławomir Peszko przyznał trzy tygodnie po zdobyciu gola w meczu z Irlandią (1:1) w eliminacjach Euro 2016, że nie zamierza spocząć na laurach. W sobotę zagrał w remisowym 0:0 spotkaniu z Herthą Berlin, który przybliża jego FC Koeln do utrzymania w Bundeslidze.

Brak Pawła Olkowskiego miał wpływ w sobotę na pana grę? Macie wyuczone pewne schematy.

Na pewno tak. Z Miso Brecko dawno nie współpracowałem na tej stronie, a z Pawłem graliśmy w ostatnim czasie tydzień w tydzień. Ale cóż, trzeba się szybko przestawić. Wiadomo, że Paweł z powodu kontuzji jest wyeliminowany do końca sezonu.

Jeden z kibiców FC Koeln, pytany o polskich piłkarzy w tym klubie, powiedział, że lubi pana boiskowy charakter. Wprawdzie ogląda pan sporo żółtych kartek, ale - jak podkreślił - "zawsze pan chce". Walczyć, biegać. Dzisiaj pełnił pan na boisku kilka funkcji, od obrony do ataku. Jakie były przedmeczowe założenia?

Dużo związanych z defensywą. Jak zwykle, gdyż jako beniaminek nigdy się nie odkrywamy, zwłaszcza w meczach wyjazdowych. Chcemy przede wszystkim zachowywać czyste konto z tyłu, a jeśli coś się uda z przodu, to jest dodatkowy plus. Dzisiaj w ofensywie nie byłem za bardzo widoczny. Głównie pracowałem z tyłu, jak w większości meczów wyjazdowych.

W starciu z Herthą kilka razy pokazywał pan kolegom, żeby podali piłkę, ponieważ wybiegał pan na dogodną pozycję. Rzadko jednak to dostrzegali...

Człowiek na boisku zawsze myśli, że inni mogą mu łatwo i szybko podać. Trochę się wówczas irytuje, ale gdyby koledzy widzieli, na pewno chcieliby dobrze zagrać. Nie jest tak, że nie podają do mnie ze złości.

W poprzedniej kolejce pauzował pan za kartki, ale przy okazji leczył uraz. Jak się pan obecnie czuje?

Niezbyt rewelacyjnie, wcześniej przez tydzień nie trenowałem, mam trochę problemów z mięśniami brzucha. Odbyłem tylko dwa treningi, zażywałem środki przeciwbólowe. Teraz zamierzam poddać się większej terapii, może wezmę jakieś zastrzyki.

Bardzo zmieniło się pana życie po bramce strzelonej Irlandii w Dublinie w meczu eliminacji Euro 2016 (1:1)?

To nie tak, po prostu czuję wielką satysfakcję. Cieszę się, że w końcu przyczyniłem się w tej kadrze do zdobycia cennego punktu.

Być może bezcennego w walce o awans...

Oby tak było. Chciałbym to kontynuować, jeśli będę dalej powoływany. Na pewno nie spocznę na laurach i nie zadowolę się tylko tym, że strzeliłem bramkę i już jestem jakiś wielki piłkarz. Nigdy tak nie było i nie będzie. Jestem zawodnikiem, który chce dać z siebie wszystko na boisku.

A dostaje pan jeszcze sygnały z Polski, gratulacje?

Euforia już minęła, ale wcześniej otrzymałem dużo wiadomości i podziękowań. Szczególnie ucieszyły te od rodziny.

Niedawno powiedział pan, że przeszedł przemianę. Na czym to polegało?

Sam nie wiem. Po prostu wznowiłem treningi i nagle wszystko zaczęło mi wychodzić o wiele lepiej niż w poprzedniej rundzie. Nie wiem dlaczego, przecież nigdy nie odpuszczałem na treningach. Widocznie wcześniej chodziło o jakieś niuanse. Dwa tygodnie byłem chory, nie przepracowałem pierwszego obozu z powodu kontuzji pachwiny. Później zobaczyłem czerwoną kartkę w meczu Pucharu Niemiec z Duisburgiem, było trochę złości na mnie w klubie. To wszystko działało na moją niekorzyść.

Co pan wtedy myślał?

Powiedziałem sobie, że albo będę grał dalej w FC Koeln, albo trzeba zmiany. Trener powiedział, że mam zostać i pokazać się na obozie przygotowawczym. Tak zrobiłem. Nie zrezygnowano ze mnie, a ja zacząłem strzelać gole w sparingach, wyróżniałem się w wewnętrznych grach. Trener to zauważył. Powiedział, że wywalczyłem sobie miejsce na kolejny mecz, chociaż byłem już głęboko.... No, wiadomo gdzie...

Właśnie na takiego Sławomira Peszkę polscy kibice czekają w czerwcowym meczu z Gruzją w Warszawie.

Też tego chcę. Jestem obecnie w kontakcie z selekcjonerem. Ostatnio trener Bogdan Zając (asystent Adama Nawałki) był na meczu w Kolonii. Pauzowałem wówczas za kartki, ale mieliśmy okazję porozmawiać. Wiadomo, priorytetem jeśli chodzi o powołanie do reprezentacji jest gra w klubie. Dobra gra.

Az, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze