Iwanow: Zawisza - mimo porażki - wciąż optymistyczny. Bydgoszcz powinna utrzymać ligę

Piłka nożna
Iwanow: Zawisza - mimo porażki - wciąż optymistyczny.  Bydgoszcz powinna utrzymać ligę
fot. PAP

Prezes Legii Warszawa Bogusław Leśnodorski w tygodniu pogroził palcem swoim piłkarzom . Jeśli ktoś jednak oczekiwał, że stołeczny zespół na mecz z Zawiszą Bydgoszcz wyjdzie „z nożami w zębach”, mógł być rozczarowany. Lider T-Mobile Ekstraklasy co prawda wygrał z ostatnim zespołem ligi, ale ja wcale nie zauważyłem, by zagrał dużo lepszą czy bardziej agresywną piłkę niż z Piastem Gliwice dwa tygodnie temu czy nawet w Gdańsku z Lechią.

Przypomnę tylko, że w Gdańsku o sposobie gry legionistów zadecydowała głównie czerwona kartka dla Ondreja Dudy, najważniejszego ofensywnego stołecznego piłkarza. Wynik zawsze wpływa na ocenę. Gdyby Legia grając w „dziesiątkę” zremisowała w Gdańsku – co było przecież możliwe – całej awantury pewnie by nie było. Ale Maciej Makuszewski w końcówce trafił dla zespołu z Pomorza, więc realia uległy zmianie.  Tak jak przed początkiem niedzielnego meczu w stolicy. Lech zremisował w Łęcznej, Legia mogła więc zagrać na dużo większym luzie.


Ciężko pewnie jest znaleźć mocną europejską ligę, gdzie ostatnia drużyna tabeli – owszem, w glorii lidera wiosny, ale jednak „czerwonej latarni” – będzie w stanie toczyć w miarę wyrównany bój z najlepszym teamem rozgrywek. Zawisza jednak to robił i - co optymistyczne dla ekipy Mariusza Rumaka – starał się przy Łazienkowskiej grać otwartą piłkę. Legia, która w kliku momentach w tym roku nie miała fartu – vide mecz w Poznaniu z Lechem czy ubiegłotygodniowa wizyta w Gdańsku – tym razem dostała go w nadmiarze. Przy dwóch zdobytych golach przez nią golach wyraźnie pomogły  dość „grube” indywidualnie błędy bydgoszczan – w tym liderów drużyny Kamila Drygasa i Jakuba Wójcickiego.  Nie twierdzę, że bez nich Legia by tego meczu nie wygrała, ale…



Mariusz Rumak nie był specjalnie zmartwiony porażką, bo wiedział, że czekają go wkrótce ważniejsze spotkania. Szczególnie to nadchodzące z Cracovią Kraków czy potem wyjazd do Zabrza. A potem jeszcze siedem dodatkowych kolejek. Dobry okres przygotowawczy, niezłe wyniki z mocnymi zespołami w sparingach w Hiszpanii  i trafione tym razem transfery plus dwa pierwsze noworoczne mecze „na zero” w tyłach, (w tym 0-0 w Gdańsku) pomału zaczęły budować drużynę. Potem przyszło kilka zwycięstw (1-0 nad Wisłą w Krakowie i 1-0 z Lechem u siebie), a nic nie tworzy tak poczucia mocy jak zdobycie celu, który do niedawna wydawał się być nieosiągalny. Do tego doszła świadomość podziału  punktów po 30 kolejkach, co jeszcze uwiarygodniło impuls, który zwiększył nadzieję. Podbeskidzie i Bełchatów dwa sezony temu też miały imponującą wiosnę i nawet bez reformy ten pierwszy klub utrzymał najwyższą ligę, a temu drugiemu zabrakło zaledwie punktu! Zawisza - doceniając jego świetną formę tej wiosny - i tak będzie miał od nich łatwiej. Nie dość, że już jest bliżej bezpiecznej strefy niż wyżej wspomniane zespoły na dziewięć kolejek przed końcem sezonu 2012/2013, to punktowy dystans za chwilę i tak ulegnie zmianie. Dla bydgoszczan bardzo korzystnej. Prawo dobrej serii – nawet wliczając „wpadkę” w stolicy – będzie działało dalej. Idąc tym tropem ma chwilę obecną najbliżej pierwszej ligi są zatem PGE GKS Bełchatów i Cracovia. Ale mamy dopiero kwiecień,  w nim – jak w przysłowiu – coś się przeplata. Sam jestem ciekaw, czy ta prognoza sprawdzi się w maju.

Bożydar Iwanow, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze