Polska wioślarka: Wciąż kocham ten sport

Wioślarka Julia Michalska-Płotkowiak w tym roku będzie walczyć o kwalifikację olimpijską na jedynce, ale - jak przyznała - będzie to duże wyzwanie. - Nie jest łatwo pogodzić życia rodzinnego, z pracą, treningami i startami w zawodach - powiedziała.
Michalska-Płotkowiak, brązowa medalistka igrzysk w Londynie, po ponad dwuletniej przerwie wraca do rywalizacji. Jesienią ubiegłego roku wystartowała w skiffie w regatach kwalifikacyjnych, które pewnie wygrała. Nie ukrywa jednak, że powrót do kadry jest bardzo trudny.
- Moje życie się zmieniło. Mieszkam w Londynie, pracuję w prywatnej szkole, zajmuję się wychowaniem córki, z którą jestem bardzo blisko. Do tego sama trenuję i nie jest łatwo przygotowywać się tak jak wszyscy. Nie mogę zostawić dziecka na dłuższy okres czasu. Zwykle jest tak, że matka idzie do pracy, ale po ośmiu godzinach wraca. A gdy ja wyjeżdżam na obóz, to nie ma mnie dwa tygodnie. Do wszystkiego muszę dojrzeć - powiedziała utytułowana wioślarka.
Na mistrzostwach Polski, które rozgrywane były w miniony weekend w Poznaniu, zajęła drugie miejsce za Magdaleną Fularczyk-Kozłowską. Obie w dwójce podwójnej sięgnęły po brąz na igrzyskach w Londynie. Teraz Michalska-Płotkowiak stawia zdecydowanie na jedynkę. W tej konkurencji w tegorocznych mistrzostwach świata we francuskim Aiguebelette (30 sierpnia - 6 września) chce powalczyć o prawo startu w Rio de Janeiro.
- Mój trener Marcin Witkowski powiedział mi, że jeśli przegram z wicemistrzyniami świata, to tak naprawdę nie będzie to żadna porażka. Obliczyliśmy, że wykonałam do tej pory 65-70 procent tego, co pozostałe dziewczyny. Ja w marcu dopiero pierwszy raz od trzech lat mogłam pojechać na zagraniczne zgrupowanie na dwa tygodnie. Ale wciąż kocham wioślarstwo i czuję, że mogę być szybka na jedynce - podkreśliła Michalska-Płotkowiak.
Szkoleniowiec kadry Marcin Witkowski przyznał, że jego podopiecznej brakuje przede wszystkim przygotowania kondycyjnego. Uważa natomiast, że zawodniczka poczyniła progres w technice.
- Julia przez ostatnie lata nic ze swojego talentu nie straciła. Wręcz przeciwnie, jest już bardziej dojrzałą i okrzepłą zawodniczką. Przyjęła taki styl anglosaski wiosłowania - na wyprostowanym tułowiu. Jak się spojrzy na czołówkę jedynkarzy, to większość tak pływa i mi to się podoba. Ale pozostałe zawodniczki były czterokrotnie na trzytygodniowych obozach, a Julia trenowała z nami tylko przez dwa tygodnie. Jeśli tylko poprawi swoje przygotowanie fizyczne, będzie w stanie walczyć o awans do finału A Pucharu Świata i nawet mistrzostw świata - zaznaczył Witkowski.
Wioślarka Trytona Poznań nie ukrywa, że jest świadoma swoich niedociągnięć. - Tak naprawdę do jedynki wracam po prawie siedmioletniej przerwie. Ostatni raz na międzynarodowych zawodach startowałam na igrzyskach w Pekinie. I póki co, pływam 10 sekund wolniej niż wtedy. Ale wiem, gdzie mam braki. Te pięć sekund jestem w stanie szybko +urwać+, ale kolejne pięć muszę po prostu wypracować - podkreśliła Michalska-Płotkowiak.
Za niespełna trzy tygodnie wystąpi w Pucharze Świata w słoweńskim Bledzie. Potem czekają ją mistrzostwa Europy, które w dniach 29-31 maja odbędą się na Torze Regatowym Malta i kolejne starty w Pucharach Świata - we włoskim Varese i szwajcarskiej Lucernie. Witkowski przyznał, że jego zawodniczka nie może w tym względzie liczyć na taryfę ulgową.
- Reguły kwalifikacji zostały jasno ustalone i każdy zawodnik traktowany jest tak samo. Gdyby Julia wygrała w Poznaniu, nie musiałaby startować w Bledzie. Kolejne starty będą uzależnione od wyników, jakie będzie osiągać - dodał szkoleniowiec.
Komentarze