Robak: Wrócę i powalczę o koronę króla!

W Szczecinie czuję się znakomicie. Mój pierwszy sezon w barwach Pogoni był bardzo udany. Zostałem królem strzelców, a drużyna po sezonie zasadniczym zajęła 4. miejsce w Ekstraklasie. Zrobię wszystko, żeby w końcówce sezonu wrócić na boisko i powalczyć o obronę korony dla najlepszego strzelca - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl Marcin Robak.
Adrian Janiuk: Zagrał Pan ponad 20 minut w spotkaniu z Górnikiem Zabrze, ale do Warszawy na mecz z Legią już Pan nie pojechał. Powrót na boisko po dwóch meczach przerwy w spotkaniu z zabrzanami był przedwczesny?
Marcin Robak: Mecz z Górnikiem był dla nas bardzo ważny i wspólnie z trenerem Michniewiczem podjęliśmy decyzję, że pomogę drużynie choćby w krótkim wymiarze czasowym. Zażyłem tabletkę przeciwbólową, ale po meczu ból się nasilił. Rozmawiałem na temat mojego stanu zdrowia ze szkoleniowcem i stwierdziliśmy, że nie ma sensu, żebym jechał do Warszawy. Nie chciałem bardziej ryzykować.
Kiedy wróci Pan na boisko? Jakie są prognozy?
Trudno jest mi powiedzieć kiedy to nastąpi. W środę miałem konsultację z lekarzem. Dostałem odpowiedni zastrzyk w więzadła, który ma sprawić, że regeneracja będzie przebiegała szybciej. Zobaczymy jak noga na to zareaguje, ale muszę być cierpliwy. Ból musi całkowicie ustąpić, żebym mógł wrócić na boisko.
Podobno do zdrowia pomagają Panu wrócić pijawki? Czy to prawda, że stosuje Pan nawet takie niekonwencjonalne metody?
Nasz fizjoterapeuta skończył kurs leczenia pijawkami. Nie jestem jedyny, który korzysta z tej metody. Kilku chłopaków z drużyny również tego próbowało. Jeżeli ma się jakiś większy obrzęk, to wtedy stosuje się taką metodę. Muszę przyznać, że pijawki w bardzo szybkim tempie ściągają obrzęk. Pierwszy raz próbowałem tej metody, ale jestem zadowolony.
Patrząc na Pana liczbę występów w tym sezonie to kontuzje mocno dały się we znaki. Rozegrał Pan zaledwie połowę spotkań w Ekstraklasie.
To fakt! Jest to dla mnie dziwny sezon. W pierwszych dwóch meczach nie wystąpiłem, bo szykowałem się do wyjazdu do Chiny. Temat jednak upadł i wróciłem do składu. Zagrałem w trzech spotkaniach, ale w starciu z Lechem Poznań doznałem urazu i na drugą połowę już nie wyszedłem. Ominęła mnie potyczka z Wisłą Kraków. Wróciłem od razu po meczu z Białą Gwiazdą, ale zagrałem tylko w pięciu meczach i wypadłem z gry już do końca rundy jesiennej. Przepracowałem okres przygotowawczy i wróciłem na mecz z Lechem. Moja dyspozycja była właściwa. Zdobywałem bramki, ale pech chciał, że przytrafił się kolejny uraz, z którym zmagam się do tej pory.
Mimo nieustających problemów zdrowotnych Pana bilans strzelecki jest bardzo korzystny. W 16 meczach zdobył Pan 11 bramek, więc mimo kontuzji skuteczność wciąż wysoka.
Początek rundy wiosennej był dla mnie bardzo udany. Strzelałem regularnie gole i podskoczyłem w klasyfikacji strzelców. Jako napastnik jestem rozliczany przede wszystkim z bramek i jak tylko wrócę na boisku to nadal chce je systematycznie zdobywać.
Realnie patrząc, koronę króla strzelców ciężko będzie Panu obronić. W tej chwili strata do Kamila Wilczka wynosi cztery trafienia, ale w najlepszym przypadku zostało Panu do rozegrania sześć spotkań ligowych w tym sezonie.
Fajnie byłoby wrócić na boisko i mieć jeszcze szansę na powalczenie o koronę króla strzelców. Jednak w pierwszej kolejności skupiam się na powrocie do zdrowia. Wierzę, że będę w stanie zagrać w kolejnych meczach. Mam nadzieję, że nie stracę końcówki sezonu, bo wystarczająco dużo spotkań mnie ominęło. Zdaję sobie sprawę, że z moją formą może być różnie, bo od miesiąca praktycznie normalnie nie jestem w stanie trenować.
W obecnym sezonie miał Pan grać w lidze chińskiej, ale ostatecznie Chińczycy rozmyślili się i z transferu nic nie wyszło. Co stanęło na przeszkodzie, że nie przeniósł się Pan do Azji?
Kontrakt negocjowałem na odległość. Przedwstępne dokumenty zostały podpisane jeszcze w Polsce, a kontrakt miałem parafować już po przylocie do Chin. Jednak Chińczycy rozmyślili się w ostatniej chwili. Postanowili, że nie skorzystają z moich usług, ale dlaczego tak się stało? Mogę się tylko domyślać.
Patrząc na Pana formę strzelecką w zespole Portowców raczej nie żałuje Pan, że został w Szczecinie. W Pogoni gra Pan niespełna dwa sezony, a w lidze strzelił Pan 32 gole dla szczecinian. Wynik naprawdę imponujący.
W Szczecinie czuję się znakomicie. Do tego mój pierwszy sezon w barwach Pogoni był bardzo udany. Zostałem królem strzelców, a drużyna po sezonie zasadniczym zajęła 4. miejsce w Ekstraklasie. Rok wcześniej Portowcy bronili się przed spadkiem, więc nasz wynik można rozpatrywać w kategoriach dużego sukcesu. Po przyjeździe z Gliwic szybko wkomponowałem się w drużynę. Nie ubolewałem nad tym, że mój transfer do Chin nie wypalił.
Ewidentnie ma Pan patent na drużynę Lecha Poznań. Można określić Pana wręcz katem Kolejorza. W tym sezonie w dwóch meczach zdobył Pan przeciwko poznaniakom dwa gole. Natomiast w poprzednim sezonie w trzech potyczkach aż sześciokrotnie pokonał Pan bramkarza zespołu z Wielkopolski.
Rzeczywiście ostatnie mecze z Lechem Poznań są dla mnie, jak i dla Pogoni bardzo udane. Pięć goli strzelonych w spotkaniu z Kolejorzem przy wyniku 5:1 będę wspominał pewnie do końca życia. Tak się jakoś składa, że poznańska drużyna wyjątkowo mi leży mówiąc kolokwialnie. Bardzo się z tego cieszę i liczę, że w tym sezonie będzie mi dane zagrać przeciwko ekipie Macieja Skorży.
O co Pogoń będzie grała w grupie mistrzowskiej?
Większość zawodników Pogoni nie zasmakowała jeszcze miejsca na podium. Walka o pierwszą trójkę będzie dużym wyzwaniem, ale każdy z nas zrobi wszystko, aby ten cel stał się realny do osiągnięcia. W tych siedmiu meczach finałowych zrobimy wszystko, żeby sprawić dużą niespodziankę.
Przez kontuzje nie mógł Pan zagrać m.in. w prestiżowych meczach na wyjeździe z Legią w Pucharze Polski oraz ostatnio w lidze. Co Pan czuł, gdy widział Pan jak młodszy kolega Łukasz Zwoliński strzelał gole na boisku mistrza Polski?
Cieszyłem się, że mój kolega po fachu strzela na stadionie mistrza Polski. Fajnie, że Zwolak ma swoje pięć minut i przejął moją rolę. W odpowiednim momencie zaczął strzelać ważne gole. Jego bramki dały Pogoni awans do czołowej ósemki. Rola jaką odegrał Łukasz zwłaszcza w końcówce sezonu była bardzo znacząca.
Duet Robak – Zwoliński ma rację bytu?
Rzadko, który klub w Ekstraklasie gra na dwóch napastników, ale jeżeli nasz trener będzie miał taką wizję gry to dlaczego nie? Obaj pokazaliśmy, że jesteśmy bardzo groźni, więc gdy będziemy grali obok siebie siła rażenia Pogoni na pewno wzrośnie. Nie mieliśmy zbyt dużo okazji grać razem w wyjściowym składzie, ale jeżeli wrócę do zdrowia to być może nadarzy się szansa, żebyśmy grali w duecie.
Co takiego stało się z drużyną Pogoni odkąd objął ją trener Czesław Michniewicz?
Nowy szkoleniowiec miał wielki wpływ na mentalność zawodników. Jego przyjście do klubu sprawiło, że dostaliśmy pozytywny zastrzyk energii. Pracuje z nami dość krótko, ale od samego początku potrafił do nas trafić. Nasza gra jest znacznie agresywniejsza pod wodzą trenera Michniewicza. Po zwycięskim debiucie wiara w siebie oraz w nowego szkoleniowca poszła w górę.
Komentarze