Futbol ma skośne oczy? Ten z Mediolanu na pewno

Piłka nożna
Futbol ma skośne oczy? Ten z Mediolanu na pewno
PAP

Im więcej klubów zachodnich lig przejmowanych jest przez wielkich sponsorów z nieograniczonymi budżetami, tym bardziej zanikać będzie idea finansowego fair play. Teraz jednego z najbogatszych Włochów ma zastąpić w Milanie kolejny miliarder z Azji.

Od października 2013 roku Interem Mediolan dowodzi Eric Thohir z Tajlandii. Teraz od krok od przejęcia sąsiada zza miedzy są inne grupy biznesowe z Azji. Mówi się przede wszystkim o Bee Taechaubolu z Tajlandii, ale także o tajemniczych negocjatorach z Chin.

 

Fenomen medialny z Japonii

 

Azja od kilkunastu lat upodobała sobie rynek włoski. Niegdyś Perugia jako jeden z pierwszych klubów w Europie ściągała „egzotycznych” piłkarzy. Hitem okazał się Hidetoshi Nakata, który trafił do Serie A w 1998 roku. Japończyk okazał się sensacją piłkarską, ale przede wszystkim fenomenem medialnym. Do Perugii od razu zaczęły ściągać tabuny dziennikarzy i turystów z Kraju Kwitnącej Wiśni.

 

Od tamtej pory kolejni piłkarze zaczęli coraz śmielej zaglądać do Europy, a kluby – także te z najwyższej półki – zainwestowały w następne talenty z Japonii, Chin, czy Korei Południowej. Z czasem jednak trend się odwrócił.

 

Od kilku lat to azjatyckie potęgi finansowe inwestują w podstarzałe gwiazdy futbolu na Starym Kontynencie. Na razie podstarzałe. Takie Guangzhou Evergrande prowadził jeszcze niedawno mistrz świata z 2006 roku Marcello Lippi, a teraz pierwszym trenerem zespołu jest kapitan najlepszej ekipy globu sprzed 9 lat Fabio Cannavaro. W składzie czterokrotnego mistrza Chin i zwycięzcy tamtejszej Ligi Mistrzów z 2013 roku występowali tacy piłkarze jak: Alberto Gilardino (także mistrz świata anno domini 2006), Alessandro Diamanti, czy Lucas Barrios.

 

Rosja, USA, Tajlandia…

 

Taj Thohir kupił już Inter, a być może jego rodak przejmie teraz Milan. Choć Silvio Berlusconi jest nader wstrzemięźliwy i negocjacje z patronem rossonerich przeciągają się w nieskończoność. Tym bardziej, że do akcji wkroczyła też grupa tajemniczych biznesmanów z Chin. Geografia futbolu zmienia nam się więc diametralnie. Jakiś czas temu pieniądze zaczęli inwestować bogaci Rosjanie (Chelsea, Monaco), Amerykanie (Manchester United, Roma), czy arabscy szejkowie (PSG, Manchester City). Teraz czas na daleką Azję.

 

Trochę kłóci się to z romantycznym podejściem do futbolu sprzed lat, gdzie największe potęgi grały za rodzime pieniądze, ale otwiera nam horyzonty najpopularniejszej dyscypliny. Tylko patrzeć, jak idea Klubowych Mistrzostw Świata zostanie jeszcze bardziej rozbudowana i rywalizacja między bogaczami z całego świata zacznie się na dobre.

 

Z drugiej strony tym większy szacunek mam do takich klubów jak Bayern Monachium, czy Juventus Turyn – budowanych na przemyślanych budżetach, a nie zastrzykami zewnętrznej gotówki przeraźliwie bogatych sponsorów. Tylko tego typu zarządzanie daje poczucie finansowego fair play, o które tak walczy Michel Platini. I tylko taki futbol daje choć cień nadziei na walkę biedniejszym, mniejszym. Chyba że i u nas pojawią się skośnookie pieniądze?!

Marcin Lepa, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze